Harry Potter Broom -->

sobota, 22 grudnia 2012

[18] Opowiadania bożonarodzeniowe

Tytuł: Opowiadania Bożonarodzeniowe

Autor: Bruno Ferrero

Wydawnictwo: Wydawnictwo Salezjańskie


"Opowiadania bożonarodzeniowe" to zbiór sześćdziesięciu przepięknych, pełnych ciepła opowieści o świętach. Uczą, bawią, nadają się zarówno do czytania dzieciom, jak i dla dorosłych. Skłaniają do zadumy i refleksji. Pokazują, o co naprawdę chodzi w Świętach Bożego narodzenia.

Można je czytać wiele razy, a nigdy się nie znudzą. Napisane są prostym, zgrabnym stylem. Każde z nich ma najwyżej kilka stron, więc czyta się je bardzo szybko, a każde  sprawia, że chcemy poznać więcej opowiastek.

To opowiadania zarówno nowe, jak i te, które znamy od lat, zebrane w jednej dwustu-stronicowej książeczce, o uroczej, delikatnej okładce. Pierwsze litery tytułów napisano ozdobną, cieszącą oko szarą czcionką.

Każda opowieść poprzedzona jest jednym lub dwoma króciutkimi zdaniami, zawierającymi przesłanie danej opowiastki.

Trudno mi wskazać swoje ulubione opowiadanie, uwielbiam je wszystkie. Do moich ukochanych z pewnością należą:
  • Tatuś na Boże Narodzenie - o chłopcu, którego pozornie niemożliwe do zrealizowania świąteczne marzenie się spełniło
  • Tunika Idrisa - o tym, jak ważne są uczucia ludzkie
  • Najinteligentniejszy syn - o tym, co naprawdę ważne
  • Maleńka - o małej dziewczynce, potrafiącej cieszyć się życiem, jak nikt inny
  • Staruszka, która czekała na Boga - o tym, jak często nie dostrzegamy dobra w drugim człowieku
  • Paczuszka w złocistym kolorze - o tym, jak niewiele trzeba, by wywołać uśmiech na twarzy drugiego człowieka.
Idealna książeczka na Boże Narodzenie. Prosta i niepozorna, a zawiera tyle ciepła i mądrości. 

Cytat: 
"- Hurra - krzyknęła Hela, gdy zostały same w domu - Paczuszka wróciła do nas! Ale teraz, babciu, powiedz mi, co jest tam w środku?
- Nic specjalnego - odpowiedziała babcia - jedynie trochę miłości"

Ocena: 7/10

To by była taka recenzja z okazji świąt. Znowu nie zdążyłam w tym tygodniu dodać Top 10, przepraszam, ale tak czasami będzie. 



Życzę Wam wszystkim zdrowych, spokojnych, radosnych i rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia. Żeby były czymś więcej, niż tylko Kevinem na Polsacie. Żeby zostawiły w nas trwały ślad i taką dawkę pozytywnej energii, aby starczyła na cały rok. 



niedziela, 16 grudnia 2012

[17] GONE. Faza pierwsza: Niepokój

Tytuł: Faza pierwsza: Niepokój

Seria: GONE: Zniknęli #1


Autor: Michael Grant

Wydawnictwo: Jaguar



Po „Gone” sięgnęłam zachęcona pochlebnymi recenzjami, na które natrafiłam w Internecie. I… Dziękuję wszystkim, którzy te recenzje pisali. Dzięki Wam poznałam kolejną świetną serię. 

Opowiada ona o obszarze oddzielonym od świata dziwną barierą. Obszarze, z którego pewnego dnia znikają wszyscy powyżej piętnastego roku życia. Zostają dzieci i muszą jakoś żyć dalej. Ten obszar to ETAP – Ekstremalne Terytorium Alei Promieniotwórczej. W jego centrum znajduje się stara elektrownia. To prawdopodobnie tam wszystko się zaczęło...

Życie w ETAPie nie jest proste. Nastolatki nie są przygotowane do samodzielnego życia. A trzeba coś jeść, pić, opiekować się maluchami i poradzić sobie z tęsknotą za bliskimi. Najlepiej byłoby też odkryć, co spowodowało zniknięcie wszystkich dorosłych. Chaos jest wszechobecny. Pozbawieni nadzoru chuligani szybko dają się we znaki pozostałym mieszkańcom miasteczka Perdido Beach. Nikt nad tym wszystkim nie panuje. W dodatku mają miejsce dziwne mutacje – zarówno u ludzi jak i u zwierząt. Pojawiają się latające węże i mówiące kojoty, a niektóre dzieciaki zyskują dodatkowe moce – panowanie nad grawitacją, niewidzialność, teleportacja, strzelanie ogniem z dłoni itp. Do tego wszystkiego nad mieszkańcami ETAPu wisi niepokój, że w dniu swoich piętnastych urodzin oni również znikną. 

Sam Temple, główny bohater, ma już prawie piętnaście lat. To skromny, inteligentny chłopak, posiadający spore zdolności przywódcze. Dzięki bohaterskiej akcji i zachowaniu zimnej krwi, pozostałe dzieci darzą go zaufaniem. Choć niechętnie, chłopak zaczyna czuć się odpowiedzialny za ich los. Jednak zaprowadzić porządek w tej dziwnej nowej rzeczywistości nie jest łatwo, a już z pewnością nie ułatwiają tego uczniowie Coates Academy – szkoły dla trudnej młodzieży, którzy szybko zdobywają władzę w mieście. Ich rządy są bezlitosne. 

W „Gone” występuje mnóstwo bohaterów. Polubiłam zwłaszcza Sama oraz Genialną Astrid o nieprzeciętnej inteligencji i ogromnych pokładach cierpliwości w stosunku do jej pięcioletniego, cierpiącego na autyzm braciszka, Pete’a. Ten chłopiec o silnych zdolnościach teleportacyjnych wydaje się być w jakiś dziwny sposób powiązany z ETAPem. 

