Z okazji niedawnego Dnia Matki specjalne Top 10. : )
Dziś pora na... Ulubione matki z literatury!
1. Ania Blythe
Ania jako mama w kolejnych tomach cyklu sprawdziła się idealnie! Ba! Jeszcze zanim miała własne dzieci, z powodzeniem pomagała Maryli wychowywać bliźnięta: Tolę i niesfornego Tadzia. Z kolei gromadka małych Blythe'ów była niemałym wyzwaniem. Pełna empatii i zrozumienia dla swoich pociech Ania była dla nich ogromnym autorytetem, troskliwą mamą i najlepszą przyjaciółką zarazem. Łagodna, sprawiedliwa, mądra i czuła. Mama idealna.
2. Lily Evans
z cyklu "Harry Potter"
z cyklu "Harry Potter"
Macie tutaj znaleziony w internecie obrazek, bo nie za bardzo lubię filmowe przedstawienie Lily, wypada za staro, przecież została zamordowana mając zaledwie 21 lat. Nie wiemy, jak wychowałaby Harry'ego, bo nie miała takiej szansy. Oddała własne życie za życie swojego maleńskiego synka. Chyba nie muszę nic więcej dodawać, prawda?
Pocieszna pani Weasley dobro swoich dzieci zawsze stawiała na pierwszym miejscu. Nieustannie się o nie martwiła, wciąż je strofowała, a nieraz i doprowadzała je tym do białej gorączki, ale wszystko to wynikało jedynie z głębokiej troski. A poza tym było takie kochane. Gotowała pyszne obiadki i miała swoje "mamine" dziwactwa, męża trzymała krótko i ogółem była przesympatyczna. Równocześnie nie brakowało jej odwagi (dobrze ci tak, Bellatrix!). Molly troszczyła się zresztą nie tylko o własne dzieci, matkowała również Harry'emu ("Harry, kochaneczku!") , a nawet Hermionie. Mam zresztą wrażenie, że chętnie przygarnęłaby co najmniej połowę Hogwartu. :D
Pani Errol to według mnie po prostu uosobienie dobroci. To dzięki niej Cedryk był takim odważnym i zawsze radosnym dzieckiem. Nigdy niczego mu nie brakowało. I nie mówię tu o kwestiach materialnych. Pani Errol wychowywała synka przede wszystkim bardzo mądrze. Nigdy nie podnosiła głosu, nigdy nie nastawiała go przeciwko dziadkowi (który ją samą traktował, cóż... niezbyt dobrze. Nie mówiła mu wszystkiego, bo był jeszcze dzieckiem, ale cierpliwie tłumaczyła zawsze, że zrozumie, jak będzie starszy. I robiła to w taki sposób, że malec wcale się nie buntował. Najdroższa, jak ją nazywał, była dla niego najważniejszą osobą na świecie. PS. Zupełnie nie tak ją sobie wyobrażam, ale internet jest bardzo ubogi w chociażby zdjęcia z tych kilku ekranizacji, które powstały.
5. Sara Heapz cyklu "Septimus Heap"
Powody znalezienia się Sary Heap na tej liście są bardzo podobne, jak te wymienione przy Molly Weasley. Sara była przesympatyczną, dobrotliwą, prostolinijną matką, która przede wszystkim pragnęła dobra swoich dzieci. Oprócz tych biologicznych, wychowywała też księżniczkę Jennę (nie wiedząc, że jest księżniczką) i traktowała ją zupełnie tak samo jak swoje rodzone pociechy (tego mogłaby się nauczyć od niej pani spod numeru 9). Bywała zabawna, jej ulubionym zwierztkiem domowym była jej gęś, nie zawsze rozumiała swoje pociechy, często przejawiała nadopiekuńczość, ale w gruncie rzeczy, strasznie ją lubiłam. I cała jej rodzinka również wiedziała, że bez Sary to wszystko byłoby nie tak.
Powody znalezienia się Sary Heap na tej liście są bardzo podobne, jak te wymienione przy Molly Weasley. Sara była przesympatyczną, dobrotliwą, prostolinijną matką, która przede wszystkim pragnęła dobra swoich dzieci. Oprócz tych biologicznych, wychowywała też księżniczkę Jennę (nie wiedząc, że jest księżniczką) i traktowała ją zupełnie tak samo jak swoje rodzone pociechy (tego mogłaby się nauczyć od niej pani spod numeru 9). Bywała zabawna, jej ulubionym zwierztkiem domowym była jej gęś, nie zawsze rozumiała swoje pociechy, często przejawiała nadopiekuńczość, ale w gruncie rzeczy, strasznie ją lubiłam. I cała jej rodzinka również wiedziała, że bez Sary to wszystko byłoby nie tak.
