Harry Potter Broom -->

czwartek, 27 lutego 2014

[67] Gra anioła

Wiem, wiem,miało być w środę, ale to tylko jeden dzień opóźnienia ; )


Tytuł: Gra anioła

Seria: Cmentarz Zapomnianych Książek #2

Autor: Carlos Ruiz Zafón

Wydawnictwo: MUZA SA

Liczba stron: 605


Carlos Ruiz Zafón to świetny pisarz i odkąd tylko zetknęłam się z jego twórczością, nigdy nie miałam co do tego wątpliwości. Potrafi stworzyć niepowtarzalną atmosferę i słowami wręcz malować obrazy. Ten kunszt najwyraźniej widać chyba w serii „Cmentarz Zapomnianych Książek”. Czy po genialnym „Cieniu wiatru”, „Gra anioła” okazała się równie dobra?

Początkujący pisarz, David Martin, nie ma łatwego życia.  Dość szybko stracił rodziców, nie ma zbyt wiele pieniędzy, pracuje w redakcji czasopisma i jest tam traktowany nieco lekceważąco, bo jest przecież najmłodszy. Jego jedynymi przyjaciółmi są Pedro Vidal (który jednocześnie jest idolem i mentorem młodego Martina) oraz stary księgarz, pan Sempere. Z biegiem czasu talent pisarski chłopaka zostaje zauważony, jednak nie tylko przez zwykłych wydawców. Interesuje się nim także tajemniczy Andreas Corelli. Kim jest ten mężczyzna? Jaki ma związek z człowiekiem, który niegdyś mieszkał w domu, do którego przeprowadza się David? Jak potoczą się losy Martina i jego ukochanej, Cristiny, zawdzięczającej naprawdę wiele Vidalowi?

Zacznę od bohaterów. Zafón po raz kolejny pokazał, że potrafi ich wykreować, co ociupinkę kulało w jego pierwszych powieściach. „Grę anioła” opowiada nam główny bohater. Muszę przyznać, że bardzo, bardzo go polubiłam, zwłaszcza jako już dorosłego, sarkastycznego, zamkniętego w sobie, samotnego mężczyznę. Równie dużą moją sympatię zyskał Pedro Vidal i tu pierwszy, choć niewielki minus powieści. Trochę nie podobało mi się traktowanie Vidala przez Davida w niektórych momentach. Był niewdzięczny, choć don Pedro zawsze go wspierał, sam mając problemy i nie radząc sobie z uczuciami. Było mi naprawdę żal biednego Vidala, na którego zarówno David, jak i Cristina, mogli liczyć. Na szczęście główny bohater w pewnym momencie zrozumiał swój błąd.

Cała reszta postaci wypadła idealnie. Moimi ulubieńcami są tutaj: Isabella (przeurocza, przezabawna, mądra i wrażliwa dziewczyna), stary pan Sempere (ciepły, troskliwy i mądry, z pewną dawką humoru, kochający książki) i jego syn (piekielnie nieśmiały, ale rozsądny i wrażliwy, dla zainteresowanych – ojciec Daniela z „Cienia wiatru”). Andreas Corelli, jako czarny (?) charakter jest tajemniczy, groźny, a jednocześnie w pewien sposób ujmujący. Cała reszta postaci także jest dopracowana.

Akcja, jak to u Zafóna, nie pędzi w zawrotnym tempie, pozwala się zatrzymać, przyjrzeć wszystkiemu dokładnie. A jest czemu się przyglądać – Barcelona wychyla się z kart powieści, przyciągając czytelnika niczym magnes. Cały klimat „Gry anioła” jest przecudowny.

Cudowny jest także język autora (no chyba nie myśleliście, że nie będę się zachwycać…). Już pomijając poetyckie, niezwykle plastyczne opisy, urzekły mnie dialogi, zwłaszcza rozmowy Davida z Isabellą. Są razem tacy zabawni, uwielbiam ich relacje.

Mamy w tej powieści oczywiście i wątek romantyczny. Wpleciony zgrabnie, choć skomplikowany. Tylko zakończenie jakoś tak zgrzyta. Niespecjalnie przypadło mi do gustu. Znaczy, było sensowne, miało pasującą do reszty atmosferę, opisane było świetnie itd. Po prostu, nie wiem, nie wydaje mi się odpowiednie.


„Gra anioła” to opowieść przede wszystkim o samotności i tworzeniu. O prawdziwej przyjaźni, opierającej się na zaufaniu, lojalności, a także – przebaczeniu. O miłości, która każe uszczęśliwiać ukochaną osobę za wszelką cenę, co niekiedy rani innych. O chęci przezwyciężenia śmierci za wszelką cenę. Zdecydowanie warta przeczytania. 


