Harry Potter Broom -->

czwartek, 30 stycznia 2014

30-day Book Challenge: 4-6

Ja chyba w ferie nie rozróżniam dni tygodnia. Pomijając fakt, że dodaję w czwartek notkę, którą zamierzałam dodać w środę, we wtorek dodawałam recenzję z dopiskiem, że wybaczcie, że w środę, a nie w sobotę... Nieważne, kończę tę gadaninę, bo średnio sensowna, to chyba brak zajęcia :D Zapraszam na kolejne trzy punkty 30-day Book Challenge ;) (Ok, najwyraźniej nie potrafię też liczyć - właśnie zauważyłam, że poprzednie zestawienie było zatytuowane 1-5, a ujęłam w nim dni 1-3 -,-)


Day 04 - Favourite book of your favourite series - ulubiona książka Twojej ulubionej serii

Więzy krwi, Lauren Brooke 

Wiem, że w ulubionych seriach w poprzedniej notce (KLIK) nie ujęłam Heartlandu, ale nie potrafiłabym w żaden sposób wskazać ulubionej części Harry'ego Pottera czy Wiedźmina. Serie traktuje zwykle całościowo i mam spory problem, żeby je zróżnicować. Pierwsze co mi przyszło do głowy to właśnie Więzy krwi, bo choć całą serię uwielbiam, ta część urzekła mnie jakoś szczególnie i była pierwszą, którą postanowiłam zakupić. Do niej chyba też z całej serii wracam najczęściej. Nie do końca wiem czemu, myślę, że to postać Tima Fleminga, "ojca marnotrawnego", że tak się wyrażę, wzrusza mnie tutaj i pokazuje, że nigdy nie jest za późno, by się zmienić. /recenzja całej serii/


Day 05 - A book that makes you happy - książka, która sprawia, że jesteś szczęśliwa

Mały Lord, Frances Hodgson Burnett

Urocza i ciepła opowieść o tym ile może zdziałać dobrocią i niewinnością. Może i chwilami lekko naiwna, ale jest mądra i przezabawna. Niesamowicie optymistyczna. Czytałam ją mnóstwo razy i z pewnością jeszcze nieraz do niej zajrzę. Pokazuje, że każdy może się zmienić, że zawsze jest nadzieja oraz, że najważniejsze w życiu to być dobrym dla innych. 


Day 06 - A book that makes you sad - książka, która sprawia, że jesteś smutna

Baśniarz, Antonia Michaelis

Wzruszająca historia chłopaka, którego życie nie oszczędzało. Nastolatka pozbawionego wsparcia bliskich, który zmuszony jest nieustannie walczyć o przetrwanie - swoje i młodszej siostrzyczki. Opowieść o dzieciach pozostawionych samym sobie, którym niewielu chce pomóc, a ci którzy chcą - bywają bezsilni. Końcówka wyciska łzy i pozostaje w głowie na długi, długi czas. /recenzja/

wtorek, 28 stycznia 2014

[65] Błękitny Zamek


Recenzja wyjątkowo w środę, bo do soboty się nie wyrobiłam, a nie chciałam znowu nie dodać w tym tygodniu żadnej. Postaram się do kolejnej soboty uporać z "Silmarillionem" : )
Próbuję też zmienić kursor na mniejszy, ale jeszcze nie ogarnęłam, jak to zrobić :D



Tytuł:
Błękitny Zamek

Autorka: Lucy Maud Montgomery

Wydawnictwo: Egmont


Kiedy koleżanka pożyczyła mi „Błękitny Zamek” sama nie wiem, czego się spodziewałam po tej książce. Z pewnością ciepła i uroku, z którymi spotkałam się podczas lektury „Ani z Zielonego Wzgórza” tej samej autorki. Patrząc na opis wydawnictwa, można jednak odnieść wrażenie, że ta historia będzie raczej smutna, choć nie pozbawiona odrobiny nadziei – że będzie to opowieść o dziewczynie, która chce tylko jak najlepiej przeżyć resztę swego życia, odkąd dowiedziała się, że jest śmiertelnie chora.

Co tymczasem znalazłam w książce? Historię dziewczyny tłamszonej przez rodzinę, której dopiero świadomość bliskiej śmierci daje odwagę do zmiany swojego życia. Valancy Stirling ma 29 lat, nie ma żadnego adoratora, a bliscy już dawno przykleili jej łatkę „starej panny”, a jednak wciąż traktują ją jak dziecko. Niekochana, wiecznie pomijana Doss (jak nazywa główną bohaterkę rodzina) stanowi tylko tło dla swojej, wydawałoby się idealnej, kuzynki Olivii. Gdy dowiaduje się, że został jej najwyżej rok życia, postanawia zacząć sama decydować o sobie. Czy wrażliwa Valancy znajdzie miłość, o której marzy? Czy będzie potrafiła sprzeciwić się apodyktycznej matce oraz całej gromadzie ciotek i stryjów? Czy znajdzie Błękitny Zamek – miejsce ze swoich marzeń, które zawsze stanowiły dla niej jedyną ucieczkę od szarej, brzydkiej rzeczywistości?