Marion znamy głównie z retrospekcji, ale zupełnie to wystarcza, by w naszych głowach pojawił się obraz czułej i kochającej kobiety, która wspiera swoje dzieci niezależnie od ich decyzji, choć, rzecz jasna, stara się nakierować je na te właściwe. To ona nauczyła Amy wszystkiego, to ona praktycznie sama wychowywała córki. Porzucona przez męża nie zalamała się - była silna dla swoich dzieci. I za tę siłę i mądrość Marion ląduje w tym zestawieniu, pomimo pewnego sporego błędu, który popełniła (sporego w moim odczuciu) - nie zdradzę, o co chodziło, bo może ktoś jeszcze nie czytał, a by chciał.
Och, tutaj wybór może być kontrowersyjny, bo Annie popełniła mnóstwo błędów, często postępowała wbrew woli swej córki, zupełnie nie pytała jej o zdanie i zachowywała się, jak gdyby wszytko wiedziała najlepiej. Wybaczam jej jednak, a wiecie dlaczego? Bo rzeczywiście zawsze okazywało się, że wiedziała najlepiej co wyjdzie jej dziecku na dobre. Na przekór wszystkim ufała swemu matczynemu sercu i podejmowała decyzje z pewnością ryzykowne. Jednak gdyby nie ona, Grace nigdy nie wyszłaby z traumy po wypadku. Annie to dobry przykład na to, że czasami warto posłuchać mamy, nawet, jeśli się z nią nie zgadzamy.
8. Lucyna Malinowska
z cyklu "Zawrocie"
Lucyna tak naprawdę nie miała swoich dzieci. Była jednak opiekunką w domu dziecka i tam skupiła wokół siebie grupkę wychowanków, dla których była jak matka. Dzieciaki bez rodzin stały się rodziną Malinowskich, a ich więzy przetrwały próbę czasu, choć oczywiście rozluźniły się, gdy Malinowscy podrośli in założyli własne rodziny. Dała pozbawionym rodzinnej miłości dzieciom dom, opiekę, miłość i akceptację. Nie mogła nie znaleźć się na tej liście. Obrazka nie ma, bo Zawrocie popularne jakoś nie jest, ekranizacja nie powstała (a mógłby być z tego ciekawy serial!) i żadnych obrazków w internecie niestety nie ma. Macie więc okładkę części, w której poznajemy Lucynę.
z cyklu "Zawrocie"
Lucyna tak naprawdę nie miała swoich dzieci. Była jednak opiekunką w domu dziecka i tam skupiła wokół siebie grupkę wychowanków, dla których była jak matka. Dzieciaki bez rodzin stały się rodziną Malinowskich, a ich więzy przetrwały próbę czasu, choć oczywiście rozluźniły się, gdy Malinowscy podrośli in założyli własne rodziny. Dała pozbawionym rodzinnej miłości dzieciom dom, opiekę, miłość i akceptację. Nie mogła nie znaleźć się na tej liście. Obrazka nie ma, bo Zawrocie popularne jakoś nie jest, ekranizacja nie powstała (a mógłby być z tego ciekawy serial!) i żadnych obrazków w internecie niestety nie ma. Macie więc okładkę części, w której poznajemy Lucynę.
Kolejna pani, o której miejsce tutaj można by się sprzeczać. Nie wiem, jak tam z nią dalej, bo na razie czytałam tylko pierwszą część Pieśni Lodu i Ognia, ale jak na razie, stanowczo zdobyła moje uznanie w roli matki. Miała co prawda chwilowy kryzys, ale któż ich nie miewa? Dość szybko wzięła się w garść. Postawiona w trudnej sytuacji musiała podejmować trudne decyzje i pozwolić też dokonywać ważnych wyborów swym dzieciom, zwłaszcza dorastającemu Robbowi. Chyba właśnie tym mnie ujęła. Doradzała mu, ale nie narzucała nigdy swojego zdania, bo doskonale wiedziała, że do pewnych rzeczy musi dojść sam. I tylko szkoda, że Jona (bękarta swojego męża) tak strasznie nienawidziła.
Nenneke również dzieci nie miała, ale według mnie Geraltowi to jednak matkowała. Zawsze się o niego martwiła, choć stanowczo twierdziła, że jego mamuśką to ona nie jest i nie będzie. Ale czy w stosunku do Yennefer nie zachowywała się jak teściowa, martwiąca się, że ta nie jest dla Geralta... cóż... odpowiednia? Zabawne to było chwilami i pewnie nazwałabym to zjawisko uroczym, gdyby nie chodziło o te akurat postacie, co do których to określenie brzmiałoby jakoś tak zbyt... beztrosko.