Cytat:
"Błogosławiony ten, którego obszczekują kretyni, albowiem nie do nich należeć będzie jego dusza."

Ocena: 9/10


Recenzja bierze udział w wyzwaniach:



sobota, 22 lutego 2014

30-Day Book Challenge: 10-12

Okej, pewnie wszyscy już zauważyli, że przesunęły mi się kompletnie sobotnie recenzje. Następuje więc tymczasowa (raczej) zamiana: recenzje przesuwają się na środy, a wszelkie inne notki na soboty, czyli na odwrót niż dotychczas. Postaram się tego trzymać. Dlatego dziś zapraszam na 30-Day Book Challenge.


Day 10 - A book that reminds you of home - książka, która przypomina ci o domu

Opowieści z Bajkolandii, Zbigniew Żakiewicz

Trochę dziwnie odpowiada się na to pytanie, kiedy jeszcze mieszka się w domu, wybrałam więc po prostu książkę, którą pamiętam z dzieciństwa, jedną z niewielu, które czytywała mi jeszcze mama (bo, gdy tylko nauczyłam się czytać sama, nie chciałam, żeby czytał mi ktoś). To zbiór opowiadań, większości których już nie pamiętam. Kojarzę jakieś z Zielonym Smoczkiem, płynącym statkiem Gruby Jan czy coś... Nie mam pojęcia, książki dawno już nie posiadam, niemniej jednak to na niej uczyłam się czytać.





Day 11 - A book you hated - książka, którą znienawidziłaś

Akademia Pana Kleksa, Jan Brzechwa
Wiem, wiem, wiele dzieci bardzo ją lubi, ale mnie się nigdy nie podobała. Nie widziałam w niej
kompletnie żadnego sensu, nudziła mnie strasznie. A do tego doszła jakaś dziwna kartkówka na polskim, przez którą książkę znielubiłam jeszcze bardziej.







Day 12 - A book you love but hate at the same time - książka, którą kochasz i której nienawidzisz jednocześnie

Klątwa tygrysa, Collen Houck
Hmm.. Trudne. Pewnie, gdyby się dłużej zastanowiła, znalazłoby się więcej, ale ta akurat pierwsza wpadła mi do głowy. Kocham ją za indyjską mitologię i klimat, a nienawidzę za postacie, zwłaszcza Kelsey, główną bohaterkę. 

czwartek, 20 lutego 2014

[66] Lalka

Tytuł: Lalka

Autor: Bolesław Prus

Wydawnictwo: Zielona Sowa

Liczba stron: 592


Rzadko, bo rzadko, ale zdarza mi się recenzować szkolne lektury. Zrobiłam to przy „Dziejach Tristana i Izoldy”, bo okropnie mnie zdenerwowały i przy „Podróżach z Herodotem”, bo były mało lekturowe. Dzisiaj postanowiłam zrecenzować „Lalkę”, po pierwsze dlatego, że, przyznam szczerze, nie miałam ostatnio kiedy czytać czegoś innego, a już długo nie publikowałam recenzji (mam nadzieję,  że wrócę do regularnych sobotnich recenzji…), a po drugie: przecież lektury to też książki! A poza tym „Lalka” bardzo mi się podobała.

Akcja powieści rozgrywa się pod koniec lat 70. XIXw. Kupiec galanteryjny, Stanisław Wokulski, próbuje zdobyć rękę wywodzącej się z arystokracji Izabeli Łęckiej. W tym celu wyrusza na wojnę, by powiększyć swój majątek. Udaje mu się i staje się bardzo bogaty. Warszawiacy jednak nie są pewni czy mężczyzna dorobił się na wojnie legalnie. Jego przyjaciel, stary subiekt pracujący w sklepie Wokulskiego, Ignacy Rzecki, bezgranicznie wierzy w Stanisława, jednak nie rozumie on jego fascynacji kapryśna panną Łęcką. Jak zakończy się ta historia? Czy Wokulski zdobędzie Izabelę?

Muszę przyznać, że pomimo jej sporej objętości, „Lalkę” czytało się nieźle. Chwilami zapominałam, że mam do czynienia ze szkolną lekturą. Prus wiernie oddał rzeczywistość ówczesnej Warszawy i stworzył zapadające w pamięć postacie z krwi i kości. Nie byli to bohaterowie prości, każdy z nich zasługuje na uwagę czytelnika i jest dość rozbudowany psychologicznie. Sam Wokulski to człowiek pełen sprzeczności: jednocześnie romantyk i pozytywista, rozdarty między dwiema różnymi od siebie epokami tak jak i cała książka, sprawiająca wrażenie rozrachunku z romantyzmem, a jednocześnie opisująca idee pozytywistyczne.
 
