Poszczególne części:
- Eragon
- Najstarszy
- Brisingr
- Dziedzictwo
Wydawnictwo: MAG
Swój sukces „Eragon” zawdzięcza w dużej mierze promocji. O
książce w krótkim czasie zrobiło się bardzo głośno, przedstawiano ją jako arcydzieło
„cudownego dziecka”, bowiem Christopher Paolini wpadł na pomysł napisania jej w
wieku piętnastu lat. Podkreślam: wpadł
na pomysł. Powieść została wydana, gdy jej autorowi stuknęła już
dziewiętnastka, w dodatku początkowo w
wydawnictwie jego rodziców. Ponadto cykl miał być trylogią, tylko że
ostatecznie ta trylogia… ma cztery części. W Polsce nawet pięć!
Cała seria „Dziedzictwo”, której akcja rozgrywa się w magicznej krainie Alagaesii,
opowiada o nastoletnim Eragonie, chłopcu wychowywanym przez ciotkę i wujka, nie
znającym własnych rodziców, który
pewnego dnia znajduje niezwykły kamień. Chyba nie zdradzę zbyt wiele,
oznajmiając, że kamień okazuje się smoczym jajem. Wykluwa się z niego smoczyca
Saphira, a prosty, wychowany na wsi, Eragon zostaje żywą legendą – pierwszym Smoczym
Jeźdźcem od wielu lat. Ścigany przez żołnierzy króla Galbatorixa (okrutnego
tyrana, który podstępem zdobył władzę) chłopak musi wraz ze starym bajarzem
uciekać z rodzinnej miejscowości. Wkrótce bajarz Brom staje się jego mentorem,
a Eragon postanawia przyłączyć się do Vardenów – buntowników, walczących z
Galbatorixem. Jak się pewnie domyślacie, główny bohater wraz ze swoim smokiem
przeżyje wiele niebezpieczeństw, spotka wielką miłość, zdobędzie nowych
przyjaciół i wrogów, pozna tajemnicę własnej przeszłości itd. Odwiedzi też
krainę elfów, siedziby zamieszkiwane przez krasnoludów oraz dawną ojczyznę Smoczych
Jeźdźców. Nauczy się władać mieczem i magią.
Jeśli chodzi o stylistykę, to dialogi naprawdę w porządku, opisy emocji…
chwilami zbyt patetyczne, natomiast przez niektóre opisy trudno przebrnąć. Język momentami bardzo ciężki, jakby Paolini chciał nam na siłę udowodnić, że jest dojrzałym pisarzem. Napisy
z tyłu okładki głoszą, że „czytając tę książkę, czuje się od razu, że napisała
ją młoda osoba. Koleś wrzucił na strony książki teksty zrozumiałe dla ludzi w
jego wieku”. Ja takowych tekstów nie
znalazłam.
Fabuła bardzo schematyczna. Christopher Paolini tak naprawdę nie pokazuje niczego
nowego, wykorzystuje znane i sprawdzone motywy. Mamy biedną sierotę, która
ratuje świat od „tego złego”. Mamy wojny
i bitwy, konsekwentnie przez wyżej wymienioną sierotę wygrywane. Mamy naród
nieświadomy tego, kto naprawdę jest zły. I mamy opowieść o odwadze, słusznych
wyborach i poświęceniu. W całej serii jest jednak tak wiele wątków, układających się w
spójną całość, że pomimo, iż od początku domyślamy się zakończenia, czytamy dość szybko i chętnie. Przynajmniej ja
czytałam. „Dziedzictwo” o dziwo, nawet mnie wciągnęło. Wartka akcja i postacie,
które dojrzewają wraz z powieścią (i chyba samym autorem) sprawiły, że nie
nudziłam się przy lekturze.
Mówiąc o postaciach… Sam Eragon z początku jest dość naiwny i dziecinny, ale nie należy do tego typu głównego bohatera, którego co druga scenę mamy ochotę za jego naiwność udusić (jak Kelsey z „Klątwy tygrysa”), z biegiem czasu zaczynamy go nawet lubić. Najbardziej z całej serii polubiłam Broma – po prostu za całokształt. Interesujący jest też Murtagh (zwłaszcza w ostatniej części), Nasuada (urodzona przywódczyni), Saphira (smoczyca z poczuciem humoru), zielarka Angela (najbardziej tajemnicza bohaterka) i jej kotołak Solembum. Aryi też nie mogę nic zarzucić. Ba, mogę ją za coś pochwalić – za rozsądek. Elfka nie chce wiązać się z Eragonem, bo jest od niego ponad sto lat starsza, a w obecnej fantastyce rzadko zdarza się, by taka różnica wieku przeszkadzała w związku (patrz: „Zmierzch).
Świat skonstruowany przez Paoliniego nie odbiega zbytnio od innych książek
fantasy, więc nie będę się nad nim zbytnio rozwodzić. Podoba mi się sposób, w
jaki przedstawiona jest w nim magia – coś więcej niż machanie ręką czy różdżką.
