Harry Potter Broom -->

sobota, 26 października 2013

[54] Requiem

Tytuł: Requiem

Seria: Delirium #3

Autorka: Lauren Oliver

Wydawnictwo: Otwarte

Nadszedł czas na finał historii Leny – dziewczyny żyjącej w świecie, w którym miłość uznano za najniebezpieczniejszą chorobę na świecie. „Requiem” kończy świetną, oryginalną, antyutopijną trylogię Lauren Oliver „Delirium”.

Główna bohaterka ma niemałe kłopoty. Jej świat jest na krawędzi wojny. „Odmieńcy” mają dość życia w cieniu. Chcą zburzyć granice. Chcą walki. W wielu miastach równolegle prowadzone są zamachy. Polityka rządu wobec mieszkańców Głuszy również się zaostrza. Porządkowi wkraczają na dzikie tereny, nigdzie nie jest już bezpiecznie.

Grupa Leny żyje w ciągłym zagrożeniu, ale chce dołączyć do walki. Dodatkowo w życiu prywatnym dziewczyny też pojawiają się zawirowania. Rozdarta pomiędzy Aleksem i Julianem musi zmierzyć się z też z przeszłością. Czy uda jej się ocalić to, co dla niej najważniejsze?

Narracja w tej części jest podzielona między Lenę i Hanę. Ta druga jest już wyleczona. Wiedzie w Portland spokojne, dostatnie życie. Wkrótce ma wyjść za przyszłego burmistrza. Obserwuje ją całe miasto. Nikt jednak nie wie, że dziewczyna toczy własną walkę. Walkę z sumieniem, niezupełnie uśpionym po delirium.
Muszę przyznać, że o ile podział narracji w „Pandemonium” na „wtedy” i”teraz” nie za bardzo mi się podobał, o tyle rozdziały z perspektywy Hany w „Requiem” były strzałem w dziesiątkę. Chyba wszyscy zastanawialiśmy się jak wygląda świat Leny widziany oczyma osoby po zażyciu remedium. Tutaj Lauren Oliver uchyla rąbka tajemnicy i pozwala nam zajrzeć za zasłonkę wyleczenia.

Akcja tej powieści jest idealnie wyważona. Zaczyna nieśpiesznie, spokojnie, by stopniowo przyspieszać aż do pełnego napięcia w końcówce. Dzięki temu ciekawość czytelnika jest stopniowo podsycana.

Pamiętacie, jak dziwiłam się, że wszyscy tak uwielbiają Aleksa, a ja nie widziałam w nim niczego szczególnego? Tutaj jego postać zyskała w moich oczach. Chłopak zaczął się wyróżniać, pokazał charyzmę, pokazał osobowość. Widać, że ten bohater się rozwinął. To zdecydowanie na plus.

Podobnie pozostałe postacie. Lena (coraz dojrzalsza), Julian (dzielnie znoszący trudną dla niego sytuację) czy Hana. Poznajemy też kolejnych członków Ruchu Oporu. Możemy obserwować jak postępują w różnych sytuacjach. No i wraca moja ulubiona mała Grace.

Na początku, gdy dowiedziałam się, że znajdę w tej części trójkąt miłosny, obawiałam się, że poziom książki gwałtownie spadnie, bo te trójkąty są często sztampowe i nudne. Tutaj jednak autorka opisała go zgrabnie, odrobinkę nawet z poczuciem humoru, nienachalnie.

Warto dodać, że okładka znów zachwyca. Wydawnictwo "Otwarte" ma naprawdę świetnych grafików. 

Przesłanie jest jasne. „Zburzcie mury”. Wolność jest wartością nadrzędną, a człowiek musi uczyć się na własnych błędach.


Finał trylogii jest jej najlepszym elementem. Aż szkoda, że to już koniec. 