Oprócz Wokulskiego na uwagę zasługują też Rzecki (wieczny romantyk, niezmienny bonapartysta), urocza pani Stawska ze swoją córeczką Helunią, zabawni studenci, wynalazca Ochocki, podrywacz Kazimierz Starski, dobroduszna prezesowa Zasławska oraz przezabawni studenci, z których żaden nie chodzi po pokoju nago (bo przecież jeden w majtkach, a drugi w koszuli!, których hobby to zrzucanie śledzi tudzież niezidentyfikowanych cieczy na baronową Krzeszowską.

Jest też oczywiście słynna Izabela Łęcka i, szczerze mówiąc, po tym czego się naczytałam w internecie, spodziewałam się, że będzie wredniejsza. Zawiodłam się, myślałam, serio myślałam, że będzie gorsza, a tu nawet sympatyczna się wydawała chwilami. Nie jej wina, że Wokulski był nieco… naiwny.

Denerwował mnie za to Żyd, Szuman. Na początku był sympatyczną, mądrą postacią, ale potem zmieniał zdanie co chwilę i wydawało się, jakby autor sam nie wiedział o co mu chodzi.

Akcja raz przyśpiesza, raz zwalnia, dlatego przyznaję, że chwilami czytało się ciężko. Sporo osób narzekało na rozdziały z perspektywy Rzeckiego, „Pamiętniki starego subiekta”, ale mnie one nie przeszkadzały. Szczerze mówiąc, były ciekawe, bo pokazywały tło historyczne wydarzeń.

Zakończenie jest… trochę rozczarowujące, szczerze mówiąc. Znaczy, lubię otwarte zakończenia, ale jakoś nie wiem, średnio mi tu pasowało.

„Lalka” to historia o miłości i rozczarowaniach. O różnych ludziach z różnych warstw społecznych i ich codziennych problemach. O nowej, przełomowej epoce.


Krótko mówiąc, była to jedna z lepszych lektur, ale raczej nie spodoba się tym, którzy nie lubią grubych książek, zwłaszcza nawiązujących do historii. Radzę nie podchodzić też do niej z nastawieniem takim, jak do typowej lektury, bo można się zniechęcić już na początku. 


Cytat:
"Szczęście każdy nosi w sobie"

Ocena: 8/10

Recenzja bierze udział w wyzwaniach:




piątek, 14 lutego 2014

Top10: Pary z literatury

Dzisiaj walentynki, więc, jakżeby inaczej - post będzie o miłości ;)



Dziś pora na... Ulubione pary z literatury!

1. Geralt i Yennefer
z "Wiedźmina"


Tak, tak, nie od dziś wiadomo, że ubóstwiam całą serię o Geralcie, a Sapkowski to mój ulubiony autor. Nic więc dziwnego, że i w tym rankingu coś wiedźmińskiego się znajdzie. Geralta i Yennefer uwielbiam za to, że ich związek jest tak bardzo daleki od ideału, jak mało który. Mają naprawdę burzliwą historię. Wielokrotnie się rozstają, bywają na siebie źli, nie widzą się ani nie rozmawiają z sobą przez długi czas. A jednak wciąż o sobie myślą, żadne z nich nie jest w stanie zapomnieć o drugim. I wszystko potrafią dla siebie nawzajem poświęcić.


2. Julian i Penelope
z "Cienia wiatru"


Julian i Penelope na swojej drodze napotkali wiele przeszkód, ich uczucie było skazane na klęskę. Historia tej dwójki młodych ludzi jest piękna, lecz bardzo smutna. Mnie osobiście naprawdę wzruszyła i dlatego ta para wylądowała w tym rankingu.


3. Annie  i Tom
z "Zaklinacza koni"


Prawdopodobnie znów zawyżam ocenę, ale nie umiem patrzeć na tę książkę, nie myśląc jednocześnie jej ekranizacji. Miłość Annie i Toma to uczucie ludzi dojrzałych, po przejściach. Każdy z nich ma swoje życie, gdzie nie ma miejsca na to drugie. A jednak zakochują się w sobie, co przynosi mnóstwo nieprzyjemnych konsekwencji. Bycie razem? To dla nich niemożliwe, ale nie potrafią z tego zrezygnować.