Książkę czyta się naprawdę błyskawicznie. Styl Montgomery jest lekki, niesamowicie wdzięczny i przyjemny w odbiorze. Śliczne opisy i naturalne dialogi stanowią duży plus „Błękitnego Zamku”.

Chwilami miałam problem z główną bohaterką, zwłaszcza na początku. Irytowała mnie jej uległość wobec rodziny, choć mogę ej to wybaczyć – tak ją wychowano. Ale niektóre wspomnienia z dzieciństwa były średnio dobrane i wywoływały, przynajmniej u mnie, raczej inne uczucia niż zamierzała autorka. Śmieszyło mnie też trochę, gdy Valancy stanowczo oznajmia rodzinie, że nie pozwoli, by mówiono do niej „Doss”, a i tak nadal reaguje na to imię. Jej zachowanie naprawdę bywało idiotyczne. Cała reszta natomiast spisuje się świetnie. Ciotki i wujkowie są denerwujący, ale bardzo dobrze wykreowani, Barney Snaith ze swoją tajemniczą przeszłością i nonszalanckim stylem bycia wzbudza sympatię, a Ryczący Abel doskonale udowadnia, że stereotypy to tylko stereotypy.

„Błękitny Zamek” mówi o wolności. Takiej wewnętrznej wolności i swobodzie. Mówi w sposób prosty, ale mądry. Chwilami bardzo humorystyczny (ironiczne spojrzenie na całą rodzinkę Valancy).


Chociaż książka jest dość schematyczna  (wielu rzeczy można się szybko domyśleć), to ma w sobie pewien urok. Polecam tym, którzy chcą przyjemnie spędzić czas z ciepłą, sympatyczną lekturą. 


Cytat:
"Kto mógłby znieść życie, gdyby nie miał nadziei na śmierć?"

Ocena: 7/10

Recenzja bierze udział w wyzwaniach:



środa, 22 stycznia 2014

30-day book challenge: 1-3

Witajcie! Tak jak planowałam, dołączam do 30-day Book Challenge. Nie wiem z jaką częstotliwością, ale zapewne w środy, zapewne po trzy dni na notkę. Czas na pierwszą trójkę! ; )


Day 01 - Best book you read last year - najlepsza książka, którą przeczytałaś w ubiegłym roku

Przelot bocianów, Hanna Kowalewska 

Miałam niemały dylemat, bo w ubiegłym roku przeczytałam sporo świetnych książek, ale zakończenie serii o Zawrociu rozstroiło mnie emocjonalnie i zauroczyło kompletnie. /recenzja/










Day 02 - A book that you've read more than 3 times - książka, którą czytałaś więcej niż 3 razy

Mała księżniczka, Frances Hodgson Burnett

Czytałam z kilkanaście razy, podobnie jak "Małego Lorda" tej samej autorki. Wzruszająca, ciepła i mądra. Cieniutka, więc się nie znudzi. Urocza. Lubię do niej wracać. Za każdym razem odnajduję w niej coś nowego. Przepiękna opowieść o wierze, wyobraźni i sile ducha.  O dobroci i o tym, by nigdy się nie poddawać. 







Day 03 - Your favourite series - twoja ulubiona seria

Wiedźmin, Andrzej Sapkowski

Za genialny styl, humor, postacie. Zwłaszcza za Geralta oraz Jaskra. I za ballady Jaskra. Za niezapomnianą przygodę i mnóstwo wątków łączących się w zgrabną całość. Za oryginalność i po prostu kawał dobrej fantastyki. /recenzja/








Harry Potter, J.K. Rowling

Nie, nie umiem wybrać jednej serii. Do HP mam ogromny sentyment. Uwielbiam stworzony przez Rowling magiczny świat, uwielbiam te postacie. Uwielbiam pomysłową fabułę i to coś, co w tej serii przyciąga jak magnes i nie pozwala się od niej oderwać. Pochłania się ją błyskawicznie, a potem "ale jak to już koniec?". 




