Harry Potter Broom -->

czwartek, 12 września 2013

Na szklanym ekranie: Igrzyska śmierci

Po prawie trzech miesiącach, w końcu recenzja filmu. Na warsztat poszły "Igrzyska", bo ostatnio po raz drugi je oglądałam (za pierwszym razem było krótko po premierze, na kinomaniaku, w jakości... nagrywania kalkulatorem). Ciągle chcę zrecenzować film "Wiedźmin", ale oglądałam go dość dawno, a nie wiem czy dam radę przebrnąć przez to coś drugi raz... No nic, bierzcie i czytajcie z tego wszyscy ;)


Tytuł: Igrzyska śmierci

Reżyser: Gary Ross

Na podstawie: Suzanne Collins, Igrzyska śmierci


„Igrzyska śmierci” to bez wątpienia jedna z głośniejszych zeszłorocznych ekranizacji. Wzbudziła wiele emocji, zwłaszcza wśród fanów trylogii Suzanne Collins. Historia futurystycznego państwa Panem, w którym co roku odbywają się Głodowe Igrzyska i biorącej w tych zawodach dzielnej Katniss Evardeen bije rekordy popularności.  Jedni są filmem zachwyceni, większość wciąż na niego narzeka. Myślę, że moja opinia plasuje się gdzieś pośrodku.

Zacznę od tego co mi się podobało. Fajnym pomysłem było ukazanie igrzysk również od strony organizatorów. Widzimy więc prezydenta Snowa, zastanawiającego się, jak to wszystko rozegrać politycznie, widzimy… tego gościa od organizacji technicznej, nie pamiętam jak się nazywał (wybaczcie). I to są naprawdę dobre sceny, choć w książce wcale ich nie ma, bo mamy tam wyłącznie punkt widzenia Katniss.

Kolejną rzeczą, która według mnie wypadła zdecydowanie na plus, jest charakteryzacja. Mieszkańcy Kapitolu wyglądają dokładnie tak, jak powinni wyglądać mieszkańcy Kapitolu, Cinna jest w 100% Cinną, a suknie Katniss na wszystkie prezentacje trybutów i wywiady dokładnie tak zjawiskowe, jak to opisała w swej powieści pani Collins.

Bardzo dobrze spisali się też młodzi aktorzy. Jennifer Lawrence (Katniss) naprawdę ma talent. Uroczo (czyli idealnie) wypadła Amandla Stenberg w roli Rue. Woody Harrelson jako Haymitch sprawdza się świetnie, wskutek czego uwielbiam tą postać zarówno w książce, jak i filmie. I tylko Prim grana przez Willow Shields chyba wypadła za poważnie.

Czas przejść do mniej przyjemnych rzeczy. Na początek Peeta. Nie zrozumcie mnie źle, ja go w książce uwielbiam, serio. Ale w filmie jest zdecydowanie słabym punktem. Wypadł tak… ciapowato. Nie chcę za bardzo winić Josha Hutchersona, grającego tę postać, ale coś tutaj poszło nie tak. Z fryzurą na czele. Przecież te ulizane włosy kompletnie mu nie pasują. Grrr…. No i co się dziwić, że w filmie jestem fanką Gale’a (Liam Hemsworth).

Kolejny, tym razem poważniejszy problem z „Igrzyskami” to fakt, że są one zrobione w taki sposób, że ktoś, kto nie czytał książki może mieć spore trudności z dobrym zrozumieniem treści. Narracja, zwłaszcza z początku, odrobinę się rwie i jest chaotyczna, retrospekcje są wtrącone w niezbyt trafionych momentach i wcale nie zostają wyjaśnione. Myślę, że to największa wada tego filmu.

Nie chcę się rozwodzić nad zgodnością z książką, bo wiadomo, że film czasami odbiega, ale jedno zastrzeżenie mam (wybaczcie, wiecie, że jestem czepialska) : przecież Haymitch nie mógł przesłać na arenę żadnych informacji! A w filmie do zupy od sponsorów dodana jest wyraźna notatka. Tu już nie chodzi o zgodność z literackim pierwowzorem, ale choćby o zwykłą logikę. Przecież w ten sposób wszyscy trybuci mogliby po prostu dostawać informacje od swoich mentorów i dowiadywać się np. co się dzieje w pozostałych częściach areny. Totalny bezsens.


Mimo wszystko film polecam, choć tych, którzy jeszcze go nie widzieli, ostrzegam: nie oczekujcie zbyt wiele. Mam nadzieję, że druga część będzie lepsza. Po zwiastunie wydaje mi się, że są na to spore szanse. 


Książka vs. Film: Książka

10 komentarzy:

  1. Film był dla mnie dość słaby niestety..

    OdpowiedzUsuń
  2. Film bardzo mi się podobał tak samo jak książka i czekam do listopada na drugą część "W pierścieniu ognia" "D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też czekam^^ A potem "Hobbit" - o tak, końcówka roku zapowiada się w kinach baaardzo ciekawie^^

      Usuń
  3. Nie mam czasu na filmy xD Naprawdę niewiele ich oglądam :) Tak samo z serialami. Co do ekranizacji "Igrzysk" - raczej nie planuję, myślę, że książka wystarczyła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to i dobrze, nie skrzywi ci się obraz Peety xd

      Usuń
  4. Film mi się podobał, ale jest inny od książki mimo to dobra rozrywka ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakoś tak średnio wspominam ten film. Niespecjalny, nudził mnie. W porównaniu z książką wypadł słabo. Zwiastun drugiej części jest już lepszy niż cała pierwsza :P
    Tak jak Ty, ubolewam nad Peetą ;_; Co oni z nim zrobili?! I jeszcze taki mały jest...

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że nigdy nie zwróciłam uwagi na jego wzrost? Może dlatego, że sama jestem malutka... xd Teraz jeszcze mniej będę lubiła filmowego Peetę, dzięki ;p

      Usuń
  6. Jak ja nie znoszę tej ekranizacji. Naprawdę. Generalnie, jestem antyfanką adaptacji książek na dużym ekranie, lecz w tym przypadku... Mnie, w odróżnieniu od ciebie - nie podobała się gra aktorska Jen. Nie zrozum mnie źle - bardzo lubię tę aktorkę, aczkolwiek... o ile w książce Katniss uwielbiałam, w filmie strasznie mnie irytowała. Peeta również nie zgadzał się z moimi wyobrażeniami choć był całkiem słodki z tą swoją niepozorną tchórzliwością. Mimo wszystko, jestem za murem za nim, ponieważ Gale'a nie cierpię! NIE CIERPIĘ! :D Tak czy inaczej, drugą częśc pewnie i tak oglądnę z czystej ciekawości, ponieważ... halooo! Arena! <3 Interesuje mnie, jak ukażą nowy świat oraz nową - zbuntowaną Katniss.
    Pozdrawiam!
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby popatrzeć na charakter to zawsze chyba będę wolała Peetę, ale tej jego fryzury serio nie mogę przeboleć ;_; Ja też właśnie nie mogę się doczekać areny. Strasznie mnie zżera ciekawość, co też twórcy wykombinują... No a poza tym... Finnick <3 ;d

      Usuń

Popularne posty

The Hunger Games 32x32 Logo