Cytat:
"Nie przestaje mnie zdumiewać, że ludzie są nowi każdego dnia. Że nigdy nie są tacy sami. Trzeba ich ciągle wymyślać. Zresztą oni też ciągle musza wymyślać samych siebie."

Ocena: 10/10

środa, 23 października 2013

Abecadło: Postacie męskie



Dzisiaj kolejne Abecadło. Tym razem do każdej litery dopisałam ulubioną męską postać literacką. Tu dopiero miałam problemy. Bo jak tu wybierać między Snape'em a Syriuszem...?

A - Arsene Lupin (Arsene Lupin)

B - Brom (Dziedzictwo)

C - Cedryk (Mały Lord)

- Damon (Pamiętniki wampirów)

Edilio (GONE: Zniknęli)

F - Finnick (Igrzyska Śmierci)

G - Geralt (Wiedźmin)

Haymitch (Igrzyska Śmierci)

I - Ian (Intruz)

- Jaskier (Wiedźmin)

K - pan Kadam (Klątwa tygrysa)

L - Legolas (Władca pierścieni)

M - Murtagh (Dziedzictwo)

N - Neville Longbottom (Harry Potter)

Oromis (Dziedzictwo)

P - Paweł (Zawrocie)

Remus Lupin (Harry Potter)

S - Severus Snape (Harry Potter)

Tom Booker (Zaklinacz koni)

U - Ulysses Moore (Ulysses Moore)

W - Woland (Mistrz i Małgorzata)

Z - Zgredek (Harry Potter)


Co sądzicie o tych postaciach? Jakie byłyby Wasze typy?

sobota, 19 października 2013

[53] Pandemonium

Tytuł: Pandemonium


Seria: Delirium #2

Autorka: Lauren Oliver

Wydawnictwo: Otwarte


Zachwalane wszędzie „Delirium”, opowieść o świecie, w którym miłość uznano za chorobę,  faktycznie okazało się świetną książką, więc błyskawicznie zaczęłam drugą część. Czy utrzymała poziom poprzedniczki?

Niestety, moim zdaniem, wypada odrobinkę słabiej. Z góry zastrzegam, że tylko odrobinkę, to i tak jest rewelacyjna powieść. Zaraz wyjaśnię, czemu pierwsza część bardziej mnie urzekła, ale najpierw trochę o fabule.

Lena trafia do Głuszy samotna, zagubiona, zrozpaczona, ranna. To nie tak miało wyglądać. Miała tu być z Aleksem, to on miał jej pokazać tajemniczy, obcy świat. Ale widziała, jak Strażnicy aresztują Aleksa, jak go katują, rzucają się na niego, by go zabić. Odszedł. A ona musi odnaleźć się w Głuszy sama.

Na szczęście na dzikich terenach mieszkają ludzie pełni dobra, którzy jej pomagają. Lena dołącza do grupy Odmieńców, której przewodzi charyzmatyczna Raven. Nastolatka zmienia się. To już nie jest grzeczna, starająca się nie rzucać w oczy dziewczyna, którą poznajemy w „Delirium”. Dorosła. Przeżycia w Głuszy ją zmieniają. Staje się odważną, kobietą. Poznaje sztukę przetrwania w trudnych warunkach, poznaje zalety pracy w zespole. Znajduje swoje miejsce. Postanawia też dołączyć do ruchu oporu. Skomplikowana misja zbliża ją do jednego z głównych wrogów Odmieńców – syna przewodniczącego AWD (Ameryka Wolna od Delirii –główne stowarzyszenie popierające remedium – lek na miłość). Julian wyznaje zasady swojego ojca – że miłość jest zła i trzeba się pozbyć z powierzchni Ziemi wszelkich jej śladów. Ale czy chłopak naprawdę tak uważa? Czy ktoś może sprawić, że zmieni zdanie?