P.S. Czy nowy kursor ma zostać czy raczej Was rozprasza? 

sobota, 18 stycznia 2014

[64] Sezon burz

Tytuł: Sezon burz

Seria: Wiedźmin #8

Autor: Andrzej Sapkowski

Wydawnictwo:  Supernowa

Liczba stron: 404


Pogłoski o nowym „Wiedźminie” słychać było od dawien dawna i stopniowo wszyscy przestawali w nie wierzyć. Aż tu nagle w internecie pojawia się tytuł, pojawia się opis, pojawia się okładka i rusza przedsprzedaż. Oraz fala komentarzy typu „Sapkowski robi to wszystko dla pieniędzy”, „pewnie zepsuje i będzie pisane na siłę”, „>>Wiedźmin<< to skończona seria, nie można tam już dopisać nic nowego, żeby miało sens”. Mnóstwo ludzi oceniało „Sezon burz” zanim jeszcze został wydany. Sama obawiałam się czy po czternastu latach autor nie wyszedł trochę z formy, ale denerwowała mnie wszechobecna krytyka książki, której wówczas nikt jeszcze nie czytał. Pieniądze? Przecież pisanie to też zawód, oczywiście, że pieniądze się liczą. „Wiedźmin” skończoną historią? Trzymajcie mnie.

Wreszcie „Sezon burz” wpadł w moje ręce i mogę sama go ocenić.

Nie jest to ani prequel ani sequel sagi, choć jego akcja dzieje się jeszcze przed pierwszym tomem opowiadań. Zupełnie jednak nie przeszkadza (a nawet pomaga) przeczytanie najnowszego „Wiedźmina” na samym końcu. To trochę oderwana od głównej osi sagi historia, podobna klimatem do "Ostatniego życzenia" i "Miecza przeznaczenia".

O czym więc to nowe dzieło Sapkowskiego opowiada? Wiedźminowi zostają skradzione jego wiedźmińskie miecze, najważniejszy atrybut i najlepsza broń. Geralt za wszelką cenę próbuje je odzyskać, jednak to okazuje się niezbyt prostym zadaniem. Główny bohater zostaje uwikłany w sprawy czarodziei (w które mieszać się nie ma najmniejszej ochoty) oraz politykę królestwa Kerack, w którym właśnie przebywa (w co również wolałby się nie mieszać). Oprócz tego nawiązuje pewną, bliską zresztą, znajomość z czarownicą zwaną Koral. Czy odzyska swoje miecze? Jak skończy się romans Koral? Czym jest aguara i dlaczego jest tak niebezpieczna?

Przygód mnóstwo, czytelnik na pewno nie będzie znudzony. Akcja wartka, wciąga błyskawicznie, ale można chwilami odetchnąć. Szczerze mówiąc, myślę, że Sapkowski dobrze zrobił, tworząc „Sezon burz” w tym tonie. Przecież Geralt jako wiedźmin musiał przeżyć sporo zanim dotarł do etapu życia opisanego w głównych tomach sagi. Warto to opisać.

Kreacja bohaterów jak zwykle na najwyższym poziomie. Nie chcę Was tutaj zanudzać zbytnimi zachwytami nad Geraltem, którego uwielbiam. Jest taki sam jak w poprzednich książkach: sarkastyczny, nieco zamknięty w sobie, chwilami naiwny, inteligentny i waleczny. Jaskier również nic się nie zmienił: to wciąż zabawny, ale mądry bard, lojalny przyjaciel Geralta. Takich przyjaciół to ze świecą szukać. Jest jeszcze ambitna, władcza czarodziejka Koral, niemniej ambitni inni czarodzieje, uczennica Koral – Mozaik, fałszywi książęta Kerack, dzielny krasnolud i wiele, wiele innych. Co z Yennefer? Fizycznie jest jej w tej części mało, ale przewija się między wierszami non-stop. W taki sposób, w jaki tylko Sapkowski potrafi coś opisać.

Język i styl? Genialne, niepowtarzalne, jedyne w swoim rodzaju, zachwycające. Trochę humoru, tego specyficznego, inteligentnego humoru, który sprawia, że dialogi są niesamowicie wręcz błyskotliwie. Cudne opisy i ballada Jaskra pod koniec.

Całość wypada rewelacyjnie i absolutnie nie odbiega poziomem od poprzednich części przygód Geralta. Chcę więcej, panie Sapkowski, chcę więcej! Tyle jeszcze można opisać! „Historia nie kończy się nigdy” – to zdanie w książce brzmi jak obietnica kolejnych. Nie miałabym nic przeciwko, naprawdę.

Nie, autor nie wyszedł z formy. Nie, poziom "Wiedźmina" nie spadł. Nie, tak nie wygląda historia pisana z przymusu, byle jak. Nie. 