W Alagaesii magia to przede wszystkim odpowiedzialność.
Ze wszystkich ras w „Dziedzictwie” na uwagę zasługują kotołaki. Dość
oryginalne, ciekawe i tajemnicze. Chadzają zawsze własnymi ścieżkami, ich
intencje są trudne do odgadnięcia. Dobre wrażenie psuje jednak scena, w której
negocjują z Nasuadą warunki sojuszu. Ich żądania są wręcz śmiesznie zwyczajne i
mam wrażenie, że przeciętny dachowiec miałby podobne, a przecież autor usilnie
próbuje nam udowodnić, że kotołaki zwykłymi dachowcami nie są.
W serii o Eragonie można doszukać się tylu podobieństw do „Władcy pierścieni”,
że nie sposób ich wszystkich wymienić. Charakterystyka elfów i ich pochodzenie
są wyraźnie wzorowane na tych tolkienowskich.
Urgale to przerobieni orkowie, Ra`zacowie – mroczni jeźdźcy, mamy nawet
żyjące drzewo (niczym enty u Tolkiena). To tylko niektóre z podobieństw. Co
prawda ciężko napisać fantasy, które nie będzie miało czegoś wspólnego z
książkami o Śródziemiu, jednak podobieństwo zakończenia to już spora przesada.
Najlepiej wypadły moim zdaniem pierwsza i ostania część. W dwóch pozostałych
najciekawsze są moim zdaniem lekcje Eragona u elfów. I przeszłość Broma.
Ogólnie miałam chwilami wrażenie, że autor chce się przed nami popisać swoją elokwencją i dość usilnie narzucić własne poglądy na pewne sprawy, np. religię.
Oprawa graficzna przypadła mi do gustu, smoki na okładce naprawdę mi się
podobały. Z przodu każdej części mamy mapkę, z tyłu – słowniczek pradawnej
mowy.
Będę miłosierna i nie wypowiem się o filmie na podstawie książki. Będę miłosierna i opiszę go tylko jednym słowem: dno.
Na koniec dodam, że polski wydawca, nastawiony najwyraźniej jedynie na zysk,
zupełnie niepotrzebnie podzielił ostatnią część „Dziedzictwa” na dwie. Mapka
znalazła się w pierwszej, słowniczek w drugiej. Zabieg irytujący i kompletnie
pozbawiony sensu. Cóż… Polak potrafi : )
Mimo tych wszystkich wad polecam. Wbrew pozorom lubię tę książkę i to bardzo. Za smoki, magię, smoki, przygodę, smoki, postacie i smoki. A wspominałam już o smokach?
Cytat:
„Potwory umysłu są znacznie gorsze niż te istniejące
naprawdę. Strach, zwątpienie i nienawiść okaleczyły więcej osób niż
jakiekolwiek zwierzęta.”
Ocena: 7/10
Spróbuję przeczytać pierwszą część, miałam już taką okazję, ale opis książki nie zainteresował mnie, Twoja recenzja - owszem :)
OdpowiedzUsuńMnie opis też nie zainteresował - irytuje mnie porównywanie kolejnych książek do "Harry`ego Pottera", zwłaszcza, że te dwie serie mają ze sobą niewiele wspólnego :/
UsuńMyślę, że to właśnie taki chwyt reklamowy - żeby zachęcić czytelników porównując jakieś serie do Harry'ego.
UsuńOch, wiem, że to taki chwyt reklamowy, ale ja uważam ten chwyt za żałosny
UsuńUwielbiam te trylogie, które przeradzają się w tasiemce. Czego się nie robi dla kasy.
OdpowiedzUsuńA ja grałam w Eragona na playstation i było niesamowicie!
Uwielbiam ten cykl i do przeczytania pozostał mi już tylko ostatni tom - Dziedzictwo. A raczej dwa tomy ostatniej części :D Jestem ogromnie ciekawa zakończenia :) A co do filmu to całkowicie się z Tobą zgadzam! Niestety...
OdpowiedzUsuńOstatni tom wyszedł naprawdę super, a w filmie największym problemem było chyba pominięcie tak dużej ilości wątków i ogółem brak zgodności z książką.
Usuńnie czytałam, bo to raczej nie moje kliamty, ale wiem, że wielu osobom się podoba, więc może kiedyś się skuszę :)
OdpowiedzUsuńJa mam a półce Eragona i musze się w końcu zabrać:D
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całą serię. Miejscami się nudziłam (typu: Eraś u krasnoludów, albo co też ciekawego robią mrówki w lesie), ale ogólnie rzecz biorąc, nawet mi się spodobało. Szczególnie Murtagh <3
OdpowiedzUsuńFilm - klęska totalna. No żeby Arya była ruda?! Nie chce mi się wymienać błędów, a było ich sporo. Najlepiej, żeby nakręcili od nowa. Zgodnie z powieścią. I minimum 4 części :)
Mam pytanko. Zanalizujesz "Miasto kości"? Cassandra Clare też pisze fenomenalne książki :)
Pozdrawiam :)