Tymczasem los szykuje dla Leny jeszcze jedną niespodziankę, która może naprawdę mocno skomplikować jej życie…

Postacie ładnie się nam tutaj rozwinęły, w dodatku dochodzą  nowe, interesujące osobowości, jak Raven czy Tack (uwielbiam Tacka, uwielbiam). Juliana (chociaż jego imię dalej kojarzy mi się z kreskówkowym królem Julianem... xD)  też polubiłam, chyba bardziej niż Aleksa, bo on przechodzi metamorfozę. Jest taką trochę Leną z pierwszej części. I ona musi się przy nim odnaleźć w nowej roli. Trochę nudna była moim zdaniem postać Blue, cały jej wątek za bardzo przypominał Rue z „Igrzysk śmierci”, zabrakło tu jakiejś świeżości.

Książkę czyta się bardzo szybko, bo pisana jest niezbyt wyszukanym stylem, ale też nie jakimś zbyt prostym. Takim w sam raz na tego typu powieść.

Przy recenzji pierwszej części zapomniałam wspomnieć, że irytowała mnie narracja w czasie teraźniejszym, nie przepadam za nią. W „Pandemonium” nie zwracałam już jednak na to uwagi.

Autorka zrezygnowała w tej części z fragmentów powiedzeń itp. z wykreowanego przez nią świata, które zawsze pojawiały się na początku rozdziałów. Z jednej strony szkoda, bo oddawały realia tej historii, ale z drugiej, jeśli pomysły się wyczerpały, to ciągnięcie tego na siłę nie byłoby dobrym pomysłem.

Największym minusem tej książki jest dla mnie to, że została ona podzielona na dwie, przeplatające się nawzajem części: „Przedtem” i „Teraz”. Nie zrozumcie mnie źle, wiem, że to urozmaicenie i wielu osobom się podobało, ale mi niezbyt. To był taki trochę spoiler. Wiadomo kto przeżyje, można się domyślić, kto nie. Tak jakoś te rozdziały „Przedtem” mogły być wplecione inaczej, sama nie wiem. Zdecydowanie wolałam „Teraz”.

Wspominałam już, że kocham okładki tej serii? Ta jest szczególnie piękna. Cudna wręcz. 


Mimo wszystko, „Pandemonium” polecam. To świetna opowieść o miłości, o próbach zmierzenia się z przyszłością, o stracie, o zapomnieniu, o wybaczaniu. O tym, że każdy zasługuje na drugą szansę, że ludzie się zmieniają. 


Cytat:
"Uzmysławiam sobie nagle, że ludzie sami są jak tunele: jak kręte, ciemne przestrzenie o głębokie jaskinie. Nie da się poznać wszystkich zakamarków ich duszy. Nie można ich sobie nawet wyobrazić.

Ocena: 8/10

sobota, 12 października 2013

[52] Delirium

Tytuł: Delirium

Seria: Delirium #1

Autorka: Lauren Oliver

Wydawnictwo: Otwarte


Wiele się ostatnio słyszy (lub czyta) o „Delirium” Lauren Oliver. Spotkałam się nawet z opiniami, że to świetny paranormal romance. Chciałabym (albo i nie) się z tym zgodzić, ale, wybaczcie, nie mogę. To nie żaden paranormal romance! Za to antyutopia owszem. A że świetna, to swoją drogą.

Nastoletnia Lena mieszka w Ameryce w przyszłości, ale jej świat znacznie różni się od naszego. Wszystko jest w nim poukładane, zaplanowane, spokojne  (no, przynajmniej pozornie). Jednak okazuje się, że ten cały ład i porządek mogą nie być najlepsze. Świat Leny jest bezbarwny, ludzie nie mają osobowości. Dlaczego tak jest? Co im odebrano? Tym ludziom brakuje miłości. Uznano ją za niebezpieczną chorobę, która unieszczęśliwia, nie pozwala myśleć racjonalnie, a w konsekwencji może prowadzić do śmierci. Dlatego każdy obywatel w dniu swoich osiemnastych urodzin otrzymuje remedium – lekarstwo na chorobę miłości – amor deliria nervosa.