Chyba wiecie, że polecam, prawda?


Cytat:
"Dobrze jest odczuwać strach. Odczuwasz strach, znaczy, jest się czego bać, bądź więc czujny. Strachu nie trzeba pokonywać.Wystarczy mu nie ulegać. I warto uczyć się odeń.

Ocena: 10/10

Recenzja bierze udział w wyzwaniach:




środa, 15 stycznia 2014

Liebster Award 3

Dostałam kolejną nominację do Liebster Award. Tym razem podwójną. Dziękuję Stelli i Kacprowi, który nominował mnie na moim ff, ale leniwa ja wolałam zrobić jedną notkę i opublikować odpowiedzi tutaj ;)

Przepraszam Was też strasznie, że znowu w sobotę nie było recenzji. W tym tygodniu będzie na pewno ; )

Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 10 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 10 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

Pytania od Stelli:

1. Skąd pomysł, aby prowadzić bloga? Ktoś podpowiedział, zainspirował?
Swego czasu naczytałam się tych blogów z recenzjami i stwierdziłam, że taki blog to fajna sprawa. Korzyści z bycia w blogosferze znałam już z ff, więc (może trochę w efekcie wakacyjnej nudy?) założyłam bloga z recenzjami. Czemu recenzje? Bo uwielbiam czytać i o książkach rozmawiać. A gaduła ze mnie niezła.

2. Jakiej książki, o której słyszałaś/eś nigdy nie przeczytasz i dlaczego? 
Hmm... trudne pytanie, bo staram się w stosunku do książek nie używać słowa "nigdy". Chciałabym napisać, że "50 twarzy Greya", ale nie wiem czy mi coś kiedyś nie odstrzeli i nie będę chciała z ciekawości sama się przekonać jakie to głupie xd O! Wiem! Raczej nigdy nie przeczytam "M jak miłość". No i żadnych tworów zmierzchopodobnych. Oraz powieści Katarzyny Michalak.

3. Okładka, której książki najbardziej Ci się podoba i co jest w niej takiego wyjątkowego?
"Wrota czasu" z serii "Ulysses Moore". Cała seria ma genialne okładki, ale pierwsza część przebija wszystko. Mam tu na myśli wewnętrzną, sztywną okładkę, nie nałożoną na nią obwolutę. Okładka stylizowana jest na stary notes. Efekt? Aż zrobiłam zdjęcie swojemu egzemplarzowi, sami zobaczcie:


4. O którym bohaterze w trakcie czytania zmieniłaś/eś zdanie na lepsze lub gorsze i dlaczego?
Takich postaci jest sporo, ale postaram się streścić i wybiorę jedną. Jasiek Malinowski z "Zawrocia". Wydawał się być sympatycznym, inteligentnym wrażliwym mężczyzną, a okazał się, co tu dużo mówić, idiotą. I to z zerowym poczuciem taktu czy odpowiedzialności. A ja mu kibicowałam.

5. Ekranizacja jakiej książki najbardziej Ci się spodobała i dlaczego? 
Muszę wybierać jedną? E tam, nie muszę, prawda? Na pewno "Zaklinacz koni" za pięknie opowiedzianą historię, klimat i grę aktorską, zwłaszcza za Roberta Redforda w roli Toma Bookera. "Diabeł ubiera się u Prady" - tutaj zasługa świetnej Meryl Streep jako Mirandy Priestly. A przede wszystkim "Władca pierścieni" - po prostu za całokształt. Za epickość, postacie, efekty specjalne, scenografię, muzykę i idealne oddanie tolkienowskiego Śródziemia.

6.Którą książkę wydaną przed 2000 r. najbardziej chciałabyś/chciałbyś ocalić od zapomnienia i czemu akurat tą?
Całą serię "Arsene Lupin", bo wiem, że zapomnienie jej grozi, a z pewnością sobie na nie nie zasłużyła. To błyskotliwe, pełne humoru kryminały z charyzmatycznym głównym bohaterem.

7. Gdybyś mogła/mógł zmienić zakończenie którejś z książek, jaka by to była i dlaczego? Oraz jak byś zmieniła/ł?
Myślę, że... nie wiem. Nie, naprawdę. Mam ten problem, że w książkach giną często moje ulubione postacie i chciałabym móc je ocalić, a z drugiej strony, to już byłaby inna książka. Chociaż w "Zaklinaczu koni" bym się skusiła, na przykład na zakończenie filmowe. A tak z czystym sumieniem co bym zmieniła? "Przed świtem". Chętnie bym poczytała, jak te wampiry się trochę wzajemnie tłuką (w końcu są wampirami) i może Edward by... nieważne, chyba jestem złym człowiekiem...