Sympatię wzbudzają także Edilio oraz Lana, która jest typem samotniczki, a jej najlepszy towarzysz to pies Patrick.  Na podziw zasługuje też moi m zdaniem Mary, opiekująca się przedszkolem. Nie cierpię za to Quina, najlepszego przyjaciela Sama z czasów przed ETAPem. Irytował mnie jak nikt inny, nawet okrutni Caine i Drake, złośliwa Diana oraz cała reszta bandy z Coates czy osiłek Orc i podlizujący mu się Howard, bo oni byli po prostu przedstawieni jako ci źli, podczas gdy autor chyba stara się, byśmy kibicowali Quinowi, pomimo że popełnia on tyle głupot i potrafi zdradzić przyjaciół. Ogólnie postacie są świetnie wykreowane, każdy jest zupełnie inny. Historię poznajemy z różnych punktów widzenia, co jest interesującym zabiegiem. 

Język Michaela Granta jest prosty, ale nie prymitywny. Akcja jest wartka, przynajmniej w drugiej połowie książki. Przez pierwsze sto stron powieść zapowiada się średnio, ale radzę się nie zniechęcać  - dalej jest coraz lepiej. Problematyka dość interesująca. Jak samodzielne mogą być dzieci? Jak zachowują się ludzie wobec siebie, gdy przychodzi im walczyć o przetrwanie? Jak zapanować nad społeczeństwem kompletnie nieprzystosowanym do życia bez dorosłych? Jak odnaleźć się w nowych warunkach i sytuacji?

Jak chyba w każdej książce młodzieżowej, tak również w „Gone” występuje wątek romantyczny. Jest on jednak przedstawiony w sposób naturalny i, co ważne, nie wysuwa się na pierwszy plan. 

Z przodu książki mamy dwie mapki: Perdido Beach oraz całego Etapu. Bywają przydatne. Okładka... no cóż, nie najwyższych lotów, według mnie - nie lubię ludzi na okładkach. 

Krótko mówiąc – „Gone. Faza pierwsza: niepokój” to świetna książka dla wielbicieli opowieści z dużą ilością akcji i bohaterów. I nie tylko dla nich. Polecam wszystkim.


Cytat:
"Świat jest taki, jakim go uczynimy. Ale myślę też, że czasami możemy prosić Boga o pomoc, a On pomoże. Czasami mi się wydaje, że siada i mówi: "Jejku, co te głupki teraz wyprawiają, chyba lepiej trochę im pomóc"

Ocena: 8/10

Przepraszam za to małe, jednodniowe opóźnienie. I za brak Top 10 w tym tygodniu. Powód? Nauczyciele chyba zauważyli, że nie ma z czego wystawiać ocen semestralnych i w szkole nawał sprawdzianów. Poza tym... ogarnęło mnie już przedświąteczne lenistwo : )

sobota, 8 grudnia 2012

[16] Dzieje Tristana i Izoldy

Tytuł: Dzieje Tristana i Izoldy

Autor: Joseph  Bedier

Wydawnictwo: GREG



Wyjątkowo zrecenzuję szkolną lekturę. Nie, żebym nie miała o czym pisać, ale… dobra, nie mam o czym pisać. Ostatnio brakuje mi czasu na jakieś fajne książki. Poza tym żadna lektura już długo tak mnie nie zirytowała. Przygotujcie się więc na krótką recenzję pełną narzekań.

Biorę na celownik romans rycerski, „Dzieje Tristana i Izoldy” odtworzone przez J. Bediera. Podobno piękna historia o miłości silniejszej niż śmierć. Podobno romans wszechczasów. No właśnie – podobno…

Głównymi bohaterami tej opowieści są… tak, zgadliście, Tristan i Izolda. On jest zdolnym, inteligentnym, odważnym, przystojnym i tak dalej młodzieńcem (ideał niczym zmierzchowy Edłord). Wychowywany przez przyjaciela ojca, na skutek wielu okoliczności trafia na dwór swojego wuja, Marka i odtąd tam mieszka. Królowi potrzeba żony i Tristan zostaje po nią wysłany. Izoldę wygrywa w pojedynku (mogłabym się czepiać uprzedmiotowiania kobiety, ale sobie odpuszczę, takie były realia epoki). Matka dziewczyny przygotowuje wywar miłosny dla niej i Marka (cóż za brak wiary w urok króla), jednak przez pomyłkę podczas podróży wypijają go Izolda z Tristanem. I kwitnie ta ich niewłaściwa, zdradziecka „miłość”.

Właśnie nazywania skutków jakiegoś eliksiru „miłością” nie mogę przetrawić. Wiem, wiem, elementy fantastyczne i tak dalej. Ale ja nie przywykłam do takich książek. Eliksir miłosny kojarzę wyłącznie ze sceną, w której zażył go Ron w „Harrym Potterze” (uwielbiam tą scenę : D). Nigdy chyba nie zrozumiem, że można to nazwać prawdziwym uczuciem. Ludzie! To były czary, a nie żadna miłość. Namiętność, może. Ale nie miłość!

Ponadto nie cierpię głównych bohaterów, a narrator usilnie trzyma ich stronę, niezależnie od tego, co by zrobili. Tristana jeszcze jakoś trawię, choć w scenie, gdy uczy psa cicho polować, bijąc go, mam ochotę sama mu przyłożyć. Ale Izolda, gdy, bojąc się o swój sekret, nakazała sługom zabić najlepszą przyjaciółkę, po czym rozpaczała i wyzywała ich od morderców, zdrowo przegięła. Ja rozumiem, że kobieta zmienną jest, ale bez przesady! Czuję się jak osoba pozbawiona uczuć, ale nie było mi żal tej dwójki ani przez chwilę. 

Przepraszam, ale nie trafia do mnie tłumaczenie, że tą książkę należy odbierać jako baśń itp. Nie i już!

Realia epoki ukazane co prawda dobrze, reszta postaci nie aż taka zła (chociaż dobra wcale). Język znośny, dialogi… no typowe dla szkolnej lektury. Technicznie jest dobrze. Gdyby tylko wyciąć fabułę…

No i ja się pytam: co ta książka robi w kanonie lektur szkolnych?! Nie powinna przypadkiem przekazywać nam jakichś wartości? A tu jakie mamy? Albo masz chłopaka albo przyjaciółki czy co? Odurz się eliksirem to się zakochasz?