Lena odlicza dni do zabiegu, odkąd skończyła sześć lat, bo przypadki zachorowan na delirię w jej rodzinie kończyły się tragicznie. Jednak na króko przed upragnionym dniem, dziewczyna poznaje tajemniczego Aleksa. Nic już nie będzie takie samo. Aleks wprowadza ją w świat tych, którzy nie poddali się remedium. Buntowników. Odmieńców.

Pochodzą z dwóch różnych światów. Czy jest dla nich szansa?

Przyznam, że pomysł na serię autorka miała genialny. Świat bez miłości – chyba każdy przyzna, że to ciekawe. Bo nie chodzi tu o zwykłe relacje damsko – męskie, ale także o miłość pomiędzy rodzeństwem, miłość rodzicielską czy choćby szczerą przyjaźń. Nie mówiąc już o wolności.
Akcja jest wartka, ale nie pędzi.  Lauren Oliver zgrabnie wprowadza nas w wykreowany przez siebie świat, pozwalając nam poznać go jak najlepiej, co sprawia, że możemy niemal poczuć jakbyśmy w nim żyli. Trzeba przyznać, że ma niesamowity talent.

Z Leną bardzo się przez tę książkę zżyłam. Zdecydowanie różni się od standardowych książkowych bohaterek. Nie jest od początku odważną bohaterką, o nie. Wręcz przeciwnie – to dziewczyna posłuszna władzy, nie zastanawiająca się nad tym, czy system, w którym żyje, jest słuszny czy też wypaczony. Nie zwraca na siebie uwagi, stara się nie wyróżniać. Ale później widzimy jej przemianę. Taką wiarygodną, a nie nagłą. I to mi się najbardziej spodobało.

Alexa też polubiłam, ale nie wydał mi się jakiś wyjątkowy. Znaczy, to nie tak, że był nijaki czy coś. Po prostu te wszystkie jego cechy – to już gdzieś widziałam. Nie jest płytki  ani nic takiego, ale też jakoś mnie szczególnie nie zachwycił.  W przeciwieństwie do pięcioletniej zaledwie Grace. Mam nadzieję, że ta dziewczynka odegra jakąś rolę także w kolejnych częściach, bo szkoda byłoby zmarnować tak… kochanej postaci.

Każdy rozdział rozpoczyna motto, opisujące świat Leny, bo pochodzące z Księgi SZZ – spisu wszystkich zasad w owym świecie obowiązującym. To rewelacyjny pomysł. Dzięki niemu cała wizja autorki jest jeszcze bardziej realistyczna.

Jedynym minusem książki jest to, że chwilami uderza ona w te irytujące, przesadnie patetyczne tony. Ale to niewielki minus, serio. 


Z niecierpliwością zabieram się do kolejnych części trylogii, która mówi o tym, że za niektóre rzeczy warto cierpieć.


Cytat:
"Jedną z najdziwniejszych rzeczy w życiu jest to, że będzie ono parło do przodu, ślepe i nieświadome, nawet, gdy nasz prywatny świat - nasza mała wykrojona przestrzeń - jest zniszczony przez kataklizmy, a nawet się rozpada."

Ocena: 9/10

środa, 9 października 2013

Abecadło: Najlepsze książki


Dzisiaj dla Was coś nowego. Przyznam, że zainspirowały mnie do tego pomysłu "Chwile z Blaskiem" na Blasku Książek, ale u mnie te notki będą miały inny charakter. Abecadło ma bardzo proste zasady - do każdej litery alfabetu dopisujemy coś, co się na nią zaczyna i jest związane z tematem aktualnej notki. Oczywiście do niektórych literek można czasem nie znaleźć nic. Dzisiaj pierwsza taka notka, czyli...