8. Na premierę jakiej książki, która prawdopodobnie ukaże się w tym roku, czekasz?
Szczerze? Nie ogarniam zapowiedzi, a akurat nie jestem w trakcie żadnej ciekawej niedokończonej serii. Ale łudzę się, że wydadzą w Polsce te pięć części "Heartlandu", które są takie trochę dodatkowe.

9. Którą książkę możesz przeczytać nawet 10 razy i nie znudzisz się? Dlaczego?
"Małą księżniczkę", "Małego lorda" i "Przygody Tomka Sawyera" czytałam więcej niż 10 i jeszcze mi się nie znudziły. Są to cienkie książki, więc ich czytanie nie trwa długo i mimo, że są przeznaczone raczej dla dzieci, za każdym razem odkrywam w nich coś nowego i lubię do nich wracać. Są zabawne, ciepłe, niekiedy wzruszające. I takie... po prostu kochane <3

10. Która powieść jest Twoim zdaniem najbardziej oryginalna i czym jest to spowodowane? 
Jakie trudne pytanie znowu ;_; Myślę, że bardzo oryginalne są "Zew krwi" i "Biały Kieł", bo niewiele jest książek o zwierzętach, w których autor nie próbuje im nadać ludzkich cech, a zagłębia się w psychikę zwierzęcia. A tak poza tym oczywiście wszystko Tolkiena.


Pytania od Kacpra:

1. Wolisz książki czy filmy?
Książki. Zdecydowanie. Choć lubię oglądać filmy, to nigdy nie daje mi to tyle przyjemności co czytanie.

2. Dlaczego postanowiłeś/aś założyć bloga?
Ponieważ nominację dostałam na Dominique Weasley zakładam, że o tamtego bloga chodziło. Historia tworzyła się w mojej głowie od bardzo dawna (dlatego jest niedopracowana i dzisiaj brakuje mi czasem chęci na jej kontynuację), w pewnym momencie postanowiłam zacząć ją spisywać, a w ferie w efekcie braku czegoś pożytecznego do roboty - publikować. 

3. Kto jest dla ciebie ważniejszy, rodzina czy przyjaciele? 
Myślę, że na to pytanie nie mogę wskazać odpowiedzi. Więzi rodzinne i przyjaźń polegają na czymś zupełnie innym, a w życiu potrzebujemy i jednego, i drugiego.

4. Ile godzin dziennie spędzasz na komputerze?
Różnie to bywa, zależy od szkoły itp. W tygodniu - godzinkę, półtorej. W weekend nawet dwie, trzy. Zwłaszcza, jeśli seriale się liczą :D A poza tym to internet w telefonie sprawia, że nie zawsze muszę komputer włączać ;)

5. Czym jest dla ciebie Blogowanie?
Hobby. To poznawanie ciekawych ludzi, wymiana poglądami, szansa na rozwijanie się. Ma wiele zalet, ale jest też pożeraczem czasu wolnego.

6. Czy spanie to marnowanie czasu? 
Pytanie mnie rozłożyło na łopatki xD Tak. Nie no, wiem, sen się przydaje, ale pomyślcie ile można rzeczy zrobić w tym czasie? ;_; A na obozach to sen jest już zupełnie dziwnym zjawiskiem :D

7. Jak spędzasz sobotnie wieczory?
Czasem wychodzę gdzieś ze znajomymi, ale często siedzę w domu z książką w ręku albo oglądając seriale czy filmy na laptopie. Chociaż nie wiem jak to będzie dalej bez Kinomaniaka...

8. Co myślisz o czytelnikach swojego bloga
Znów: pytanie prawdopodobnie dotyczy bloga z opowiadaniem, więc myślę, że przede wszystkim mają masę cierpliwości do moich notek pojawiających się rzadziej niż mądre decyzje polskich polityków. A tak poza tym to ich uwielbiam i są cudowni <3 A jeśli chodzi o czytelników tego bloga to także są cudowni. To inteligentni ludzie, których opinie uwielbiam poznawać ;)

9. Uważasz że masz poukładane życie?
Ojej. Ale że w jakim sensie? Mam 17 lat, trudno tu mówić o poukładanym życiu. Życie się dopiero zaczyna :D

10. Słowo które bardzo często używasz?
Nie śmiejcie się ze mnie, ale... FIKUŚNY. Lubię to słowo.

11. Co myślisz o hejterach?
Są żałośni i tchórzliwi. Nie mówię, o osobach, które cośkolwiek krytykują, bo, hej, mają do tego pełne prawo, ale o takich, których argumenty są inwalidami, a nickiem "anonim".