Mam wrażenie, że część lektur powstała po to, żeby zniechęcić ludzi do czytania książek. 

Nie polecam. A jak już będziecie to omawiać  - łączę się w bólu.


Cytat:
"Szaleństwo to nie odwaga"

Ocena: 3/10



środa, 5 grudnia 2012

Top 10: Ulubione postacie męskie w literaturze (dorosłe)


Dziś pora na... Ulubione postacie męskie w literaturze  (dorosłe)!

Ranking najlepszych postaci męskich, podobnie jak kobiecych podzieliłam na dwie części (dorośli i młodzież). Oto pierwsza z nich:

1. Severus Snape
z "Harry`ego Pottera"


Snape jest chyba najlepszą postacią z HP. Tajemniczy, groźny, inteligentny, skryty. Z twarzą pozbawioną wszelkich emocji. Do końca ciężko jest określić motywy, które nim kierują, aż do ostatniej części nie wiemy, po której tak naprawdę stoi stronie. Jego historia wzrusza i ukazuje go w zupełnie innym świetle.
No i aktorsko w filmie wypadł rewelacyjnie.


2. Geralt 
z "Wiedźmina"



Wstawiam znaleziony na deviantarcie obrazek, a nie zdjęcie, bo jak widzę jakiekolwiek postacie z ekranizacji to aż brak mi słów. Geralt jest... pełen sprzeczności. To w gruncie rzeczy płatny morderca (na potwory), ale bezmyślnie nie zabija. Ma polować na potwory, twierdzi, że od polityki trzyma się z daleka, ale, choć nie z własnej woli, odgrywa w niej znaczącą rolę. Jest okrutny, a jednocześnie szlachetny i honorowy. Twierdzi, że ludzkich uczuć nie posiada, ale za Ciri i Yennefer gotów jest zrobić wszystko. Kocha tylko jedną kobietę, ale kocha się z... no, z pewnością z więcej niż jedną xD I jest mistrzem ciętej riposty.


3. Syriusz Black
z "Harry'ego Pottera"


Syriusz (nazywany też Łapą) siedział niewinnie w więzieniu przez 13 lat. Jako jedynemu udało mu się uciec, co dowodzi jego sprytowi i inteligencji. Jest indywidualistą, potrafi wyłamywać się ze schematów. Ma ogromne poczucie humoru, nigdy się nie poddaje. Lojalny wobec przyjaciół, okrutny wobec wrogów. Potrafi zamieniać się w psa (nie wiem, jak według was, ale moim zdaniem ta umiejętność to +10 do fajności :D)


4. Jaskier
z "Wiedźmina"


Jaskra uwielbiam za jego poczucie humoru. Za to, że przy niemal wszystkich scenach z nim, na twarzy czytelnika pojawia się uśmiech. Za problemy z tymi wszystkimi kobietami, którym złamał serca (sporo ich było). Za to... za to, że po prostu jest Jaskrem. Wnosi do "Wiedźmina" taki jasny promyczek. Poza tym, jest poetą i śpiewakiem. I jak tu takiego nie lubić? Geralt określił go tak: "Masz lat blisko 40, wyglądasz na blisko 30, myślisz, że masz nieco ponad 20, a zachowujesz się tak, jakbyś miał niecałe 10"


5. Remus Lupin
z "Harry'ego Pottera"


Lupin jest jednym z Huncwotów, co już praktycznie samo w sobie kwalifikuje go do tego zestawienia. Jest w dodatku bardzo inteligentnym, utalentowanym,skromnym i lojalnym człowiekiem. Ma nieco zaniżone poczucie własnej wartości. Wilkołak, który dzięki pomocy przyjaciół, jakoś sobie radzi z tym "małym futerkowym problemem". Prawdopodobnie najlepszy nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią, jakiego kiedykolwiek miał Hogwart.


6. Arsene Lupin
z "Arene'a Lupina"


Naprawdę rzadko się zdarza, żeby główny bohater należał do moich ulubionych. Arsene jest jednak wyjątkowy. To prawdziwy dżentelmen włamywacz. Okrada wyłącznie bogatych, nie krzywdzi kobiet (większość z nich uwodzi). Nie zabija. Żaden detektyw nie potrafi go powstrzymać, gdyż jest to złodziej o niebywałej inteligencji i sprycie. Przygotowany na każdą okoliczność. Po prostu ma klasę.


7. Aragorn 
z "Władcy Pierścieni"


Aragorn to prawdziwy król. Odważny, lojalny, dbający o dobro swoich poddanych. W dodatku ma dar uzdrawiania. Człowiek o olbrzymiej mądrości i dobrym sercu. Pewny siebie, ale nie wywyższający się. Idealny przywódca. Nigdy nie zostawi przyjaciół w potrzebie. Dla dobra sprawy jest gotów poświęcić własne życie. 


8. Brom
z "Dziedzictwa"


Zdecydowanie najlepsza postać z całej serii, choć występuje głównie w pierwszej części. Tajemniczy i skryty posiada olbrzymią wiedzę. W swoim życiu dokonał wielu rzeczy (w tym stworzył grupę buntowników, którą przez jakiś czas przewodził). Oddał życie za własnego syna i mimo, że nie wychowywał go, zrobił dla niego tyle ile mógł. 


9. Gandalf
z "Władcy Pierścieni"


Gandalf to taki typowy stary mag. Z długą siwą brodą i włosami oraz wiedzą tak ogromną, że aż nie do opisania. Odważny i waleczny, jak wielkiemu przywódcy i idolowi połowy książkowych bohaterów przystało. Ma zawsze swoje sprawy, nikomu się nie tłumaczy. Zjawia się tam, gdzie jest potrzebny i odchodzi, gdy ma coś pilnego do załatwienia. Wszyscy go znają, choć pod różnymi imionami. POza tym jest specem od fajerwerków^^


10. Haymitch 
z "Igrzysk Śmierci"


Próbuje zapomnieć o okrucieństwach, które przeżył, zatracając się w alkoholu. Mimo wszystko potrafi wziąć się w garść i przygotować do walki nowych trybutów, potrafi załatwić im wsparcie sponsorów. Nie waha się walczyć w powstaniu i wzniecić rewolucji. Ponadto sceny z nim bywają zabawne.







sobota, 1 grudnia 2012

[15] Kroniki Rodu Kane

Tytuł serii: Kroniki Rodu Kane

Poszczególne części:

  1. Czerwona piramida
  2. Ognisty tron
  3. Cień węża
Autor: Rick Riordan

Wydawnictwo: Galeria Książki


Kto czytał moją recenzję „Percy’ego Jacksona” ten wie, że uwielbiam styl Ricka Riordana. Nie zdziwi Was więc chyba, że sięgnęłam po kolejną serię jego autorstwa.