4. Snape i Lily
z serii "Harry Potter"


Wiem, wiem, oni tak naprawdę wcale nie byli parą, a przyjaciółmi z dzieciństwa, którzy pewnego dnia przestali się do siebie odzywać, a ich drogi zupełnie się rozeszły. Nie zmienia to jednak faktu, że Snape kochał Lily przez całe życie i nigdy nie wybaczył sobie, że pośrednio przyczynił się do jej zamordowania. Przemiana jaka zaszła w nim po śmierci Lily to najlepsze co mogło mu się przytrafić, bo to właśnie z tej miłości przeszedł na stronę dobra. I choć lubię Lily i Jamesa razem, niezmiennie żal mi Severusa, który do końca swoich dni był wierny miłości. A fanom niech wystarczy zwykłe "Always".


5. Ania i Gilbert
z serii "Ania z Zielonego wzgórza"


Czy zna ktoś bardziej sympatyczną, uroczą i kochaną parę? Chyba nie. Począwszy od ich pierwszego spotkania, gdy Gilbert nazwał Anię "marchewką", za co ona rozbiła mu tabliczkę na głowie, poprzez odrzucone oświadczyny aż do szczęśliwego małżeństwa wszystko jest naturalne i po prostu śliczne. Niekiedy jest zabawnie, niekiedy poważnie. Po prostu - idealnie.


6. Katniss i Peeta 
z serii "Igrzyska śmierci"


Wiem, że fandom podzielony jest na zwolenników Peety i Gale'a, ale mimo, że naprawdę lubię tego drugiego, to jednak Peeta pozostaje moim faworytem. On i Katniss świetnie się uzupełniają. To taki jasny promyczek w jej życiu. Jest jedną z najpozytywniejszych postaci całej tej trylogii, a Katniss potrzeba trochę słońca. I Peeta jej to zapewnia.Choć nie jest to (przynajmniej z jej strony) wielka miłość od pierwszego wejrzenia, to jest to ładnie rozwijające się przez poszczególne części zdrowe uczucie.  


7. Nasuada i Murtagh
z serii "Dziedzictwo"


Tak, oni też nie byli w sumie parą. Ale ten zalążek miłości, jaki się między nimi rozwinął w ostatniej części bardzo mi się podobał. Obydwoje sporo przeszli, obydwoje byli nieszczęśliwi i mimo, że znajdowali się po dwóch stronach barykady, byli dla siebie oparciem. I mam nadzieję, że gdzieś tam w nieopisanej przez autora przyszłości będą razem.


8. Isobel i Cole
z serii "Wilkołaki z Mercy Falls"



Relacje Isobel i Cole'a  były... dziwne. Każde z nich miało swoje prywatne problemy, ich psychika nie była do końca w porządku. I chyba właśnie dlatego tak się nawzajem rozumieli i coś ich do siebie ciągnęło. Egoistyczna Isobel wreszcie przestała myśleć o sobie, a Cole.. cóż, Cole chyba wiedział już, że a dla kogo żyć. 


9. Harry i Ginny
z serii "Harry Potter"


Wiecie, jak ostatnio zdenerwowała mnie J.K. Rowling, gdy w którymś z wywiadów poinformowała, że zrobiła źle, a Harry powinien być z Hermioną? Jakby sama nie znała własnych postaci. Ginny i Harry byli jedną z "normalniejszych" par w literaturze. Mieli swoje problemy, ale koniec końców, naprawdę do siebie pasowali. Ginny podkochiwała się w Harrym od zawsze, a i on przekonał się, jaka z niej cudowna dziewczyna (serio, naprawdę lubię książkową Ginny). Podoba mi się też, że ich uczucie, mimo, że Harry to główny bohater, nie wysunęło się nigdy na pierwszy plan, ale rozwijało w tle. To dobre posunięcie. Szkoda, że niszczone medialnymi wypowiedziami autorki, którą naprawdę przestaję lubić.


10. Annabeth i Percy
z serii "Percy Jackson i bogowie olimpijscy"


Wahałam się między tą parą, a Samem i Astrid z "GONE", ale jednak wygrali bohaterowie Riordana. Czemu? Bo obserwujemy ich od początku. Najpierw łączy ich wspólna misja, potem przyjaźń, a dopiero potem autor delikatnie sugeruje czytelnikowi, że to coś więcej. Jest to tak subtelne i nienachalne, że bardzo mi się spodobało. A poza tym, oni są tacy zabawni. Uwielbiam kiedy Annabeth mówi do Percy'ego "glonomóżdżku" :D


Starałam się wybierać pary, które czymś się od innych różnią. Bo takich, którym kibicowałam, jest całkiem sporo, choć za książkami o miłości jakoś nie przepadam. Co myślicie o parach wybranych przeze mnie? Znacie je? A kim są wasi faworyci?

sobota, 8 lutego 2014

Opowieści dziwnej treści: Very Merry Christmas!

