
Autorka: Antonia Michaelis
Wydawnictwo: Dreams
Do przeczytania „Baśniarza” zachęciły mnie pozytywne
recenzje na Waszych blogach. Wszyscy tę książkę polecali i wcale im się nie
dziwię.
„Baśniarz” to historia miłości dwojga nastolatków z różnych
światów. Anna jest grzeczną dziewczyną z dobrego domu. Dobrze się uczy, nie
sprawia problemów, nigdy niczego jej nie brakowało, ma wielu znajomych.
Chwilami bywa bardzo dziecinna, wydaje się, że niewiele wie o prawdziwym życiu,
nie pije, nie pali itp. (nie, żebym uważała picie i palenie za dojrzałość, ale
niektórzy przyjaciele Anny owszem, uważają). Anna jest jednak okazuje się dość
dojrzała jak na swój wiek, a pewne dziecięce cechy, takie jak ufność i
ciekawość świata, moim zdaniem tylko dodają jej uroku.
Abel jest zupełnie inny. Trochę przypomina Varena z „Nevermore”,
ale jest jeszcze bardziej interesujący i to zupełnie bez wątku fantastycznego.
W szkole mówią o nim „polski handlarz pasmanterią” (nie wnikajcie w to „polski”,
serio), bo wszyscy wiedzą, że handluje narkotykami. Większość podejrzewa też,
że sam je zażywa, ale jak jest naprawdę? Nikt nie wie. Abel Tannatek to
outsider, nikomu nie pozwala się do siebie zbliżyć.
Szmaciana lalka połączy tę dwójkę. Jakie problemy ma Abel?
Jaki jest naprawdę, pod przykrywką narkomana? Anna odkrywa, że ten chłopak
potrafi być genialnym baśniarzem, który w baśni opowiadanej młodszej siostrze,
potrafi odzwierciedlić rzeczywistość. Trudno jej uwierzyć, że ten wrażliwy w
gruncie rzeczy chłopak może mieć coś wspólnego z serią morderstw w mieście.
Jest naiwna? A może tylko ona dostrzega prawdę?
Oprócz Abla i Anny, spotykamy w powieści sporo postaci
drugoplanowych, z których każda jest nieźle nakreślona, ma swoją rolę do
odegrania, ma swoje charakterystyczne cechy. Bardzo polubiłam przyjaciółkę
Anny, bo z pozoru jest zupełnie inna niż naprawdę. A moją ulubienicą
zdecydowanie pozostanie mała, kochana, niewinna Michi. To dziecko tak wiele w
życiu przeszło. Nic dziwnego, że dziewczynka tak kocha baśnie – pomagają jej
zapomnieć o problemach, pomagają się odnaleźć, uwierzyć, że wszystko będzie
dobrze.
Akcja rozgrywa się jakby na dwóch płaszczyznach. W
zwyczajnym świecie, brutalnie chwilami realistycznym, oraz w baśni, którą
opowiada Abel. Baśń jest metaforą wszystkich innych wydarzeń i ten pomysł jest
rewelacyjny, jeszcze się z czymś takim nie spotkałam.
Powieść ma jedną, jedyną wadę. Błędy redakcyjne. Jest ich
cała masa. Interpunkcja, pomieszane zapisy dialogów, literówki. Naprawdę wściekałam się co chwile na wydawnictwo: czy nie dało się
wydać porządniej takiej książki? Nie dało się, no?!
„Baśniarz” porusza wiele problemów. Braku odpowiedniej
opieki rodziców nad dziećmi, prawa, które nie do końca chroni, ludzkiej
wrażliwości, a także jej braku. Problem depresji, demoralizacji, narkomanii,
prostytucji nieletnich. Pokazuje co dzieje się
z dziećmi z tzw. marginesu społecznego, pozostawionymi samym sobie.
Zakończenie sprawiło, że się popłakałam. Zupełnie nie
spodziewałam się tego, co się wydarzy, ani, że będzie to tak smutne.
Jednocześnie autorka pozostawiła czytelnikom na końcu iskierkę nadziei i to
jest piękne.
Kto jeszcze nie czytał „Baśniarza” – niech koniecznie po
niego sięgnie. To wcale nie jest jakiś romans. To historia o chłopaku, którego
życie zmusiło do… różnych rzeczy, który wiele
przeszedł i znalazł się na krawędzi. Czy z niej spadnie? Przekonajcie się sami.
Cytat:
"Najtrudniej jest wybaczyć samemu sobie"
Ocena: 9/10