Harry Potter Broom -->

środa, 25 czerwca 2014

Na szklanym ekranie: Wielki Gatsby

Tytuł: Wielki Gatsby

Reżyseria: Buz Luhrmann

Na podstawie: Francis Scott Fitzgerald, Wielki Gatsby


Już od jakiegoś czasu zbierałam się do napisania tej recenzji, czy raczej opinii, bo zbyt niewielką mam wiedzę o filmach, by notki z cyklu Na szklanym ekranie nazywać recenzjami. Do samego filmu zresztą zabierałam się długo, bo obiecałam sobie najpierw przeczytać książkę. W końcu mi się udało, przyszła więc pora na film.


Krótkie streszczenie fabuły. Młody Nick Carraway poznaje swojego tajemniczego sąsiada, Jay’a Gatsby’ego. Wkrótce okazuje się, że na przyjęcie do Gatsby’ego został zaproszony ze względu na to, że gospodarz od wielu lat zakochany jest w kuzynce Carraway’a, Daisy, obecnie mężatce. Chce odzyskać ukochaną, wykorzystując do tego znajomość z jej krewnym. Realizacja tego planu wywróci życie bohaterów do góry nogami.

Zacznę od tego, że film chyba odrobinę spłyca książkę. Nie różni się od niej właściwie fabułą, ale brakuje w nim jakiejś zadumy, głębi, tego bodźca do refleksji, które daje nam dzieło Fitzgeralda.  Jednak obraz ten jest tak zrealizowany, że z całą pewnością można mu to wybaczyć. Wiem jednak, że wiele osób nie wybaczyło, że zraził ich trochę przerost formy nad treścią. No cóż, mnie nie. 


To po prostu przecudowny obrazek. Każda scena jest ucztą dla oka. Cudowne kostiumy (zasłużony Oscar dla Catherine Martin), charakteryzacja i scenografia (również oscarowa statuetka, którą zostali nagrodzeni Beverley Dunn i  Katherine Martin) sprawiają, że wprost nie można oderwać oczu od ekranu. Takie to wszystko śliczne!

Podobał mi się też pomysł połączenia lat 20. XXw. ze współczesną muzyką. Nie razi ona, a,  o dziwo, zgrywa się ładnie z całością.

Doskonale spisali się aktorzy. Nic w tym zresztą dziwnego, na planie Wielkiego Gatsby’ego zebrała się gwiazdorska obsada na czele z rewelacyjnym, ujmującym w tym obrazie Leonardo DiCaprio. Słodko i niewinnie wypada Carey Mulligan w roli Daisy, niezwykle przekonujący jest Tobey Maguire jako Nick Carraway – narrator całej opowieści. Nie polubiłam za to filmowej Jordan Baker, w którą wcieliła się Elizabeth Debicki. Miała w sobie coś demonicznego, niepasującego mi zbytnio do mojego wyobrażenia tej postaci.

Skoro już mowa o narracji, jest świetnie wpleciona w film, poprowadzona zgrabnie i z dużą wprawą. Widać, że Buz Luhrmann doskonale wiedział co robi.

Całość prezentuje się znakomicie. Nie oczekujcie tu jednak głębi, morałów, porywającej akcji. To po prostu wspaniałe widowisko, bezsprzecznie warte obejrzenia. 



Książka vs. Film: Remis

sobota, 14 czerwca 2014

[79] Wielki Mistrz

Tytuł: Wielki Mistrz


Seria: Trylogia Czarnego Maga

Autorka: Trudi Canavan

Wydawnictwo: Galeria Książki

Ilość stron: 718


„Gildia magów” chwilami wlekła się niczym czas do wakacji, „Nowicjuszka” odrobinę już przyspieszyła i miałam szczerą nadzieję, że „Wielki Mistrz” okaże się rzeczywiście najlepszy z tej trylogii, jak to wszyscy mi mówili. Mieli rację.

