Autor: Carlos Ruiz Zafón
Wydawnictwo: MUZA SA
Pamiętacie moje poprzednie recenzje książek Zafóna? Zawsze
się nimi zachwycałam, choć ostatnio przeze mnie przeczytana książka tego autora
(tj. „Światła września”) trąciła już pewnym utartym schematem. Bałam się
bardzo, że przy „Marinie” będzie to jeszcze bardziej odczuwalne. Na szczęście
moje obawy się nie sprawdziły.
Sam autor pisze w przedmowie, że „Marina” jest jego dziełem,
które darzy największym sentymentem. I chyba rozumiem dlaczego.
Fabuła jest, jak to u Zafóna, świetnie skonstruowana. Wciąga
błyskawicznie. Akcja mknie do przodu i im dalej czytamy, tym trudniej nam
odłożyć lekturę.
Nastoletni Oskar mieszka w szkole z internatem. Z rodziną nie
ma kontaktu prawie wcale, tak naprawdę ma tylko jednego przyjaciela i często
czuje się samotny. Wszystko się zmienia, gdy podczas jednego ze swoich zwykłych
spacerów po starych zakątkach Barcelony postanawia zwiedzić pewien z pozoru
opuszczony dom. Niebawem poznaje jego mieszkankę Marinę – rówieśniczkę, która
bardzo mocno go fascynuje. Wspólnie natrafiają na trop zagadkowej historii
pewnej damy w czerni. Kim jest ta kobieta? Czy można jej pomóc? Co łączy ją i starą
oranżerię wypełnioną przerażającymi kukłami? Jaką rolę ogrywa w tej historii
dziwny album pełen zdjęć ludzi o zdeformowanych ciałach?
Oskar to chłopiec z krwi i kości. Popełnia błędy, nawet
sporo, bywa naiwny i impulsywny. Jest też jednak wrażliwym, inteligentnym
nastolatkiem, poszukującym swojego miejsca na świecie. Jest naprawdę bardzo
prawdziwy. Marina z kolei wydaje się nieco nierzeczywista, ulotna odrobinę, ale
nie szkodzi to powieści. Wręcz przeciwnie. Ta nad wiek dojrzała, obdarzona
bujną fantazją, mądra dziewczyna idealnie wpasowuje się w klimat tej historii.
Podobnie jak jej staroświecki ojciec o nienagannych manierach, który dla Oskara
staje się największym autorytetem. Relacje między tymi trzema postaciami są doskonale
opisane i sprawiają, że czytelnik momentalnie się do tych bohaterów przywiązuje.
„Marinę” poznajemy z punktu widzenia Oskara, który jest
narratorem powieści. Pozwala nam to wczuć się w przeżywane przez niego
przygody. Przepiękne opisy jeszcze nam
to ułatwiają, choć muszę przyznać, że chwilami albo autor przesadził z
udziwnieniami, albo (co chyba bardziej prawdopodobna) tłumacz zaszalał, bo
spotykamy takie kwiatki jak „pień wypełniony napisami”. ]
Znów odczułam tajemniczy klimat i grozę powieści, które tak
mi się podobały w „Księciu mgły”.
Jak już wspomniałam, bałam się schematyczności, jednak,
mimo, że trochę jej było, nie zaszkodziła całości.
„Marina” to książka bardzo mądra i jakby dojrzalsza od
poprzednich trzech powieści Zafóna, które czytałam. To nie tylko opowieść o
przyjaźni, miłości, marzeniach (spełnionych lub nie), samotności i
autorytetach. „Marina” uczy, że wszystko w życiu ma swój czas i że nie powinno się ingerować w prawa natury.
Mówi o rzeczach trudnych: o śmierci i przemijaniu. Ostrzega przed próbami
zmieniania losu. Pokazuje, że jest on nieuchronny.
Wzruszające zakończenie dopełnia tę historię w taki sposób,
że lepiej chyba się nie da.
Polecam wszystkie książki Zafóna. „Marinę” szczególnie.
Cytat:
"Ocean czasu - chcemy czy nie - zawsze zwraca nam to, co w nim kiedyś pogrzebaliśmy"
Ocena: 9/10
Czytałam tylko dwie książki Zafona, bardzo mi się podobały, a skoro Marina jest jeszcze dojrzalszą lekturą, niż te dwie poprzednie, to chętnie ją w końcu poznam. Swoją drogą, chętnie zobaczyłabym więcej tych językowych kwiatków, które wynikły z szaleństw autora i tłumacza :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Bywało parę tych kwiatków, ale już oddałam książkę i ich nie pamiętam ;d
UsuńNigdy nie słyszałam o tym autorze. I chyba się jednak nie przekonam. Raczej nie mój gust :D
OdpowiedzUsuńAle skoro ją tak wysoko oceniasz... to może i się skuszę.
Zachęcam ;)
UsuńJak do tej pory, niestety miałam okazję przeczytać tylko "Światła września" tego autora, aczkolwiek na półce czekają: "Cień wiatru", "Pałac północy" i "Książę mgły". Mam nadzieję, że wszystkie trzy spełnią oczekiwania, które wobec nich narzuciłam. O "Marinie" słyszałam chyba same pozytywne recenzje jak dotąd więc oczywiście - mam wielką ochotę na jej przeczytanie. :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że Zafon (mimo, że przeczytałam tylko jedną jego książkę, wysuwam wnioski ;D) ma bardzo specyficzny styl i naprawdę wielki talent do poruszania wyobraźnią czytelnika. :)
Oczywiście przemiła recenzja, którą jeszcze sympatyczniej się czytało. :)
Pozdrawiam!
Sherry
Tak, masz rację, Zafón ma specyficzne styl. Osobiście uwielbiam jego opisy. To jeden z moich ulubionych autorów. "Cień wiatru" dopiero przede mną. "Światła września" podobały mi się, ale chyba jak nav razie to najmniej z książek tego autora ;)
UsuńCzytałam „Księcia mgły” oraz „Pałac Północy” tego autora i książki bardzo mi się spodobały. Teraz na półce leżą „Światła września”, jednakże... niezbyt wielką mam ochotę czytać, boję się schematyczności. ;( Ale po „Marinę” bardzo chętnie bym sięgnęła. We wtorek będę w bibliotece, jak znajdę to wypożyczę. ;)
OdpowiedzUsuńZnaczy, "Światła września" podobały mi się najmniej, ale myślę, że też są warte uwagi. Aczkolwiek "Marina" jeszcze bardziej. :)
UsuńJakoś nie mogę się przekonać i wreszcie sięgnąć po którąś z powieści tego autora :D Nie wiem, czy by mi się spodobały, czytałam różne opinie :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że przypadłyby Ci do gustu ;)
UsuńCiągle sobie powtarzam, że przeczytam coś tego autora. Nigdy mi to nie wychodzi. Może, jak znajdę więcej czasu.. Ta książka wydaje się być bardzo ciekawa, cieszę się, że nie zmieniłaś zdania, co do tego pisarza. :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że już nie zmienię, bo jak na razie to Zafón jest w czołówce moich ulubionych pisarzy^^
Usuń