Riordan wciąż inspiruje się mitologią. „Kroniki Rodu Kane” powstały na podobnym co „Percy” pomyśle, z tą tylko różnicą, że zamiast mitologii greckiej mamy egipską. Świat podzielony jest na nomy, którymi rządzą magowie z organizacji zwanej Domem Życia. Pochodzą oni z linii krwi dawnych faraonów Egiptu. Pierwszym, a zarazem najważniejszym nomem, jest oczywiście sam Egipt pod wodzą Najwyższego Lektora. Magowie boją się korzystać z mocy bogów, których ze świata śmiertelników po prostu wygnali, zakazując nowym uczniom porozumiewania się z nimi.

W takiej oto rzeczywistości żyją Carter i Sadie Kane – rodzeństwo rozdzielone po śmierci matki. Carter podróżuje po świecie z ojcem archeologiem, Sadie mieszka z dziadkami w Londynie. Na skutek pomyłki pana Kane’a są świadkami uwolnienia bogów. Dwoje z nich (Izyda i Horus) postanawia "zamieszkać sobie w głowach" nastolatków. I tak rodzeństwo dowiaduje się o swoim magicznym dziedzictwie.

Ojciec głównych bohaterów zostaje porwany, wujek opętany, a Dom Życia jest przeciwko nim. Carter i Sadie tworzą więc własną magiczną instytucję – Dom Brooklyński. Już wkrótce wspólnie ze swoimi uczniami będą musieli ocalić świat przed siłami Chaosu pod wodzą okrutnego węża Apopisa. 

Autorowi ponownie udało się stworzyć magiczny świat bogów, przenikający się z tym naszym, zwyczajnym. Fabuła jest fantastyczna i, choć druga część z początku wydaje się nudnawa, to cała seria naprawdę wciąga. Mnie osobiście podobała się bardziej niż „Percy Jackson”. Nie ma w niej bowiem tyle schematyczności. Poza tym, o mitologii greckiej słyszymy w szkole często, egipska jest zdecydowanie mniej znana, choć równie barwna.

Cała trylogia (bo więcej części chyba nie będzie) jest zapisana w formie nagrania. Narratorami są na przemian Carter i Sadie, każdy z nich opowiada przez dwa rozdziały, co im się przydarzyło. W międzyczasie brat/siostra dorzuca czasami jakieś komentarze. 

Język Ricka Riordana ponownie mnie oczarował. Serię czyta się lekko, napisana jest z dużym poczuciem humoru. No bo jak tu nie uwielbiać książek, w których istnieje sympatyczny krokodyl – albinos, pawian Chufu, uwielbiający grać w koszykówkę i jedzący wyłącznie przekąski na literę „f”, ześwirowany gryf oraz dom spokojnej starości dla bogów?

Postacie są naprawdę sympatyczne, a Sadie wprost uwielbiam. Wychowanego na nauczaniu domowym Cartera także polubiłam. Podobnie jak pogodzonego ze swoim losem uroczego Walta, odważną Ziyę, średnio nadającego się na opiekuna dwójki ciągle ładujących się w kłopoty nastolatków stryjka Amosa, małego Felixa i jego pingwiny, brzydkiego boga karłów Besa, kocią boginię Bastet z jej instynktem opiekuńczym oraz przystojnego i tajemniczego boga śmierci Anubisa. Każdy z nich jest naprawdę wyjątkowy, każdy ma swoje wady i zalety.

W „Kronikach Rodu Kane” mamy także wątek romantyczny, a właściwie dwa. Jeden z nich to, o zgrozo, wszechobecny ostatnio w powieściach dla młodzieży trójkąt. Jak tylko przeczułam, co się święci, już miałam serdecznie dość. O dziwo, zakończenie tego wątku było tak niespotykane i zaskakujące, że trójkąt Sadie – Walt – Anubis nie był męczący ani nudny i wyłamał się ze znanych nam schematów. 

Dla kogo to seria? Dla tych, którzy szukają niezapomnianej rozrywki, lekkiej przygodowej niemoralizatorskiej powieści. Dla tych, którzy lubią mitologię i tych, którzy w dzieciństwie oglądali bajkę „Papirus” (właściwie to oglądając ją po raz pierwszy usłyszałam o egipskich bogach). I chyba nie muszę dodawać, że dla fanów twórczości Ricka Riordana, którzy „Percym Jacksonem” byli zachwyceni jest to lektura wręcz obowiązkowa?


Cytat:
"Trzeba przestrzegać pewnych zasad. To one chronią nas przed upadkiem."

Ocena: 8/10

Podsumowanie listopada

Chyba wprowadzę notki z podsumowaniami. Żeby przypomnieć i sobie, i Wam, co się na tym blogu ostatnio znalazło, jakie zmiany zostały wprowadzone.

Otóż w listopadzie na stałe zagościły tu notki Top 10. Będą w każdą środę (o ile mój wolny czas nadal będzie na to pozwalał.

Ukazały się recenzje:

Wzięłam też udział w blogowej zabawie Liebster Award, do której zostałam nominowana przez Dominique (dziękuję : ) )


Najlepszą ocenę w listopadzie na moim blogu otrzymała seria autorstwa Lauren Brooke "Heartland"




Stałym punktem tego bloga będą również ankiety. Możecie tam zagłosować na książkę/serię poprzedniego miesiąca. Z pozycji zrecenzowanych przeze mnie w październiku najwięcej waszych głosów zdobyła seria "Zawrocie" autorstwa Hanny Kowalewskiej.