Sonea jako podopieczna Wielkiego Mistrza i zwyciężczyni oficjalnego pojedynku z Reginem nie jest już gnębiona przez innych nowicjuszy. Część z nich chętnie by się nawet z dziewczyną zaprzyjaźniła, ale ona unika bliższych kontaktów z rówieśnikami. Boi się, że Akkarin mógłby posłużyć się nimi, by ją szantażować. Główna bohaterka żyje w ciągłym strachu przed swoim mentorem odkąd widziała go uprawiającego czarną magię. Wkrótce poznaje kilka jego sekretów. Czy nie są aby tylko zmyśloną historyjką?

A co z Gildią, która nieoczekiwanie staje w obliczu wojny? Czy ze strachu i ignorancji odrzuciła jedyną możliwą formę pomocy? Co zrobi Lorlen rozdarty między tym, co słuszne, a dawną przyjaźnią? Czy Rothen zrozumie, w co wpakowała się Sonea?

Jaką rolę w tym wszystkim odegrają Złodzieje?

Co mnie zaskoczyło, to mnóstwo, naprawdę akcji. W porównaniu do poprzednich części, tutaj nie ma czasu na nudę, czytelnik zostaje wciągnięty w wir wydarzeń, wciąż coś się dzieje. Historię mimo trzecioosobowej narracji poznajemy z punktu widzenia różnych postaci, dzięki czemu wiemy, co w danym momencie dzieje się w poszczególnych miejscach. A zrozumienie pełnej fabuły tego wymaga.

Sama fabuła jest świetnie skonstruowana i całkiem nieźle dopracowana. Na siłę dałoby się wyszukać może i pewne niedociągnięcia, ale nie mają one absolutnie żadnego znaczenia. Czyta się to wszystko naprawdę interesująco. Gdyby tylko było tak przez całą trylogię, a nie dopiero w finale!

Postacie znowu się nam rozwinęły. No, niektóre. Z pewnością na pierwszy plan zaraz za Soneą, która, choć trochę wydoroślała i nabrała pewności siebie, wciąż jest jakoś tam pogubioną w życiu nastolatką (ale to naturalne i dobrze opisane)wysuwa się nam Wielki Mistrz. Poznajemy w końcu wielką tajemnicę Akkarina, który zmienia się praktycznie nie do poznania. Szczerze mówiąc, w tym miejscu mam mieszane odczucia. Z jednej strony uwielbiam nowego Akkarina. Jest spokojny, władczy, zaradny, ale równocześnie troskliwy. Z drugiej trochę brakuje mi wyniosłego, skrytego Wielkiego Mistrza. Można by się przyczepić, że ta zmiana następuje dość gwałtownie, ale mnie się wydaje to tutaj na miejscu. W końcu Akkarin na pewno nie był tak zamknięty w sobie całe życie. Wpłynęły na to pewne wydarzenia i masa sekretów, których musiał dopilnować. Gdy jego tajemnice ujrzały światło dzienne, wszelkie bariery puściły.

Rothen jak to Rothen wciąż jest kochanym, opiekuńczym magiem, Dannyl wreszcie ma o kogo się troszczyć (choć Tayenda nie ma w tej części zbyt wiele), Dorrien staje przed pewnym dość trudnym wyborem, a Cery… Cery to ktoś, kto tej książce dodał naprawdę mnóstwo kolorytu. Czytanie o Cerynim - Złodzieju, który stał się ważną postacią w podziemiu Imardinu to czysta przyjemność. A jego relacje z nową intrygującą postacią – Savarą są… warte uwagi. Cery się zmienił. Na plus.

Dostajemy tutaj także wątek romantyczny, którego zupełnie byście się nie spodziewali, więc nie zdradzę wam, kogo dotyczy. Mnie koleżanka zaspoilerowała i mam ochotę ją za to udusić. To mogło mnie naprawdę zaskoczyć! W każdym razie, wątek ten okazał się strzałem w dziesiątkę. Nie wierzę, że to powiedziałam, bo na początku byłam pewna, że to durny pomysł i nie wypali. A jednak Trudi Canavan mnie zaskoczyła. Pozytywnie.