Okej, sami tego chcieliście. Parę osób prosiło mnie, żeby to opublikować. Oto przed Wami opowiadanie mojego autorstwa napisane na konkurs na Blasku Książek. Tematem były wymarzone święta, postanowiłam potraktować to z przymrużeniem oka. Oto efekty. Przypominam, sami chcieliście świąt w lutym xd No, ale możemy powspominać, prawda? Zapraszam do lektury ; )




Harry Potter wszedł na siódme piętro nie bez obaw. Organizowanie wspólnych świąt było sporym wyzwaniem, a w tym roku ta rola przypadła właśnie uczniom i nauczycielom Hogwartu, dlatego chłopak miał nadzieję, że wszystko uda się idealnie.
Dumbledore już od dwóch tygodni musiał pić eliksir na uspokojenie. To na niego, jako na dyrektora, spadała największa odpowiedzialność. Nie ułatwiał mu też niczego Gandalf, do którego zdawało się nie docierać, że w Śródziemiu na święta wszyscy spotkają się w przyszłym roku i zjawiał się co chwilę w Hogwarcie, by udzielić swych jakże cennych rad, doprowadzając przy tym biednego Albusa do rzadko u niego spotykanych napadów szału. Szczęście, że chociaż Saruman postanowił się nie wtrącać i tylko grzecznie zaczekał w Isengardzie na zaproszenie.

Harry musiał przerwać te rozmyślania, bo gdy tylko otworzył drzwi Pokoju Życzeń, otoczył go radosny świąteczny rozgardiasz.
Przez gwar ożywionych głosów przebił się jeden znajomy:
- Trzeba podpisać Świąteczny Pakt Pokoju, Harry Potterze.
Młody czarodziej spojrzał w dół. Zgredek podsuwał mu pod nos pergamin i pióro. Chłopak podpisał się szybko, nie czytając nawet postanowień paktu. Co roku były takie same. „Zakaz używania przemocy, zakaz dyskryminacji kogokolwiek ze względu na przynależność do danej rasy, gatunku literatury/filmu/serialu” itp. Oczywiste oczywistości, jednak za niestosowanie się do tych zasad można było nawet nie dostać gwiazdkowego prezentu!

Potter rozejrzał się. Musiał przyznać, że dziewczyny ( z Ginny i Luną na czele) odpowiedzialne za wystrój przeszły same siebie. Całe pomieszczenie wyglądało jak lodowy pałac. Pod sufitem unosiły się delikatnie wielkie płatki śniegu, które nie topniały, mimo wcale wysokiej temperatury. W centrum znajdowała się pięknie przystrojona choinka. Przy trzech ścianach stały długie stoły obficie zastawione potrawami z różnych zakątków świata (albo raczej: światów). Były więc pierogi z kapustą i grzybami, pierniki w czekoladzie z fabryki Willy’ego Wonki, pudding, panettone, sok dyniowy, owoce prosto z Ellesmery, lembasy wprost  z Lothlórien i świeże pieczywo z Jedenastego Dystryktu oraz wiele, wiele innych. Przy ostatniej ścianie (naprzeciwko drzwi) zamontowano podest dla muzyków.