Już teraz zachęcam Was do głosowania na książkę/serię listopada!

Dziękuję wszystkim, kórzy tu zaglądają za to, że czytają moje opinie i dzielą się własnymi.

Pozdrawiam ;)

środa, 28 listopada 2012

Top 10: Ulubione postacie kobiece w literaturze (nastoletnie)




Dziś pora na... Ulubione postacie kobiece w literaturze  (nastoletnie)!

Druga część ulubionych kobiecych postaci w literaturze - tym razem wzięłam na celownik nieco młodsze bohaterki :) Kogo wam tu brakuje? A może ktoś nie zasłużył na miejsce w tym zestawieniu?


1. Ciri
z Wiedźmina


Ciri polubiłam już wtedy, gdy była małą pyskatą dziewczynką. W miarę jak dorastała, stawała się coraz ciekawszą postacią. Dokonała okrutnych czynów, ale to los zmusił ją do tego. Przeżyła wiele i bardzo się zmieniła, wciąż jednak pozostała upartą, odważną osóbką o silnym charakterze. Gdy kochała to całym sercem, tak samo głęboko potrafiła również nienawidzić. 


2. Katniss Evardeen 
z Igrzysk Śmierci


Katniss w wieku jedenastu lat została głową rodziny. By przetrwać, musiała wykazać się sprytem i odwagą. Na arenie głodowych igrzysk była zmuszona zabijać, ale nie zatraciła swojego człowieczeństwa. Udało jej się pozostać sobą mimo okrucieństw, które przeżyła. Była silna i uparta, a w głębi duszy także wrażliwa.


3.Ginny Weasley


z Harry'ego Pottera


Odwaga Ginny była ogromna i to za nią najbardziej cenię tę postać. Panna Weasley nigdy nie płakała. Była silna psychicznie. Przeżyła opętanie przez Voldemorta, ale nie załamało jej to. Potrafiła o tym mówić. Szczerość to kolejna jej zaleta. Ginny to także osóbka z poczuciem humoru, ogromnym magicznym talentem. Bardzo stała w uczuciach.


4. Hermiona Granger
z Harry'ego Pottera


Chodząca wikipedia. Wiedziała naprawdę sporo. Uwielbiała czytać książki. Ambitna i nieco przemądrzała zyskała sobie sympatię wielu czytelników, w tym także i mnie. Lojalna wobec przyjaciół poświęciłaby dla nich życie. Uczuciowa i wrażliwa dziewczyna.


5.Luna Lovegood
z Harry'ego Pottera


Lunę uwielbiam za jej oryginalność i ogromną wyobraźnię. Za to, że lubiła marzyć i miała odwagę, by być sobą. Za jej przywiązanie, jakim darzyła przyjaciół (namalowała ich połączone łańcuchem składającym się z wyrazu "przyjaciele" twarze na ścianach i suficie w swoim pokoju).


6.Amy Fleming
z Heartlandu


Amy to wrażliwa dziewczyna, która sporo przeszła. Chciałaby pomóc wszystkim dookoła. Z końmi dogaduje się czasami lepiej niż z ludźmi i to właśnie w ich towarzystwie szuka siły do starcia z rzeczywistością. Gdy jednak popadnie w konflikt, stara się go naprawić, nie zostawia nierozwiązanych spraw. Jest bardzo pracowita. 


7.Meggie Folchart
z Atramentowej Trylogii


Atramentową Trylogię czytałam kilka lat temu i jest to jedna  z moich ulubionych serii, do której jeszcze powrócę. Meggie to nastolatka z bujną wyobraźnią, kochająca czytać. Uparta, odważna i wrażliwa, nie zawaha się przed niczym, by ocalić swoich bliskich. Chciałaby uszczęśliwić wszystkich dookoła.


8.Sadie Kane
z Kronik Rodu Kane


Sadie nie da sie nie lubić. Owszem, bywa irytująca, ale ma duże poczucie humoru, jest pyskata i uparta. To charyzmatyczna postać, która automatycznie wywołuje uśmiech na naszej twarzy. Odważnie próbuje ratować świat przed Chaosem (a ma dziewczyna talent magiczny). Narracja w jej wykonaniu jest świetna i nawet jej życie uczuciowe nie przynudza (jak u większości bohaterek powieści dla młodzieży).


9.Jenna Heap
z Septimusa Heapa


Jennę właściwie poznajemy jako dziecko, ale w ciągu serii "Septimus Heap" znacznie ona dojrzewa. Z odważnej sympatycznej dziewczynki staje się odważną (i upartą) Następczynią Tronu, dla której priorytetem jest dobro Zamku. I właśnie za tą przemianę Jenna trafia do mojego zestawienia.


10.Meghan Chase
z Żelaznego Dworu


Meghan to odważna nastolatka. W szkole nie jest zbyt lubiana, nie stać ją na modne ciuchy czy nowoczesne gadżety. Ale ona wcale się tym nie przejmuje i właśnie za to ją podziwiam. Wie, że jest ponad to, co mówią o niej inni. A gdy jej brat zostaje porwany, robi wszystko, by go odzyskać. Potrafi też szybko wyplątać się z miłosnego trójkąta - to dopiero rzadka w dzisiejszej literaturze umiejętność! 

niedziela, 25 listopada 2012

[14] Heartland


Tytuł serii: Heartland

Poszczególne części:

KLIK


Autorka: Lauren Brooke

Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie

Uwaga!!! W Polsce ukazało się dotychczas 19 części serii i tylko one są objęte tą recenzją.



Przepraszam, że nie wypisałam wszystkich części serii, ale ich jest naprawdę sporo (tak, wiem, leniwa ja).

Na początek ostrzegam, że pewnie zachwycam się Heartlandem bardziej niż na to zasługuje. Patrząc rozsądnie to nie jest genialne dzieło pod względem technicznym. Mimo wszystko mam do tych książek ogromny sentyment.