Co mnie denerwowało? Powtórzenia. Ja naprawdę rozumiem, że każdy ma jakieś swoje ulubione frazy i wyrażenia, które wplata w tekst czasami zupełnie nieświadomie. Ale ile razy mogę czytać o tym, że Tayend się rozpromienił (czy on kiedykolwiek zrobił coś innego?), Sonea zarumieniła, a kąciki ust Akkarina wygięły się/uniosły/powędrowały lekko do góry. W krzywym/gorzkim uśmiechu. Czułam się, jakbym czytała ponownie o niebieskich oczach i bladej cerze Marysia z „Gloria Victis”.

„Wielkiego Mistrza” oczywiście polecam i to gorąco. Nawet, jeśli nie czytaliście poprzednich części. Sądzę, że i bez nich zrozumiecie, o co chodzi. Ta książka jest naprawdę świetna. Z ciekawymi postaciami, wartką akcją, świetnie skonstruowanym światem przedstawionym. Bez cukierkowego happyendu. Mówi o wcale niełatwych wyborach, o moralności, odwadze, lojalności, przyjaźni, zaufaniu i nienawiści zmieniającej się w miłość. O tym, że najsilnejsi jesteśmy działając wspólnie.


Cytat: 
"Dwoje ma szansę przeżyć tam, gdzie jedno by padło."

Ocena: 8/10


Recenzja bierze udział w wyzwaniach:



środa, 11 czerwca 2014

Liebster Award 4

Witajcie! Dawno, dawno temu otrzymałam nominacje do Liebster Award od Marzenki P., której serdecznie za to dziękuję. Równocześnie przepraszam, że dopiero teraz odpowiadam na pytania. Ostatnio zwolniłam z blogiem, trochę to wszystko zaniedbałam, ale już się poprawiam.^^

To zapraszam do moich odpowiedzi. : )

Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 10 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 10 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.


1. Wyobraź sobie, że jesteś ogromnym fanem jakiejś zagranicznej serii i z utęsknieniem czekasz na każdą kolejną część (żeby nie było, znasz tylko i wyłącznie język polski). Nagle okazuje się, że seria źle sprzedaje się w Polsce, więc zaprzestania tłumaczenia kolejnych tomów. Jaka jest Twoja reakcja?
No, w tym przypadku raczej niewiele da się zrobić bez znajomości języków. Miałabym motywację do nauki.^^ A tak na poważnie - wściekłabym się. Mocno.

2. Czy często zwracasz uwagę na grubość książki?
Raczej tak, nawet podświadomie. Zdecydowanie wolę te grubsze - kryją w sobie jakąś obietnicę wielkiej przygody. No, niekoniecznie w przypadku lektur.

3.Uzbierałeś/aś pieniądze, ale stać Cię tylko na jedną książkę, choć masz ochotę kupić kilka. Wybierasz: 1. powieść autora, którego ubóstwiasz, choć nie interesuje Cię tematyka utworu, 2. nowość wydawniczą, która bardzo Cię interesuje i zbiera pozytywne recenzje, 3. zbierasz dalej, aby kupić sobie trylogię, na którą od dawna masz ochotę?
Trenuję silną wolę i oszczędzam na trylogię.

4. Pytanie jedno z podstawowych: Najpierw książka, czy film? Od czego to zależy?
Książka. A przynajmniej staram się, żeby tak było. Chcę sama wyobrazić sobie postacie zanim zobaczę je na ekranie. No i wolę najpierw znać pierwowzór, inaczej odbieram wtedy film.