- Harry, jesteś wreszcie! – Ginny zarzuciła mu ręce na szyję, witając go buziakiem w policzek. – Podobają ci się dekoracje?
- Są piękne. – Uśmiechnął się ciepło – Biała Czarownica będzie zachwycona – dodał.
- No, faktycznie jej klimaty  - przyznała panna Weasley – Widziałeś gdzieś Hermionę? Miała pomóc McGonagall w przygotowaniu programu artystycznego.
- Hermiona? Z McGonagall?
- Wiem, wiem, to średnio do nich pasuje, ale McGonagall postanowiła wszystkiego dopilnować osobiście. Moja mama chciała jej pomóc, ale wtedy musielibyśmy chyba w kółko słuchać Celestyny Warbeck, więc padło na Hermionę.
- Co padło na mnie? – Hermiona pojawiła się nagle nie wiadomo skąd.
- Ogarnianie sceny.
- A, już się wszystkim zajęłam, a McGonagall sprawdziła i potwierdziła. Najpierw wystąpią Fatalne Jędze, Jaskier zaśpiewa kilka świątecznych ballad, krasnoludy też chcą coś zanucić, Ania Shirley wyrecytuje wiersz - coś tam o zimie, a królowa Zuzanna z Narnii obiecała zagrać „Przybieżeli do Betlejem elfowie” na swoim rogu. No i jakiś… Cullen czy ktoś ma zagrać na pianinie… eee… „Świeć, wampirku mały świeć”. McGonagall poprosiła nawet Voldemorta, żeby zaśpiewał, bo podobno w dzieciństwie miał niezły głos, ale odmówił, tłumacząc, że ma problem z wymawianiem głosek nosowych.
- A Katniss nic nie zaśpiewa? Przecież ma do tego talent.
- Nie mogła się zdecydować czy lepszy byłby duet z Galem czy z Peetą i zrezygnowała.
- Nie może wystąpić z Prim?
- Dobry pomysł, spytam ją.
- O! Tu jesteście – wykrzyknął Ron, próbując się przedostać przez mały tłumek przyjaciół Jaskra, którzy właśnie poznali Haymitcha i odkrywszy, że mają z nim wspólne hobby, delektowali się właśnie miodem pitnym.
- Ojcu się udało – zawołał radośnie rudzielec, gdy już dotarł do przyjaciół. W rękach trzymał laptopa.
- Co się udało? – nie zrozumiał Harry.
- Uodpornił ten egzemplarz – uniósł lekko laptopa – na magię. Możemy przez Skype’a połączyć się z Sauronem, gdy będziemy składać sobie życzenia.
- Och, z nim zawsze jakieś problemy – westchnęła Hermiona – Jakby nie mógł przywlec tu tego swojego oka. Przecież…
- O rany! Ty jesteś Hermioną Granger! – wykrzyknęła nagle jakaś rudowłosa dziewczyna.
- Taaak, a ty to kto?
- Charlie Bradbury, twoja największa fanka, musisz mi dać autograf! – wołała rozentuzjazmowana dziewczyna, ciągnąc Hermionę za rękaw sukienki. Panna Granger już wkrótce zniknęła przyjaciołom z oczu.
- To ja lecę to włączyć – Ron odszedł w stronę sceny, koło której ustawiono stolik na laptopa.
- Harry! Ginny! Proszę, niech mi ktoś pomoże – wołała Cho Chang, podchodząc do nich.
- Co się stało?
- Dumbledore i Gandalf kłócą się o to, który z nich przebierze się za Świętego Mikołaja i rozda prezenty.
- Pójdę do nich – westchnęła Ginny, niechętnie podążając za Krukonką. Ale cóż, lepiej już godzić dwoje potężnych magów, zachowujących się chwilami jak dzieci, niż pozwolić, żeby to Harry poszedł gdzieś z Cho.

Harry tymczasem dostrzegł przy jednym ze stołów znajomo wyglądającego chłopaka. 
- Ced… - krzyknął radośnie, lecz nie zdążył dokończyć.

- Harry! – przerwał mu tamten – Jak ja cię długo nie widziałem – uścisnął mu rękę.
- Ja ciebie też, co za niespodzianka! Myślałem, że..
- Ech, nie mówmy o tym w ten piękny dzień.
- Przefarbowałeś włosy? Zdawało mi się, że były blond.
- Coś ty! – zaśmiał się rozmówca Pottera – zawsze wpadały w rudy.
 -Edwardzie? – odezwała się nagle dziewczyna przytulona do boku Cedrica – czemu on powiedział do ciebie Ced?
- Bello, skarbie, musiałaś się przesłyszeć – zaśmiał się młodzieniec nerwowo – Powiedział Ed. Sprawdź może kochanie, co porabia Renesmee, co? Powinna bawić się z Jacobem gdzieś koło choinki. – Diggory pocałował dziewczynę w czoło. Bella posłusznie wykonała polecenie.
- Jestem tu incognito – wyjaśnił Cedrik, gdy tylko jego partnerka zniknęła z pola widzenia – przemieniono mnie w wampira i teraz nazywam się Edward Cullen.
-W wampira? – zdziwił się Harry – Kiedy?
- Tuż przed ostatnią próbą Turnieju Trójmagicznego, dlatego przeżyłem Avadę. Ale oficjalna wersja jest taka, że zostałem przemieniony w 1918 roku.
- Czemu?
- Co ty taki nie dzisiejszy? Dziewczyny lecą na sto lat starsze od nich wampiry – wyjaśnił zdumionemu koledze, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Na potwierdzenie swoich słów kiwnął głową w stronę, gdzie siedziała pomiędzy braćmi Salvatore Elena Gilbert.
- O, twoja dziewczyna wraca – zauważył Harry.
- Ta – mruknął Cedrik, zerkając na zbliżającą się ku nim Bellę – Nie za bystra – stwierdził nagle, gdy dziewczyna potknęła się o jakiegoś gnoma – ale przynajmniej ładna – dodał z uśmiechem, puszczając jej oko.

