Tytuł: Igrzyska śmierci
Reżyser: Gary Ross
Na podstawie: Suzanne Collins, Igrzyska śmierci
„Igrzyska śmierci” to bez wątpienia jedna z głośniejszych
zeszłorocznych ekranizacji. Wzbudziła wiele emocji, zwłaszcza wśród fanów trylogii
Suzanne Collins. Historia futurystycznego państwa Panem, w którym co roku
odbywają się Głodowe Igrzyska i biorącej w tych zawodach dzielnej Katniss
Evardeen bije rekordy popularności. Jedni są filmem zachwyceni, większość wciąż na
niego narzeka. Myślę, że moja opinia plasuje się gdzieś pośrodku.
Zacznę od tego co mi się podobało. Fajnym pomysłem było
ukazanie igrzysk również od strony organizatorów. Widzimy więc prezydenta
Snowa, zastanawiającego się, jak to wszystko rozegrać politycznie, widzimy…
tego gościa od organizacji technicznej, nie pamiętam jak się nazywał
(wybaczcie). I to są naprawdę dobre sceny, choć w książce wcale ich nie ma, bo
mamy tam wyłącznie punkt widzenia Katniss.
Kolejną rzeczą, która według mnie wypadła zdecydowanie na
plus, jest charakteryzacja. Mieszkańcy Kapitolu wyglądają dokładnie tak, jak
powinni wyglądać mieszkańcy Kapitolu, Cinna jest w 100% Cinną, a suknie Katniss
na wszystkie prezentacje trybutów i wywiady dokładnie tak zjawiskowe, jak to
opisała w swej powieści pani Collins.
Bardzo dobrze spisali się też młodzi aktorzy. Jennifer
Lawrence (Katniss) naprawdę ma talent. Uroczo (czyli idealnie) wypadła Amandla
Stenberg w roli Rue. Woody Harrelson jako Haymitch sprawdza się świetnie,
wskutek czego uwielbiam tą postać zarówno w książce, jak i filmie. I tylko Prim
grana przez Willow Shields chyba wypadła za poważnie.
Czas przejść do mniej przyjemnych rzeczy. Na początek Peeta.
Nie zrozumcie mnie źle, ja go w książce uwielbiam, serio. Ale w filmie jest
zdecydowanie słabym punktem. Wypadł tak… ciapowato. Nie chcę za bardzo winić
Josha Hutchersona, grającego tę postać, ale coś tutaj poszło nie tak. Z fryzurą
na czele. Przecież te ulizane włosy kompletnie mu nie pasują. Grrr…. No i co
się dziwić, że w filmie jestem fanką Gale’a (Liam Hemsworth).
Kolejny, tym razem poważniejszy problem z „Igrzyskami” to
fakt, że są one zrobione w taki sposób, że ktoś, kto nie czytał książki może
mieć spore trudności z dobrym zrozumieniem treści. Narracja, zwłaszcza z
początku, odrobinę się rwie i jest chaotyczna, retrospekcje są wtrącone w
niezbyt trafionych momentach i wcale nie zostają wyjaśnione. Myślę, że to
największa wada tego filmu.
Nie chcę się rozwodzić nad zgodnością z książką, bo wiadomo,
że film czasami odbiega, ale jedno zastrzeżenie mam (wybaczcie, wiecie, że
jestem czepialska) : przecież Haymitch nie mógł przesłać na arenę żadnych
informacji! A w filmie do zupy od sponsorów dodana jest wyraźna notatka. Tu już
nie chodzi o zgodność z literackim pierwowzorem, ale choćby o zwykłą logikę.
Przecież w ten sposób wszyscy trybuci mogliby po prostu dostawać informacje od
swoich mentorów i dowiadywać się np. co się dzieje w pozostałych częściach areny.
Totalny bezsens.
Mimo wszystko film polecam, choć tych, którzy jeszcze go nie
widzieli, ostrzegam: nie oczekujcie zbyt wiele. Mam nadzieję, że druga część
będzie lepsza. Po zwiastunie wydaje mi się, że są na to spore szanse.
Książka vs. Film: Książka
Film był dla mnie dość słaby niestety..
OdpowiedzUsuńFilm bardzo mi się podobał tak samo jak książka i czekam do listopada na drugą część "W pierścieniu ognia" "D
OdpowiedzUsuńJa też czekam^^ A potem "Hobbit" - o tak, końcówka roku zapowiada się w kinach baaardzo ciekawie^^
UsuńNie mam czasu na filmy xD Naprawdę niewiele ich oglądam :) Tak samo z serialami. Co do ekranizacji "Igrzysk" - raczej nie planuję, myślę, że książka wystarczyła :)
OdpowiedzUsuńMoże to i dobrze, nie skrzywi ci się obraz Peety xd
UsuńFilm mi się podobał, ale jest inny od książki mimo to dobra rozrywka ;)
OdpowiedzUsuńJakoś tak średnio wspominam ten film. Niespecjalny, nudził mnie. W porównaniu z książką wypadł słabo. Zwiastun drugiej części jest już lepszy niż cała pierwsza :P
OdpowiedzUsuńTak jak Ty, ubolewam nad Peetą ;_; Co oni z nim zrobili?! I jeszcze taki mały jest...
Pozdrawiam :)
A wiesz, że nigdy nie zwróciłam uwagi na jego wzrost? Może dlatego, że sama jestem malutka... xd Teraz jeszcze mniej będę lubiła filmowego Peetę, dzięki ;p
UsuńJak ja nie znoszę tej ekranizacji. Naprawdę. Generalnie, jestem antyfanką adaptacji książek na dużym ekranie, lecz w tym przypadku... Mnie, w odróżnieniu od ciebie - nie podobała się gra aktorska Jen. Nie zrozum mnie źle - bardzo lubię tę aktorkę, aczkolwiek... o ile w książce Katniss uwielbiałam, w filmie strasznie mnie irytowała. Peeta również nie zgadzał się z moimi wyobrażeniami choć był całkiem słodki z tą swoją niepozorną tchórzliwością. Mimo wszystko, jestem za murem za nim, ponieważ Gale'a nie cierpię! NIE CIERPIĘ! :D Tak czy inaczej, drugą częśc pewnie i tak oglądnę z czystej ciekawości, ponieważ... halooo! Arena! <3 Interesuje mnie, jak ukażą nowy świat oraz nową - zbuntowaną Katniss.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Sherry
Jakby popatrzeć na charakter to zawsze chyba będę wolała Peetę, ale tej jego fryzury serio nie mogę przeboleć ;_; Ja też właśnie nie mogę się doczekać areny. Strasznie mnie zżera ciekawość, co też twórcy wykombinują... No a poza tym... Finnick <3 ;d
Usuń