Nominuję:
Wiem, wiem, to  nie 11 blogów, ale sporo nominowałam poprzednim razem, a po co się powtarzać?

No ale nie będę taka i wymyślę nowe pytania. W końcu ;d

Moje pytania:
  1. Lubisz czytać odkąd pamiętasz czy dawniej za tym nie przepadałeś/aś? Pamiętasz od jakiej pozycji zaczęła się Twoja przygoda z książkami?
  2. Co myślisz o ekranizacjach książek? Które Ci się bardzo podobały, a które nie?
  3. Kiedy (o jakiej porze dnia itp.) i gdzie najlepiej Ci się czyta?
  4. Co sądzisz o kanonie lektur szkolnych? Co byś w nim zmienił/zmieniła?
  5. Lubisz oglądać seriale? Jeśli tak, to jakie?
  6. Blogowanie blogowaniem, ale... masz jakieś inne hobby?
  7. Jakie miejsce znane Ci z literatury chciałbyś/chciałabyś odwiedzić?
  8. Zdarza Ci się zaniedbywać obowiązki szkolne przez książki?
  9. Często korzystasz z biblioteki czy raczej kupujesz książki?
  10. Co myślisz o eboookach i audiobookasz?
  11. Jaka jest największa zaleta, a jaka wada prowadzenia bloga?
Pozdrawiam ;)

środa, 8 stycznia 2014

Na szklanym ekranie: Hobbit. Pustkowie Smauga

Tytuł: Hobbit. Pustkowie Smauga

Reżyser: Peter Jackson

Na podstawie: John Ronald Reuel Tolkien, Hobbit, czyli tam i z powrotem


W końcu udało mi się wybrać do kina na film, na który tak długo czekałam. Panie i Panowie – „Hobbit. Pustkowie Smauga”, czyli dalsza część przygód krasnoludzkiej kompanii Thorina pod opieką Gandalfa (teoretyczną opieką) i w towarzystwie Bilba jako włamywacza. Ach, zapomniałabym: na końcu drogi czeka smok.

Wiem, wiem. „Hobbit” nie ma zbyt wiele chwilami z „Hobbitem” wspólnego. Ale dopóki treść książki będzie zmieniana/wzbogacana w taki sposób w jaki robi to Peter Jackson, to ja wybaczam. Po prostu jego wizja Śródziemia do mnie trafia i mniej zwracam uwagi na różnice z książką. Zwłaszcza, że „Hobbit” Tolkiena był tak naprawdę baśnią skierowaną do młodszych czytelników, to widać wyraźnie. Jackson upodobnił go nieco bardziej do klimatu znanego z „Władcy pierścieni” i to co zrobił jest świetne. 

Przede wszystkim rozwałkowanie książki do granic możliwości nie sprawiło tu, że akcja się dłużyła, a miałam z tym problem w „Niezwykłej podróży”. Tym razem  na ekranie wciąż coś się działo, dostaliśmy sporą dawkę potyczek i świetnych ujęć oraz finał w smoczej jaskini. Nie było nudno ani przez chwilę.

Produkcję wzbogaciły także elfy z Legolasem na czele. Wiem, że wielu ludzi ma z nim problem. Sama nie lubię w książkach czy filmach wyidealizowanych postaci, którym wszystko się udaje, ale, o dziwo, u Legolasa jakoś mi to szczególnie nie przeszkadzało. Nabijam się z niego, oczywiście, gdy surfuje na tarczy/skacze po beczkach/wskakuje na olifanta w „Powrocie króla”, ale mimo wszystko go lubię. Choć  myślałam, ze śmiechu nie wytrzymam, gdy Legolas się skaleczył i wyglądał na tak autentycznie tym zdziwionego… Poza tym Orlando Bloom naprawdę się w tej roli sprawdza. Śmiem twierdzić, że tutaj lepiej niż we „Władcy” – jest bardziej… surowy, zdystansowany.

Co do pozostałych elfów to też są wszechstronnie uzdolnione (jakżeby inaczej), ale wypadają całkiem nieźle. Pomijając króla elfów. Nadal sądzę, że bardziej przypomina królową, a brwi ukradł Thorinowi (i zapewne komuś jeszcze). Nie bijcie mnie, ja rozumiem, że on ma dużo fanów. Sama się cieszę, że zobaczyliśmy w końcu ojca Legolasa, bo to takie trochę smutne zawsze było, jak oni się przedstawiali we „Władcy pierścieni”: „Jestem Aragorn syn Arathorna. Jestem Gimli, syn Gloina. Jestem Legolas”. Oprócz tego zobaczyć mieliśmy też okazję Tauriel, która pojawiła się prawdopodobnie dlatego, żeby dać jakąkolwiek postać kobiecą (albo aby przekonać widzów, że Legolas jednak jest hetero… nevermind) i upchnąć ją w dziwny romans z Kilim. Czasem śmieszny, ale w gruncie rzeczy uroczy, więc nie będę się go czepiać.