Harry, kręcąc głową na te wszystkie rewelacje, pożegnał się z dawnym znajomym i podszedł do Hagrida, którego wypatrzył koło choinki. Olbrzym usiłował właśnie zebrać strącone przez siebie nieopatrznie z drzewka bombki, mrucząc co chwilę „cholibka, trza było uważać”.

Uczta przebiegała w radosnej atmosferze. Pokój Życzeń był po brzegi wypełniony najróżniejszymi istotami.
Geralt i Yennefer na przemian kłócili się i całowali. Ciri karmiła swego Konika pierogami. Kelsey przechadzała się wśród pozostałych gości w towarzystwie swoich dwóch wiernych tygrysów: białego Rena i czarnego Kishana. Sam i Dean Winchsterowie łypali groźnie na Prawie Bezgłowego Nicka, spoglądając tęsknie na solniczki, gdy tylko duch  znalazł się przypadkiem w ich pobliżu. Triss Merigold flirtowała z poznanym właśnie Legolasem, przekonując go, że różnice międzygatunkowe nie przeszkadzają w nawiązaniu romansu. Śmierciożercy śpiewali kolędy, fałszując przeraźliwie. Kordian dyskutował o czymś zawzięcie z płatkiem śniegu, skoro chmur żadnych nie było nigdzie widać. Tristan i Izolda nie wychodzili spod jemioły. Balladyna i Alina zajadały się budyniem malinowym. Hamlet, trzymając nadzianą na widelec głowę karpia, zastanawiał się: „jeść czy nie jeść?”  Jagienka ze Zgorzelic otwierała orzechy tak, jak to tylko ona umiała (bo nikt inny pośladkami nie potrafił), z kolei Tadeusz i Zosia trochę marudzili, że żadna ze znanych im kolęd nie jest śpiewana na melodię poloneza. Syriusz Black i Remus Lupin pod wpływem Ognistej Whiskey zaczęli nucić „Do szopy, hipogryfy”. Rodzina Cullenów pogardliwie zerkała na choinkowe łańcuchy, twierdząc, że ich skóra świeci się ładniej. Eragon, wciąż bezskutecznie, próbował poderwać Aryę, a oko Saurona przypatrywało się wszystkim z ekranu laptopa.

Wreszcie nadszedł długo wyczekiwany moment. Gandalf i Albus, obaj w mikołajowych strojach, na zmianę rozdawali prezenty. Już wkrótce każdy mógł się cieszyć bożonarodzeniowym podarkiem.
Severus Snape otrzymał szampon do włosów łatwo przetłuszczających się, Jacob Black lalkę – symulator niemowlęcia, Jack Sparrow skrzynkę rumu, Firenzo nowe podkówki, Aslan „Króla lwa” na DVD, Kordian tomik poezji Adama Mickiewicza i książkę „Atlas chmur”, Zbyszko z Bogdańca pająka krzyżaka w terrarium i zgrzewkę napoju Trzy Cytryny, Gollum zestaw biżuterii, Edward/Cedric krem poprawiający koloryt skóry, a Saphira wyruszyła w drogę z monoklem dla Saurona. Nie zapomniano i o dwóch mikołajach. Gandalfowi aż oczy lśniły, gdy zerkał na sztuczne ognie Filibustera, a Dumbledore wręcz wzruszył się, kiedy w swojej paczce znalazł zestaw dropsów na cały rok.


Harry uśmiechnął się, obejmując Ginny. Uwielbiał święta, a te były wymarzone. Spędził je w radosnej, ciepłej atmosferze wśród wesołych śmiechów i rozmów, przy świątecznej muzyce. Zobaczył przyjaciół, których dawno nie widział, złożył wszystkim życzenia i sam wiele dobrych słów usłyszał. Takie powinny być święta, pomyślał, bez złości i podziałów. Niech będą czasem bliskości i pojednania. Niech na nowo łączą nas każdego roku. Miał nadzieję, że tak będzie. Rok wcześniej, na Zielonym Wzgórzu, wspólnie spędzona gwiazdka była równie udana. Był niemal pewien, że ta za rok, w Rivendell, też taka będzie. Bo nieważne przecież gdzie spędza się święta, ale z kim. 


czwartek, 6 lutego 2014

30-day Book Challenge: 7-9

Dzisiaj kolejna odsłona 30-Day Book Challenge! Przesunięta w terminie, ale ostatnio nawalam. W sobotę raczej znów nie będzie recenzji, wypadałoby wziąć się bowiem za lektury. 
Za to można mnie już znaleźć na facebooku :) Postanowiłam w końcu założyć fanpage - zapraszam serdecznie ;) Znajdziecie tam informacje o nowych postach, cytaty i... różne różności :D


Day 07 - A book that makes you laugh - książka, która sprawia, że się śmiejesz

Ania ze Złotego Brzegu, Lucy Maud Montgomery

Przygody małej Ani były przezabawne. Ale przygody jej dzieci, to jak przygody sześciu małych Ań :D Pociechy Ani Shirley, a właściwie pani doktorowej Blythe mają różne pomysły, których w życiu byście się nie spodziewali. Nie potrafią ani chwili usiedzieć w miejscu, a ich bujna wyobraźnia doprowadza do różnych śmiesznych sytuacji. No i na dodatek mamy tu irytującą ciotkę Mary Marię Blythe. 