5. Co zainspirowało Cię do stworzenia bloga?
Chyba inne blogi o podobnej tematyce.

6. Jakim sposobem masz aktualnie ułożone książki na półkach? Kolorystycznie, wydawnictwami, autorami?
Trochę tematycznie. Na dolnych półkach mam encyklopedie, słowniki i inne pomoce naukowe. Wyżej lektury, a jeszcze wyżej powieści. A już na poszczególnych półkach to wielkością.

7. Ulubiona zabawa z dzieciństwa?
Jeju, nie mam pojęcia. Lubiłam bawić się w szkołę zanim do niej poszłam. I grać w gry planszowe.

8. Jaką porę roku lubisz najbardziej i dlaczego?
Tak naprawdę lubię wszystkie pory roku i brakowałoby mi każdej z nich, gdyby jej nie było. Ale chyba postawię na wiosnę. Wczesną wiosnę z budzącą się do życia naturą, kwitnącymi pierwszymi kwiatkami, zieleniącą się trawą i młodziutkimi wierzbowymi gałązkami. Kiedy wreszcie można schować do szafy zimowe ubrania i poczuć się lżej. No i nie ma jeszcze wtedy upałów.

9.Jesteś typem bardziej wycofanym, czy duszą towarzystwa? Lubisz nawiązywać nowe znajomości?
Choć nie nazwałabym się duszą towarzystwa, do wycofanej raczej mi daleko. Jestem pyskatą gadułą i wszędzie mnie pełno. A nowych ludzi poznawać uwielbiam.

10. Najbardziej szalona rzecz, jaką zrobiłeś/aś w życiu?
Nie wiem. XD Ja mam zawsze jakieś durne pomysły, na przykład wskoczenie na jakś kładkę przy harcerskiej przystani wodnej nad Wisłą i odkrycie, że ta kładka do niczego nie jest przywiązana, a ja odpływam...

11. Ulubiony owocek?
Winogrono. Nie, truskawka. Albo wiśnia. A może jednak śliwka? O! Wiem! Arbuz! Ewentualnie kiwi. Nie no, nie wskażę jednego. :D


Mam nadzieję, że wybaczycie mi, że tym razem nikogo nie nominuję. Mam wrażenie, że i tak wszyscy brali już udział w tej zabawie, a z pewnością wszystkich, których chętnie bym nominowała. Nominowałam już kilkakrotnie i chyba nie ma sensu się powtarzać.

Jeszcze jedna sprawa. Trochę już za późno na podsumowanie miesiąca, robię więc tylko nową ankietę (zapraszam do głosowania!). Chcę Was też poinformować, że w głosowaniu na książkę kwietnia wygrała powieść Arsene Lupin. Dżentelmen włamywacz, Maurice'a Leblanc.



niedziela, 1 czerwca 2014

[78] Nowicjuszka

Tytuł: Nowicjuszka


Seria: Trylogia Czarnego Maga #2

Autorka: Trudi Canavan

Wydawnictwo: Galeria Książki

Ilość stron: 641


Kiedy przeczytałam Gildię magów, wydała mi się ona zaledwie wstępem do kolejnych tomów trylogii. Chwilami była nudnawa i miałam nadzieję, że w drugiej części będzie zdecydowanie więcej akcji. Na szczęście się nie zawiodłam.

Sonea mimo swojego pochodzenia została przyjęta Uniwersytet. Teraz może kształcić swój magiczny talent pod okiem doświadczonych magów. Uzyskuje też opiekę jednego z nich, Rothena, tego, który zaopiekował się nią, gdy tylko przybyła do Gildii. Rothen próbuje zrobić wszystko, by dziewczyna jako Nowicjuszka czuła się jak najlepiej. Jednak jej szkolni koledzy i koleżanki pochodzący z arystokracji  nie chcą zaakceptować dziewczyny ze slumsów. Banda Nowicjuszy z aroganckim Reginem na czele gnębi Soneę zarówno psychicznie, jak i fizycznie. A to przecież nie jej jedyne problemy. Dziewczyna nie może przecież zapomnieć o tym, że widziała Wielkiego Mistrza,Akkarina,  uprawiającego czarną magię. Ona, Rothen i Administrator Gildii, Lorlen, nie mają pojęcia co zrobić z tą straszliwą wiedzą. Czy pomoże im Dannyl, który został właśnie mianowanym ambasadorem Gildii i uzyskał możliwość podróżowania?