Najlepsze książki

A - Atramentowa Trylogia, Cornelia Funke

B - Baśniarz, Antonia Michaelis /recenzja/

C - Córka Rembrandta, Lynn Cullen

D - Drżenie, Meggie Stiefvater /recenzja/

E - Eragon, Christopher Paolini /recenzja/

F -___

G - GONE, Michael Grant /recenzja/

H - Harry Potter, J.K. Rowling

I - Igrzyska śmierci, Suzanne Collins /recenzja/

J - ___

K - Kroniki Rodu Kane, Rick Riordan /recenzja/

L - Lodowa Pustynia, Maite Carranza

M - Mała Księżniczka, F. H. Burnett

N - Nevermore: Kruk, Celly Creagh /recenzja/

O - Opowieści z Narnii, C.S. Lewis

P - Primavera, Mary Jane Beaufrand

R - Rozważna i romantyczna, Jane Austen

S - Septimus Heap, Angie Sage

T - Tego lata w Zawrociu, Hanna Kowalewska /recenzja/

U - Ulysses Moore, Pierdomenico Baccalario

W - Wiedźmin, Andrzej Sapkowski /recenzja/

Z - Zaklinacz koni, Nicholas Evanas /recenzja/


Przyznam, że chwilami miałam problem, dlatego, jak widzicie, czasem podawałam tytuły serii, czasem poszczególnych części. Podoba Wam się Abecadło? Dodawać od czasu do czasu takie notki? A może ktoś z Was chciałby wziąć udział w tej akcji i dodać podobny post u siebie? Zapraszam! ; )

sobota, 5 października 2013

[51] Achaja - Tom 3

Tytuł: Achaja - Tom 3

Seria: Achaja #3

Autor: Andrzej Ziemiański

Wydawnictwo: Fabryka słów


Nie tak dawno temu recenzowałam ostatnią część serii „GONE”. Przyszła kolej na pożegnanie się z kolejnym cyklem – tym razem „Achają” Andrzeja Ziemiańskiego.

Tym, którzy nie pamiętają, przypomnę, że miałam mieszane uczucia co do tej trylogii. Po finale nadal mam.

Właściwie cała fabuła toczy się wokół wojny. Mnóstwo tu opisów walk królestw Arkach i Troy, które łączą siły (bo tak im się opłaca) przeciw wspólnemu wrogowi – cesarstwu Luan. W dodatku gra toczy się o coraz większą stawkę, bp plany Zaana i Biafry prowokują Zakon, a to w świecie Achai siła, z którą niebezpiecznie jest zadzierać. Jak potoczą się losy wojowniczej księżniczki? Czy Zaan przejdzie do historii, tak jak planował? Czy ryzyko podejmowane przez Biafrę się opłaci? Co z dziewczynami z Arkach? Co z Chorymi Ludźmi? Co z Wielkim Księciem Orionem, co z Siriusem? Czy świat po wojnie będzie choć trochę znajomy? A może właśnie rodzi się nowa rzeczywistość? Jaką rolę ma do odegrania w dziejach świata czarodziej (chociaż właściwie to już demon) Meredith?

Kilka słów o postaciach. Sama Achaja jest zupełnie inną osobą niż ta, którą spotykamy w części pierwszej. Nie jestem pewna, czy jej rozwój mi się podoba, chyba w pewnych aspektach niekoniecznie, ale opisany jest dobrze, można go zrozumieć. Podobnie jest z resztą postaci. Ziemiański tworzy wcale niezłe charaktery, ludzi, którzy są kim są, bo coś w życiu przeszli. Jedyny problem mam z Biafrą. Kurczę, strasznie lubię jego inteligencję (co przypomina mi trochę Zaana), ale naprawdę mam dość, gdy co chwilę natrafiam na opis Biafry półprzytomnego, wiecznie wymiotującego z nadmiaru alkoholu. I gdzieś ulatuje cała sympatia do postaci, a na jej miejscu pojawia się obrzydzenie. Szkoda.