Day 08 Most overrated book - najbardziej przereklamowana książka

Achaja, Andrzej Ziemiański

Za sprawą reedycji serii oraz nowej trylogii z akcją w wymyślonym przez Ziemiańskiego uniwersum, tj. "Pomnik cesarzowej Achai" zrobiło się o tych książkach całkiem sporo. Nie powiem, czytało się je szybko i lekko, były całkiem w ciągające. Ale pisane są chaotycznie, postacie są w nich niedopracowane, a wulgaryzmy i erotyka wydają się być wciśnięte na siłę. Zdecydowanie czegoś innego spodziewałam się po tak rozreklamowanej serii. Ostatnio nawet teledysk powstał. A codziennie rano, idąc do szkoły mijam na wystawie plakat pana Ziemiańskiego i jego książek. /RECENZJE: Tom I, Tom II, Tom III/


Day 09 A book you tought you wouldn't like, but ended up loving - książka, o której myślałaś, że jej nie polubisz, a ostatecznie pokochałaś

Harry Potter i kamień filozoficzny, J.K. Rowling


Gdy byłam młodsza wręcz nie cierpiałam fantastyki. "Harry'ego Pottera" przeczytałam z ciekawości, byłam pewna, że mi się nie spodoba. Film uważałam za beznadziejny i głupi, pewnie przejmując opinię po rodzicach. Zaczęłam "Kamień filozoficzny z wielką niechęcią, która odeszła w niepamięć już po kilku pierwszych rozdziałach. Dziś saga pani Rowling jest jedną z moich ulubionych serii.


sobota, 1 lutego 2014

Podsumowanie stycznia

Witajcie!

W styczniu się strasznie rozleniwiłam. To chyba przez ferie. Terminy mi gdzieś uciekły, recenzji mniej niż zazwyczaj. Ma na to też wpływ fakt, że "męczę się " aktualnie z Silmarillionem, który jest świetny, ale dość... trudny. Jednak w przyszłą sobotę powinna się ukazać jego recenzja. A tym razem - znów nic, więc i luty chyba nie będzie najlepszy. Ech ;/

Ukazały się 3 recenzje książkowe:

Cień wiatru Carlosa Ruiza Zafóna oraz Sezon burz Andrzeja Sapkowskiego otrzymały najwyższą ocenę - 6.


Ech, raczej nic dziwnego - to dwójka moich ulubionych pisarzy ;)

W ankiecie na książkę listopada bezkonkurencyjny okazał się finał sagi J.K. Rowling - Harry Potter i Insygnia Śmierci.


Dodałam w styczniu też recenzję filmu Hobbit. Pustkowie Smauga z cyklu Na szklanym ekranie

Dołączyłam do kilku wyzwań - w tym roku biorę udział w czterech (KLIK). Zabrałam się też za 30-day Book Challenge. 

Jeszcze w grudniu zmieniłam wygląd bloga, za który odpowiada moja koleżanka - dziękuję jej baaardzo ; )
Od siebie dorzuciłam kursor, który próbuję zmniejszyć (jak na razie bezskutecznie) xD

W grudniu wzięłam też udział w konkursie na Blasku Książek - udało mi się wygrać i stałam się szczęśliwą posiadaczką dwóch książek, z którymi zapoznania się nie mogę się już doczekać, ale wiecie... z czasem to jest krucho ; )

Próbuję też aktualnie ogarnąć Google +, chociaż nie do końca mi to wychodzi. Ktoś wie, jak zmienić ustawienia, żeby lista obserwatorów Google + nie była prywatna?

Przemogłam się do tego Google +, bo coś mi szwankowało w zwykłych obserwatorach. Ilekroć u Was do nich dołączałam, nie zostawałam tam. Nie mam pojęcia czemu za każdym razem musiałam dołączać na nowo ;o Teraz będę Was pomału dodawać do kręgów ; >

Mam nadzieję, że reszta roku nie będzie u mnie tak leniwa jak początek :D

A jak tam u Was? 

Pozdrawiam i zapraszam do głosowania w nowej ankiecie :]

Popularne posty

The Hunger Games 32x32 Logo