Akcja cyklu rozgrywa się w Virginii, w schronisku dla koni, prowadzonym przez Marion Flemming. Kobieta założyła ten ośrodek (tytułowy Heartland) po wypadku swojego męża, by pomóc wyleczyć fizyczne i psychiczne urazy jego wierzchowca, Pegaza, by koń na nowo zaufał ludziom. W pracy ze zwierzęciem odniosła sukces, w życiu prywatnym jednak nie. Jej mąż, Tim, załamał się po wypadku i zostawił ją wraz z dwoma córkami. Starsza z nich, jedenastoletnia wówczas Lou, została w Anglii w szkole z internatem, trzyletnia Amy wraz z matką przeniosła się do dziadka do Virginii. Tak powstał Heartland.

Amy prowadzi go wraz z matką. Od małego przypatruje się jej pracy, sama świetnie radzi sobie z końmi. Jednak pewnego dnia tragiczny wypadek na zawsze odmienia jej życie. Czy Amy poradzi sobie w Heartlandzie sama? Czy pomoc Lou, dziadka oraz jej przyjaciela, Trega, wystarczy, by schronisko wciąż mogło istnieć?

Fabuła każdej powieści składa się jakby z dwóch części. Jedna to historia koni, niezwykle interesująca dla takich wielbicieli tych zwierząt jak ja. Źle traktowane, przerażone zwierzęta po traumatycznych przeżyciach, w Heartlandzie na nowo uczą się ufać ludziom. Ludziom, którzy także się zmieniają i to jest ta druga część fabuły. Życie Amy wypełnione pracą i odpowiedzialnością wciąż jest życiem nastolatki ze swoimi wszystkimi blaskami i cieniami. Obserwujemy jej problemy sercowe, trudne z początku relacje z siostrą, uporanie się ze śmiercią matki, trudności związane z brakiem czasu. I chęć pomocy każdemu, kogo dziewczyna spotka: czy to człowiekowi czy zwierzęciu.

Postacie są naturalne i ludzkie. Amy to ciepła i serdeczna osoba, trochę zagubiona, ale uparta i wrażliwa dziewczyna. Lou jest bardziej powściągliwa, a jej rozsądne podejście do wielu spraw bardzo pomaga jej młodszej siostrze. Mamy też troskliwego, skłonnego do poświęceń Trega, wyrozumiałego dziadka i wiele, wiele innych, nie mniej ważnych postaci.

Interesujący jest zwłaszcza wątek ojca Amy, Tima. Lou odnajduje go. Chodź ma on już nową rodzinę, próbuje ponownie zbudować więź z córkami. One także starają się jak mogą.

Narracja jest trzecioosobowa, dialogi są naturalne. Opisy ani dobre ani złe. To nie jest arcydzieło literackie, o nie. Mamy tu jednak nagromadzenie naprawdę mądrych złotych myśli. No a poza tym to cykl idealny dla wielbicieli koni, przepełniony wprost informacjami na ich temat.

Moje ukochane części cyklu to „Więzy krwi” (8), „Z każdym nowym dniem” (9) i „Miłość jest darem” (15).

To powieści o ludzkiej naturze. O zwykłych, codziennych problemach, o trudnych relacjach w rodzinie. O odwadze do naprawiania tych problemów. O wierze w lepsze jutro.

Jedna z moich ukochanych serii. Uwielbiam do niej wracać. W niej znajduję radę i pocieszenie w trudnych chwilach. I choć wiem, że istnieje wiele lepszych, może ambitniejszych książek, to właśnie tego cyklu nigdy nie zapomnę.

Z kart Heartlandu wieje atmosferą miłości, zaufania i zrozumienia. Lauren Brooke nie moralizując, pokazuje nam, że wszystkie życiowe trudności można przezwyciężyć, jeśli ludzie trzymają się razem. 


Cytat:
"Nic nie przychodzi łatwo, ale dopóki trzymamy się mocno, cała reszta może się zmieniać."

Ocena: 9/10


Ze względu na moje nieumiejętne gospodarowanie czasem nie wyrobiłam się z notką do soboty, jak to mam w zwyczaju. Przepraszam. Mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy. 

środa, 21 listopada 2012

Top 10: Ulubione postacie kobiece w literaturze (dorosłe)


Dziś pora na... Ulubione postacie kobiece w literaturze  (dorosłe)!

Zaznaczam, że postacie dorosłe, ponieważ o nastoletnich zrobię osobne zestawienie (po prostu namnożyłoby mi się ciekawych postaci).
Notki "Top 10" będą się teraz pojawiać w środy, a nie, jak do tej pory w niedziele, bo był chyba zbyt krótki odstęp czasu między sobotnimi recenzjami, a niedzielnymi zestawieniami. 

Jeszcze raz zachęcam do głosowania w ankiecie po prawej stronie.


1. Minerwa McGonagall
z Harry`ego Pottera


Wśród nauczycieli Hogwartu Minerwa z pewnością należy do moich ulubionych. Surowa i wymagająca, ale w gruncie rzeczy życzliwa kobieta o wielkiej cierpliwości. Dla uczniów zrobi wiele. No i potrafi zmieniać się w kota^^Ja chcę taką nauczycielkę!


2. Yennefer z Vengerbergu
Z Wiedźmina


Jedna z najciekawszych postaci kobiecych w literaturze, a już z pewnością najciekawsza w literaturze polskiej. Dałam obrazek, nie zdjęcie, bo Grażyna Wolszczak średnio mi do Yennefer pasuje. Kobieta silna, odważna, inteligentna uparta. Wiele osób sądziło, że nie ma ludzkich uczuć, ale w głębi duszy była niezwykle wrażliwa. Dla Geralta i Ciri była gotowa poświęcić własne życie.


3. Triss Merigold
z Wiedźmina


Jedna z sympatyczniejszych postaci wiedźmińskiej serii. Młoda czarodziejka, której domeną były czyny, nie słowa. Zakochana po uszy w Geralcie, choć wiedziała dobrze, że jego serce należy do jej przyjaciółki, Yennefer. Ciri traktowała zawsze jak młodszą siostrę, nie liczyło się dla niej szlachetne pochodzenie ani magiczne moce dziewczynki - i bez nich darzyłaby ją ogromnym przywiązaniem (kocham sceny, w których uczy Ciri jak się malować : D). Odważna i skłonna do poświęceń, chciała zmienić świat na lepsze P.S. Wiecie, jak ciężko znaleźć porządny obrazek Triss? 