Bilbo jak to Bilbo jest mały, sympatyczny i chwilami pociesznie nieporadny. Mogłoby co prawda być go tu odrobinkę więcej, skoro, halo, tytuł filmu to "HOBBIT"! A Bilbo mimo naprawdę dobrej gry Martina Freemana przewija się jedynie gdzieś tam w tle... Gandalf (Ian McKellen) tajemniczy bardziej niż zwykle ma swoją własną misję, której pokazanie na ekranie dało nam genialną scenę z Sauronem (bądźmy szczerzy, przedstawienie Saurona w ekranizacjach jest… wow), po której wymsknęło mi się: „przewińcie, chcę jeszcze raz!” Thorin (Richard Armitage) stracił nieco ze swego animuszu (choć balansowanie na pysku smoka jest wyczynem godnym prawie że elfa), za to dostaliśmy Luke’a Evansa w roli Barda.

Ale, co tu dużo mówić, bohaterem filmu był… SMAUG! Smok graficznie zrobiony niesamowicie w połączeniu z głębokim głosem Benedicta Cumberbatha – cudo. Mogłabym patrzeć i słuchać, słuchać i patrzeć. Non-stop. A poza tym czy ktoś jeszcze oprócz mnie sądzi, że Smaug powinien przetrwać "Hobbita" i zostać zwierzątkiem domowym Saurona? Zobaczcie, nawet ślepka mają podobne *_*

Efekty specjalne oczywiście na wysokim poziomie, muzyka charakterystyczna, idealnie dobrana. Kostiumy, charakteryzacja, scenografia - rewelacja, ale to raczej nic dziwnego. Wiedzieliśmy to jeszcze zanim tak naprawdę film pojawił się w kinach, prawda? . Całość – świetna. I nawet do „prawieśmierci” Kilego się nie przyczepię.

Kto jeszcze nie widział  - pędem do kina! :D


Książka vs. Film: Remis

sobota, 4 stycznia 2014

[63] Cień wiatru

Tytuł: Cień wiatru

Seria: Cmentarz Zapomnianych Książek #1

Autor: Carlos Ruiz Zafón

Wydawnictwo: MUZA SA

Liczba stron: 516

Czytałam już cztery książki Zafóna, dzięki którym szybko znalazł się on w gronie moich ulubionych autorów, jednak dopiero teraz miałam okazję zapoznać się z najsłynniejszą powieścią tego hiszpańskiego pisarza, wychwalanym wszędzie „Cieniem wiatru”. Czy naprawdę jest tak dobra, jak większość mówi?

Powieść rozgrywa się tak naprawdę na podwójnej płaszczyźnie. Pierwsza z nich to lata 40. i 50. XXw., kiedy to młody chłopak, Daniele Sempere, w miejscu zwanym Cmentarzem Zapomnianych Książek znajduje powieść tajemniczego Juliana Caraxa. Zafascynowany lekturą próbuje dowiedzieć się czegoś więcej o jej autorze. Tak oto rozpoczyna się niejako druga historia – pełne sekretów życie Juliana Caraxa i jego przyjaciół w czasie wojny domowej w Hiszpanii.

Akcja rozgrywa się dość powoli, ale powieść z pewnością nie jest nudna. Autor bardzo umiejętnie buduje napięcie, odkrywając tajemnice powoli, jedna po drugiej, prowadząc nas przez zwroty akcji i labirynt łamigłówek do widowiskowego finału.

Przeplatające się historie Daniela i Caraxa łączą się w intrygujący sposób. Choć muszę przyznać, że mimo mojej sympatii do młodego Sempere, który jest sympatycznym, wrażliwym, inteligentnym chłopakiem i jego przyjaciół (m.in. przezabawnego i jednocześnie mądrego Fermina – żebraka o burzliwej historii, komicznej, ale uroczej w swojej naiwności Bernardy, wyrozumiałego ojca i dzielnej Bei)  podczas retrospekcji zdarzało mi się całkowicie zapominać o ich istnieniu, tak bardzo pochłaniało mnie odkrywanie zawiłej historii Juliana – jego wielkiej miłości do Penelope, przyjaźni z wpływową rodziną Aldaya i problemów w rodzinnym domu.

