Seria: Arsene Lupin #1
Autor: Maurice Leblanc
Wydawnictwo: Elipsa
Liczba stron: 203
Kiedy pod koniec XIX wieku olbrzymią popularność zaczęły
zyskiwać opowiadania o przygodach Sherlocka Holmesa, słynnego londyńskiego
detektywa, stworzonego przez Artura Conana Doyle’a, książki detektywistyczne
zaczęły cieszyć się coraz to większym gronem czytelników. Zgrabnie wykorzystał
to Maurice Leblanc, publikując w 1905 roku książkę „Arsène Lupin, dżentelmen
włamywacz.” Historia ta została na rynku wydawniczym bardzo entuzjastycznie i
do dziś cieszy się sporym zainteresowaniem.
Przyznam szczerze, że mimo kilku ekranizacji (ostatnia z
2004 roku) nigdy o tej serii nie słyszałam. Trafiła w moje ręce dzięki…
promocji w Carrefourze. Spojrzałam: „O! Co to może być za książka za trzy złote?”.
Z ciekawości wzięłam i niewiele się po niej spodziewałam. A tutaj szok. Ta
powieść jest świetna.
Zacznę może od tego, co różni ją od innych powieści
detektywistycznych (och, no dobra, wiem, nie czytam zbyt wielu powieści
detektywistycznych). Przede wszystkim główny bohater. Przeważnie jest to
przecież detektyw. Tutaj, przeciwnie. Arsène Lupin stoi po drugiej stronie
konfliktu. To jego ścigają detektywi. Lupin to włamywacz. Złodziej, mówiąc
najprościej. Ale złodziej niezwykły, bo praktycznie nie zostawia żadnych
śladów, a każda przeprowadzona przez niego akcja jest starannie zaplanowana i w
stu procentach z planem zgodna. Niemożliwa wręcz do wykrycia.
Przede wszystkim jednak Arsène jest diabelnie inteligentnym
człowiekiem, niepozbawionym poczucia humoru (zerknijcie tylko na cytat!), potrafiącym dostosować się do
każdej sytuacji. No i, jak tytuł wskazuje, to typowy dżentelmen. Zdecydowanie zalicza się do jednego z moich ulubionych
bohaterów literackich.
Cała powieść składa się z kilku historii, raczej luźno z
sobą powiązanych. To pierwsza część przygód słynnego włamywacza, otrzymujemy
więc wyjaśnienie, jak zaczęła się jego „kariera”, jak się rozwijała, poznajemy
co głośniejsze sprawy z jego udziałem. Całość ma miejsce we Francji na
przełomie XIX i XX wieku.
Maurice Leblanc pisze stylem bardzo płynnym, swobodnym i,
nie bardzo wiem, jak to ująć… eleganckim? Tak, chyba tak bym to określiła.
Wiecie, o co mi chodzi? Jeśli nie, to przeczytajcie i przekonajcie się sami.
Naprawdę polecam. Zagadek tu mnóstwo, wcale nie są łatwe do
rozwiązania. Zwroty akcji gwarantowane, na pewno nieraz będziecie zdziwieni
rozwojem akcji. „Arsene Lupin” wciąga momentalnie. Błyskotliwe, humorystyczne
dialogi i rewelacyjny główny bohater sprawiają, że książkę czyta się z
prawdziwą przyjemnością.
Cytat:
"Arsene Lupin, ekscentryczny dżentelmen, obraca się jedynie w pałacach i salonach i pewnej nocy, kiedy to odwiedził apartamenty barona Schormanna, opuścił je z pustymi rękami, pozostawiwszy tam wizytówkę z następującym dopiskiem: >>Arsene Lupin, dżentelmen włamywacz, powróci, gdy meble będą autentyczne.<<"
"Arsene Lupin, ekscentryczny dżentelmen, obraca się jedynie w pałacach i salonach i pewnej nocy, kiedy to odwiedził apartamenty barona Schormanna, opuścił je z pustymi rękami, pozostawiwszy tam wizytówkę z następującym dopiskiem: >>Arsene Lupin, dżentelmen włamywacz, powróci, gdy meble będą autentyczne.<<"
Ocena: 10/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:
A teraz pozwólcie, że złożę Wam wielkanocne życzenia (wiem, późno, jestem spóźnialska zawsze).
Świąt zdrowych, żeby móc się nimi w pełni cieszyć. Spokojnych, byśmy potrafili choć na chwilę się zatrzymać w dzisiejszym pędzącym świecie. Radosnych, bo uśmiech na twarzy potrafi przegonić najciemniejsze nawet chmury. Chwil spędzonych z rodziną przy świątecznym stole w jak najcieplejszej atmosferze i Błogosławieństwa Bożego, byśmy nie zapomnieli, że w tych świętach nie chodzi o zajączka z prezentami i kolorowe pisanki. Jednym słowem, wszystkiego dobrego w te święta!
Książka nie w moich klimatach, ale troszeczkę mnie nią zainteresowałaś :)
OdpowiedzUsuńWesołych świąt :)
Dziękuję : )
UsuńCieszę się^^
Ciekawa pozycja.
OdpowiedzUsuńTobie również życzę wszystkiego dobrego.
Dziękuję : )
UsuńW sumie nie czytam takich książek, ale jednak za 3 zł może być coś ciekawego :D
OdpowiedzUsuńJest. Bardzo. :D
UsuńO, tego Pana się u Ciebie nie spodziewałam. A może powinnam? Wiem, że przeczytałaś przypadkiem, ale to jest seria którą polecam każdemu fanowi Holmesa. A Tych jest ostatnio dużo swoją drogą. Wniosek? Wszyscy powinni przeczytać <3
OdpowiedzUsuńDodatkowo cieszę się, bo Ci się podobało. No wiesz, Melkor to nie jedyna moja dupa. Arsène też jest w tej lidze.
Phi, ja tam wolę książkowego Arsene'a niż Holmesa nawet! To moja dupa, zostawiam ci za to Melkora. Przestań mi zabierać miłości. Żona wystarczy.
UsuńO Zeusie o_O Jakim prawem nie widziałam tego posta wcześniej?! No przecież patrzyłam na nowe notki blogów obserwowanych! W Święta wszystko mi umykało, dziwne.
OdpowiedzUsuńW każdym razie - nie żebym czytała takie książki jakoś specjalnie często. Prawdę powiedziawszy chyba nawet nie zwracałam na tą powieść i inne tego typu uwagi, natomiast po twojej recenzji postaram się być bardziej na baczności. Bo okazuje się, że może mi umykać coś naprawdę świetnego! Cytat cudny, baaaardzo mnie zaintrygował zresztą tak jak i cała notka :D Humor to podstawa! Będę mieć oczy szeroko otwarte i mam nadzieję, że natrafię na ten twór! :)
Pozdrawiam,
Sherry
Ja czasami też nie nadążam za przeglądaniem innych blogów, nie martw się. : )
UsuńTeż rzadko czytam kryminały, ale ten naprawdę mi się spodobał i chyba zacznę czytać więcej tego typu rzeczy. : )