4. Matylda Malinowska
z Zawrocia


Matyldę podziwiam za jej wytrwałość w dążeniu do prawdy, za odważne zmierzenie się z przeszłością i podjęcie próby zrozumienia swoich bliskich, co wcale nie było łatwe. Ta młoda kobieta nie miała prostego życia, a mimo to wyrosła na pewną siebie, uparcie zmierzającą do celu osobę. 


5. Maryla Cuthbert
z Ani z Zielonego Wzgórza


Z pozoru oschła Maryla opiekowała się Anią najlepiej jak potrafiła. Miewała przebłyski poczucia humoru, była dobra i cierpliwa. Jej miłość do podopiecznej sprawiła, że znów zaczęła cieszyć się życiem. I właśnie za tę przemianę i tą miłość Maryla znalazła się w tym zestawieniu. 


6. Angela
z Dziedzictwa


Angela była chyba najbardziej tajemniczą postacią z serii. Miała poczucie humoru, a wiele z tego, co mówiła, bywało równocześnie zabawne, jak i pouczające. Inteligencja tej czarodziejki jest godna podziwu. Za co jeszcze ją lubię? Za Solemmbuma, który stale jej twarzyszył^^ Obrazek znaleziony na deviantarcie, bo jak widzę niektóre postacie z ekranizacji to... brak słów.


7. Nasuada
z Dziedzictwa


Nasuada była silną, niezależną i inteligentną kobietą. Choć młoda, potrafiła sprawdnie przewodzić Vardenom, a później także rządzić niemal całą Alagaesią. Nie sposób nie dostrzec jej sprawiedliwości i honorowości. Zawsze kierowała się dobrem swoich poddanych.


8. Ania Shirley (Blythe)
z Ani z Zielonego Wzgórza


Sympatycznej Ani z jej bujną wyobraźnią chyba nie sposób nie lubić. To osoba wrażliwa, ambitna i uparta. To jedna z moich ulubionych postaci, zarówno jako dziewczynka, jak i wtedy, gdy stała się dorosłą kobietą. Ania jest zawsze uśmiechnięta i darzy przyjaźnią wszystkich dookoła. Miewa różne (nie zawsze rozsądne) pomysły, dzięki którym nie można się z nią nudzić. Gdy dorasta, staje się czułą i mądrą matką.


9. Eowina 
z Władcy Pierścieni


Eowina zrobiła na mnie wrażenie swoją odwagą, skłonnością do poświęceń i uporem. Och, no i współczułam jej z powodu tego nieodwzajemnionego zauroczenia Aragornem. Cieszę się, że w końcu znalazła szczęście, i to u boku kogoś takiego jak Faramir. Wspaniale wykreowana postać, nic zresztą dziwnego, "Władca pierścieni" to przecież dzieło Tolkiena.


10. Marcia Overstrand 
z Septimusa Heapa


Bohaterka jednej z zabawniejszych serii, chwilami nieco dziecinnej, ale nadal ją lubię. Marcia jest surowa i wymagająca, uporem przewyższa większość istot na ziemi, ale mimo wszystko jest sympatyczna. Bywa zabawa, a jej przywiązanie do Septimusa jeszcze zwiększyło moją sympatię do niej. Poza tym, kto jak nie Marcia, potrafiłby tak rządzić w Wieży Czarodziejów? 

sobota, 17 listopada 2012

[13] Klątwa tygrysa. Wyprawa.


Tytuł serii: Klątwa tygrysa

Poszczególne części: 
  1. Klątwa tygrysa. Wyprawa

Autorka: Colleen Houck

Wydawnictwo: Otwarte

Uwaga!!!  Recenzja obejmuje wyłącznie trzecią część serii.




Naprawdę nie mam pojęcia, skąd przyszło mi do głowy, że „Klątwa tygrysa” to trylogia. Nie wiem, czemu założyłam, że więcej części nie będzie. Nie pytajcie, bo nie umiem tego wyjaśnić. Tak czy siak, biorę się za zrecenzowanie trzeciej części, którą, muszę się pochwalić, wygrałam w konkursie wydawnictwa Otwarte na videorecenzję pierwszego tomu tygrysiej sagi. 

 W „Wyprawie” Kelsey i tygrysy (które ona uparcie nazywa „swoimi”, co nie przestanie mnie chyba wnerwiać) muszą wyruszyć w podróż jachtem, zdobyć wskazówki od pięciu niekoniecznie chętnych do współpracy smoków, zmierzyć się z krakenem, rekinami, nowymi pomysłami Lokesha oraz tymi wszystkimi dziwnymi relacjami w ich popapranym trójkącie miłosnym. 

 Akcji było całkiem sporo. Każdy smok ma swój charakter, każdy wymyśla inne zadanie i w inny sposób odnosi się do głównych bohaterów. Smoki mi się spodobały. Podobnie jak wędrówka naszej trójcy do podwodnej krainy. Cała przygoda się rozkręca i wciąga coraz bardziej. Niestety, problemu sercowe Kelsey też się rozkręcają i w tym tomie dają czytelnikowi nieźle popalić.

Zaczyna się od samego początku, gdy wszyscy bezskutecznie próbują przywrócić pamięć Rena i zrozumieć przyczynę jej zaniku. Nie zdradzę chyba za dużo, jeśli powiem, że chwilowa amnezja zostanie oczywiście cofnięta, ale nie rozwiąże to trójkąta, wręcz przeciwnie, skomplikuje go o wiele bardziej. Bo tym razem Ren i Kishan będą przebywać wciąż blisko siebie, co doprowadzi do spięć i nawet zabawnych słownych utarczek między nimi. Biedna Kelsey, starająca się w uczuciu kierować rozumem (czy ona się reklam Netii naoglądała?) musi wybrać pomiędzy „praktycznym” przywiązaniem do Kishana, a wielką namiętnością, która łączy ją z Dhirenem. Nie wiem, nad czym ona się jeszcze zastanawia. Raz jest z tym, a raz z tym bratem; będąc z jednym całuje się z drugim; jest zazdrosna o tego, z którym nie jest… Jejku, jak ona mnie wkurza!