Mimo, że pierwszą część czytałam ponad rok temu (matko, kiedy ten czas zleciał?!), nie miałam najmniejszych problemów z „ogarnięciem” fabuły, Trudi Canavan zgrabnie od początku ją prowadzi. No i jest tutaj o wiele więcej akcji niż w Gildii Magów. Nadal odrobinę za mało, mogłoby być jeszcze lepiej, ale i tak na plus. Myślę, że w trzeciej części będzie się działo jeszcze więcej. Irytował mnie trochę wątek dręczenia Sonei przez kolegów, bo ileż można czytać o tym samym. Ok, zrozumiałam, że Regin niszczył jej notatki itp., nie muszę tego przeczytać jeszcze z pięć razy. Gdybym chciała czytać w kółko o tym samym, czytałabym Orzeszkową.

 Druga połowa książki wciąga jednak niezmiernie. Nudnawy z początku wątek z podróżą Dannyla okazał się później niezwykle ciekawy. Dzięki niemu czytelnik może poznać obyczaje i kulturę mieszkańców innych Krain Sprzymierzonych, nie tylko Kyralii, gdzie mieści się siedziba Gildii. Ponadto Dannyl w czasie tej podróży odbywa też inną – w głąb samego siebie. Można powiedzieć, że na nowo sam się poznaje i akceptuje. To niełatwy, ale pouczający wątek (nie powiem nic więcej, bo bym zaspoilerowała).

Nieco irytująca w pierwszej części Sonea przestała mnie denerwować, choć jakiejś mojej zbytniej sympatii nie zdobyła. Brakowało trochę Cery’ego, ale syn Rothena, Dorrien, był jego godnym zastępcą, a nawet polubiłam go bardziej niż dawnego przyjaciela Sonei. Jest po prostu przezabawnym, inteligentnym, szczerym i niepokornym młodzieńcem. Rothen to wciąż sympatyczny i opiekuńczy mag, Akkarin intryguje coraz bardziej (chyba zaczynam go lubić). Możemy też poznać nieco bardziej pozostałych magów i tak dowiadujemy się o feministycznych zapędach Vinary, niekonwencjonalności metod nauczania Yikmo czy gadatliwości Tyi. Spotykamy też młodego Elyńczyka Tayenda, który zostaje asystentem, a zarazem przyjacielem Dannyla.

Wspólnie z Soneą uczymy się także coraz więcej o magii, zaczynamy rozumieć historię, politykę i tradycje Gildii, zapoznajemy się z systemem nauczania na Uniwersytecie. Ta podróż po świecie stworzonym przez Trudi Canavan jest naprawdę pasjonująca.

Warto zwrócić uwagę na mnóstwo określeń typowych dla tego jednego świata. Autorka postarała się – wymyśliła nowe owoce, potrawy, zwierzęta. Dzięki temu czytanie Nowicjuszki jest jeszcze lepszą przygodą!

Cała opowieść zaczyna mieć też lekko niepokojący klimat. Tajemnica Wielkiego Mistrza przewraca życie biednej Sonei do góry nogami. Czytelnikowi nie trudno poczuć tę atmosferę strachu i tajemniczości, druga część Trylogii Czarnego Maga oddziałuje na emocje o wiele silniej niż jej poprzedniczka.


Zdecydowanie polecam i mam nadzieję, że trzecia część okaże się jeszcze lepsza. 



Cytat: 
"Bohaterowie mają to do siebie, że ich moc wzrasta w miarę powtarzania opowieści."

Ocena: 7/10


Recenzja bierze udział w wyzwaniach:





Popularne posty

The Hunger Games 32x32 Logo