Postacie są doskonale nakreślone, czego czasami brakowało mi w poprzednich powieściach Zafóna, które były krótsze, a ich bohaterowie czasami mieli niezbyt rozwiniętą osobowość. Tutaj jest zupełnie inaczej. Każdy jest inny, każdy coś ukrywa. Nie ma też jednoznacznie złych i dobrych – wszystkich ukształtowało po prostu życie. Choć czarny charakter da się wyodrębnić, jednak i jemu w pewnym momencie historii współczujemy.

Język jest… oj dobra, to Zafón, wiadomo, że język jest rewelacyjny. Mówię serio, stylistycznie jest przepięknie. Uwielbiam opisy tego autora. No a poza tym „Cień wiatru” jest pełen przepięknych cytatów, przez co gdzieś widziałam opinię, że trochę to podobne do Coelho. Może i tak, ale tutaj jest jeszcze coś poza cytatami.

Czytając tę książkę można również niemal poczuć na jej kartach magiczny klimat Barcelony. Widać, że pisanie o swoim rodzinnym mieście wychodzi autorowi najlepiej, bo jego „Marina” miała tę samą wspaniałą zaletę.

Bohaterowie Zafóna nie są idealni. Często dokonują złych wyborów i sami sprowadzają na siebie nieszczęście. Ale przecież błędy są ludzką rzeczą, wszyscy je popełniamy. Nie zawsze ma to jednak tak poważne konsekwencje, ale zdarza się, że pewne decyzje zwyczajnie nas gubią i pociągają za sobą szereg tragedii. „Cień wiatru” idealnie to pokazuje.  


Z pewnością sięgnę po kolejne części serii o Cmentarzu Zapomnianych Książek. Jestem „Cieniem wiatru” absolutnie oczarowana. Wielowątkowa fabuła, niepowtarzalna atmosfera i postacie z krwi i kości, gwarantują kilka przyjemnie spędzonych wieczorów. 


Cytat:
"Śmierć ma w sobie coś takiego, że w każdym wzbudza wrażliwość. Stojąc przy trumnie, wszyscy widzimy tylko to, co dobre, lub to, co zobaczyć chcemy."

Ocena: 10/10

Recenzja bierze udział w wyzwaniach:


czwartek, 2 stycznia 2014

Żegnaj 2013!

Witajcie w Nowym Roku! Oby był lepszy niż poprzedni! :)

To podsumowanie miało być 1 stycznia, ale jakoś... nie wyszło. Jestem leniwym człowiekiem.
Wiem! Zrobię postanowienie noworoczne, żeby nie być leniwa!

W 2013 roku opublikowałam 43 recenzje, 9 notek Top 10 (które, swoją drogą, strasznie ostatnio zaniedbałam), 5 notek z cyklu Na szklanym ekranie, 3 notki nowego cyklu Abecadło i podsumowania każdego miesiąca oprócz grudnia.  Wzięłam udział w kilku konkursach, w dwóch zabawach blogowych: Liebster Award oraz Versatile Blog. Nawiązałam pierwszą współpracę  - z wydawnictwem Media Rodzina. 

W grudniu najwyższą ocenę (6) otrzymała książka "Harry Potter i Insygnia Śmierci" J.K Rowling. 

Książką listopada w Waszej ankiecie została "Elena. Wygrać z losem" autorstwa Nele Neuhaus.

Ankieta z grudnia pojawi się w przeciągu kilku dni ;)

A teraz...

Najlepsze przeczytane w 2013


P.S. "Delirium" liczy się jako cała seria ;)

W nowym roku zamierzam wziąć udział w wyzwaniu Ocalić od zapomnienia i podjąć wyzwanie 30-day Book Challenge.

Planuję też odkurzyć nieco Top10 i przemóc się wreszcie, obejrzeć drugi raz "Wiedźmina" i zrecenzować w cyklu Na szklanym erkanieChociaż, jeśli chodzi o recenzje filmów, to na pierwszy rzut pójdzie zapewne "Hobbit", na którego się za godzinę wybieram. A pierwszą recenzją książkową będzie "Cień wiatru"           C. R. Zafóna

Jeśli chodzi o kwestie blogowe - myślę, że to był dobry rok. W dużej mierze dzięki Wam, moim czytelnikom. Blogosfera jest świetna dzięki takim jak Wy ludziom, którzy swoimi opiniami znacząco ją wzbogacają. Dziękuję Wam za to, że przez ten rok byliście ze mną i mam nadzieję, że będziecie nadal.





Popularne posty

The Hunger Games 32x32 Logo