Są co prawda momenty, gdzie naprawdę lubię Kelsey. Potrafi być waleczna, uparta i silna. Potrafi myśleć dojrzale. Choć sceny, w których porównując obu braci dochodzi do wniosków, że jeden potrafi ją położyć do łóżka, a drugi nie (bo ona woli spać pod pledem niż pod kołdrą) sprawiają, że mam ochotę otworzyć szeroko okno i nauczyć książkę fruwać. Tylko szkoda by mi było cudnej okładki.

Oprócz tego irytowało mnie to, że w Kelsey zakochują się wszyscy po kolei: całkiem śmieszny kowboj, obaj zaklęci bracia, nawet Lokesh (zły czarnoksiężnik) jej pożąda. Nie wiem, co w tej dziewczynie takiego wspaniałego.

Kelsey bawi się więc braćmi. Mam nadzieję, że w ostatniej części sagi, obaj ją oleją, bo obaj w scenach z nią wypadają beznadziejnie. Ren pisze wiersze i jest taki… Edwardowo – Zmierzchowy, a Kishan… brak słów. Młodszy brat miał być chyba jakiś mroczny czy jakoś tak, ale mam wrażenie, że podczas tworzenia tej postaci coś nie wyszło i autorka zamieniła go w… takie nic. A szkoda. Miał potencjał.

Nadal uwielbiam pana Kadama i Nilimę. Fajnie też, że dzięki prologowi wiemy też, co dzieje się w głowie Lokesha. Epilog z perspektywy Rena również był miłą odmianą.

 Naprawdę denerwowały mnie takie martwe punkty fabuły, jak rozważania, kto śpi w czyim pokoju (co najmniej raz na rozdział), co kto zje, kto z kim jaki film obejrzy, czy Kelsey wykąpie się w wannie czy weźmie prysznic itp. Nie wspominając już o tym, że tragedia życiowa dla Rena to krótsze włosy Kelsey. Walka ze smokami? Też mi coś! Rekiny i kraken? Bułka z masłem! Dziewczyna ścina włosy? Przecież to jest niewybaczalne i trzeba o tym napisać kilkukrotnie, by uświadomić czytelnikowi wagę problemu!

Trzecia część „Klątwy tygrysa” podobnie jak poprzednie oczarowuje indyjską mitologią, strojami i takimi opisami jedzenia, że aż ślinka cieknie. Styl z każdym tomem się poprawia, za co duży plus dla autorki. Mimo wszystko pierwszy tom nadal jest moim faworytem.

Dla kogo to książka? Dla tych, którzy przeczytali poprzednie, bo pozostali niech nie tracą czasu.


Cytat:
„Odwaga polega na tym że nawet jeśli śmiertelnie się boimy to i tak wsiadamy na konia”

Ocena: 5/10


niedziela, 11 listopada 2012

Top 10: Ulubione symbole dzieciństwa










Dziś pora na... Ulubione symbole dzieciństwa!

A dziś tak sentymentalnie^^  Notka z dedykacją dla mojej najlepszej przyjaciółki, P. bo to z nią spędziłam praktycznie całe dzieciństwo, cudowne dzieciństwo <3 dziękuję, kochana :*


1. Karteczki do segregatora


Chyba nie muszę wyjaśniać, prawda? Podejrzewam, że nie ma nikogo, kto nie posiadałby kiedyś karteczek. A jaki handel był na podwórku! Najbardziej pożądane: serie, śliskie albo z brokatem. xD


2. Gra w gumę i w linkę


Kiedyś to się miało kondycję, nie ma co! Czy w gumę czy w linkę grało się świetnie. W gumę kłótnie bo nikt nie chciał stać, a w linkę słynna wyliczanka: "aniołek, fiołek, roża bez"  - nie pamiętam jak to szło dokładnie dalej ale jakoś się wybierało imię przyszłego męża/żony, ilość dzieci itp. : D


3. Oranżadki w proszku


Smak dzieciństwa^^ Stwierdzam, że te oranżadki, co sprzedawali kiedyś, były lepsze. Pamiętam jak kiedyś rozrobiłam taką z koleżanką  z wodą - fuuuuj!


4. Trzepak


Ile szczęśliwych godzin spędzonych na/koło trzepaka. Tylko żałuję, ze ja - panikara - zawsze się bałam robić fikołków : <


5. Gry planszowe

Przyjemny sposób spędzania czasu z rodzinką. Wszystko jedno w co się grało - w chińczyka, monopol, młynek czy coś innego - radochy było mnóstwo. Aż żal patrzeć na dzisiejsze dzieciaki z nosami przy monitorach...


6. Barbie


Domki, ubranka, bajki, gazetki - normalnie cały świat Barbie <3 Urocze to jednak było ^^


7. Pamiętniki


"Na górze róże, na dole fiołki, a my się kochamy jak dwa aniołki" <3 Stary pamiętnik trzymam do dziś, nawet raz wzięłam go w gimnazjum do szkoły i się kazałam koleżankom z klasy wpisać, a co mi tam. Będę miała pamiątkę. Jeszcze mi może odwali i kiedyś kogoś o wpis porposzę xD Aż się łezka w oku kręci, jak się czyta takie stare wpisy...


8. Gumy kulki


Taaaak! Najtańsze słodycze świata!!! Pamiętam, jak kiedyś z przyjaciółką miałyśmy po 5 groszy i próbowałyśmy kulkę przełamać na pół xD


9. Bajki Disneya


"Myszka Miki", "Król lew" (którego kocham) i inne. Niezapomniane bajki dzieciństwa, których nic nie zastąpi. Gdy patrzę na dzisiejsze niektóre animacje dla dzieci, to mam wrażenie, że gdyby Walt Disney nie dał się zamrozić, a normalnie pochować, to by się chyba w grobie przewrócił.


10. Kod Lyoko


Na punkcie tej bajki miałam prawdziwą obsesję. Zawsze będe miała do niej ogromny sentyment i nigdy się to nie zmieni ^^

Popularne posty

The Hunger Games 32x32 Logo