Opis zmieniającego się świata, ilustrujący dokładnie słynne twierdzenie, że „potrzeba jest matką wynalazku” to coś, co się w „Achai” naprawdę udało. Wszystkie odkrycia, dokonywane przez bohaterów, wszystkie ich nowe technologie i wynalazki, wieczne nawiązania do tego, jak będzie to wyglądało później, podkreślenie, że świat się zmienia – rewelacja.

Nie będę już mówić, jak bardzo irytował mnie wulgaryzm tej części, dość mówiłam o nim w poprzednich recenzjach i niestety zapewniam Was, że nic się pod tym względem nie zmieniło.

Jeśli chodzi o chaotyczny styl opisu pewnych rzeczy, to w finale jest nawet jeszcze gorzej. Wygląda to tak, jakby autor sam pogubił się w stworzonych przez siebie wątkach i miał duże problemy z ich pociągnięciem. Zwłaszcza razi mnie moment rozmowy Siriusa i Achai, gdzie im obojgu przypominają się wspólne zabawy z dzieciństwa. Moment uroczy, wzruszający i tak dalej, wszystko ładnie, pięknie, ale czyżby Ziemiański zapomniał, że Sirius nie ma, ba, nie może mieć, żadnych wspomnień o Achai, bo nie jest prawdziwym księciem Sirusem, a tylko się pod niego podszywa? Tylko ja dostrzegam tu nieścisłość, bo czegoś nie doczytałam, czy to jest naprawdę kompletnie pozbawione logiki?

A skoro o logice mowa: nadal nie wiem, co czarodziej Meredith robi w tej serii i po co jest jego wątek. Po co Ziemcy? Właściwie nawet Zakon nie odegrał jakiejś wielkiej roli. Jest sobie gdzieś w cieniu, ot i tyle. Ech, tyle niedopatrzeń, a mogłaby być z tej trylogii świetna książka.

Natomiast samo zakończenie zaskoczyło mnie. Zaskoczyło mnie, bo było świetne. Warto było przebrnąć przez całą serię właśnie dla tych kilku stron. Nie napiszę Wam, co w nich takiego ciekawego i  co mnie w nich urzekło, bo wtedy straciłoby urok. Ale wiedzcie, że jest dobre. Nie wybitne, nie wyciska łez czy coś, ale jest o co najmniej kilka poziomów wyżej od reszty książki.


Nie wiem czy sięgnę po serię „Pomnik cesarzowej Achai”. Nie wiem czy mam chęć zanurzać się ponownie w brutalnym, wulgarnym, chaotycznie skonstruowanym świecie. Ale nie żałuję czasu spędzonego z tą trylogią. 


Cytat:
"Można siedzieć i czekać, co przyniesie los, można też pójść za najbliższy róg i zobaczyć, czy tam jest coś ciekawego."

Ocena: 5/10

środa, 2 października 2013

Podsumowanie września

Tak jak podejrzewałam - we wrześniu (mimo, że zaczęła się szkoła) wróciłam do standardowej liczby recenzji - 4 w miesiącu. Tym razem były to:


Muszę przyznać, że prawie wszystkie były świetne - wystawiłam aż trzy szóstki (bez skojarzeń xD)! Dwie były jednak z minusem, a najwyższą ocenę - pełne 6 otrzymało zakończenie serii Michaela Granta GONE - Faza szósta: Światło.


W ankiecie na książkę sierpnia najwięcej głosów zdobyła Ostatnia piosenka Nicholasa Sparksa.



Ukazało się jedno zestawienie Top 10 oraz notka z serii "Na szklanym ekranie" - Igrzyska śmierci.

Jak wam mija rok szkolny? Przywykliście już na nowo? Pomijając trzy angielskie pod rząd, u mnie całkiem nieźle^^

Pozdrawiam i zapraszam do głosowania w nowej ankiecie ;)

Popularne posty

The Hunger Games 32x32 Logo