Harry Potter Broom -->

niedziela, 13 kwietnia 2014

[72] Bez mojej zgody

Wybaczcie to dwudniowe opóźnienie i bardzo długą recenzję, ale o tej książce niełatwo mi  było pisać. Trochu mnie rozstroiła. A wczorajszy wieczorny brak prądu nie pomógł w publikacji postu.

Tytuł: Bez mojej zgody

Autorka: Jodi Picoult

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Liczba stron: 528


Niełatwo jest pisać o śmierci. Pisać mądrze i tak, jak jeszcze nikt przedtem nie napisał. Pisać o śmierci, która skrada się za kimś przez całe życie, czekając, by w końcu uderzyć z całą mocą. Pisać o śmierci, która mimo wszystko zaskakuje, choć było wiadomo, że nadejdzie.

To wyzwanie podjęła Jodi Picoult w swojej powieści „Bez mojej zgody”. Do sięgnięcia po nią zachęcił mnie przede wszystkim wzruszający film Nicka Cassavetesa (oj, rzadko się zdarza, żebym tak płakała na filmie).  Byłam więc prawie pewna, że i książka wywoła we mnie mnóstwo emocji. Nie zawiodłam się.

Kate zachorowała na ostrą białaczkę promielocytową w wieku zaledwie dwóch lat. Potrzeba przeszczepu i brak w rodzinie dawcy wykazującego zgodność genetyczną sprawiły, że jej rodzice zdecydowali się na bardzo kontrowersyjny krok. Dzięki zapłodnieniu in vitro rodzi się ich druga córka – Anna. Specjalnie wyselekcjonowane geny pozwalają jej być idealnym dawcą dla chorej siostry. Najpierw Anna, będąc jeszcze nieświadomym niczego niemowlęciem, oddaje Kate krew pępowinową. To nic wielkiego, pobrano ją z fragmentu pępowiny, który i tak wylądowałby w śmietniku. Choroba cofa się, ale kilka lat później powraca. Tym razem Anna wie już co nieco. Żeby uratować życie siostry, musi oddać krew. Potem przychodzi kolej na szpik kostny. W wieku 13 lat zupełnie zdrowa Anna ma za sobą szereg poważnych zabiegów. A Kate potrzebuje przeszczepu nerki… 

Historia przedstawiona w książce dzieli się jakby na dwie części. Dzięki retrospekcjom poznajemy losy chorej Kate i walki o jej życie. Głównym wątkiem jest jednak proces, który Anna wytacza swoim rodzicom. Chce usamodzielnienia w kwestii zabiegów medycznych. Ma dość bycia zbiornikiem części zamiennych dla siostry. Czy znany adwokat, Campbell Alexander, wygra dla niej tę sprawę? Czy Anna będzie miała odwagę odmówić oddania nerki, co dla Kate będzie wyrokiem śmierci?

Książka podejmuje temat trudny. Przedstawionny w niej dylemat moralny jest na tyle skomplikowany, że nie da się chyba jednoznacznie stwierdzić, kto ma słuszność. Kibicowałam z całego serca Annie, ale choćbym chciała, nie potrafiłam zbytnio oburzać się na jej rodziców. Próbowałam ich też zrozumieć. Czytałam w internecie kilka komentarzy na temat tej książki (i jej ekranizacji), gdzie ludzie pisali, że Sara i Brian (rodzice głównej bohaterki) byli okropni, pozbawieni moralności, że trzeba by odebrać im prawa rodzicielskie, a na miejscu Anny chyba by ich zamordowali. Nie mam pojęcia skąd w ludziach tyle nienawiści. Jak łatwo przychodzi nam oceniać kogoś, gdy nie jesteśmy w jego sytuacji.

Podobały mi się bardzo postacie Anny i Kate. Pomiędzy wszystkimi dramatami, które rozgrywały się w ich życiu, one wciąż były, a raczej próbowały być zwykłymi siostrami, takimi, które oglądają seriale, rozmawiają o chłopakach, podbierają sobie ciuchy. Są ze sobą bardzo zżyte, a wiedzą, że kiedyś nastąpi rozłąka. Każdy nawrót choroby Kate, u której kolejne lata życia to z punktu widzenia medycyny czyste cuda, dobitnie im o tym przypomina.

Nie chcę tutaj zapomnieć o starszym bracie dziewczyn, Jessem. Choroba siostry zepchnęła go na dalszy plan. Pozbawiony odpowiedniej troski, niezauważany chłopak jest wrażliwym nastolatkiem, który nie potrafi poradzić sobie z własnymi emocjami. Jego głupie wybryki, narkotyki, alkohol, zabawa z materiałami wybuchowymi – to wszystko jest rozpaczliwą próbą zwrócenia na siebie uwagi.

Ponadto mamy wątek adwokata. Campbel Alexander jest osobą bardzo skrytą. Wydaje się, że zna go tak naprawdę tylkoJulia, kuratorka procesowa. Łączy ich wspólna przeszłość, przykryta latami rozłąki, ironią Campbela, niedostępnością Julii.

Jodi Picoult pozwala przemówić w swojej książce wszystkim głównym bohaterom. Są oni narratorami poszczególnych rozdziałów. To swietne posunięcie, które pozwala lepiej poznać postaci. Jedyne co mogę zarzucić autorce to dialogi z udziałem dzieci, które zupełnie nie brzmią jak dzieci. Kilkulatki nie powinny mówić zdaniami wielokrotnie złożonymi niczym osoby dorosłe. Tylko chwilami pani Picoult jakby przypominała sobie, że dzieci jednak mówią inaczej. Jedynym wyjątkiem są rozdziały z perspektywy Jessego, pisane nieco innym stylem niż reszta. To dobrze. Jesse jest inny niż reszta.

Jeszcze kilka słów o zakończeniu. Zaskoczyło mnie, było o wiele inne niż w filmie, ale, podobnie jak w „Zaklinaczu koni”, tu też nie umiem określić które lepsze. Książkowe jest bardziej wstrząsające. Wciąż nie mogę się po nim otrząsnąć.


Nie podobała mi się jeszcze jedna rzecz, ale nie mogę powiedzieć wam co, żeby zbyt wiele nie zdradzić. Przeczytajcie sami. Naprawdę warto. „Bez mojej zgody” to przepiękna, niełatwa opowieść o dramatycznych wyborach. O desperackiej walce o życie, co do której nikt nie jest pewien, czy ma sens. O chorobie, śmierci, rodzinie. O wielu innych rzeczach, których nawet nie umiem nazwać. 


Cytat:
"Gwiazdy to ludzie, którzy cieszyli się tak wielką miłością, że po śmierci przeniesiono ich na firmament niebieski, aby tam żyli wiecznie."

Ocena: 9/10

Specjalne podziękowania dla Ani, która pożyczyła (i poleciła) mi tę książkę. Trzymaj się i nie daj! :)

Recenzja bierze udział w wyzwaniach:





16 komentarzy:

  1. Daaawno temu, kiedy jeszcze nie wiedziałam, że jest książka, oglądnęłam film. W sumie tak z braku laku. Tata ściągnął go dla mamy na dysk, a internetu nie było, więc coś trzeba było zrobić. I tak, o ile powieści nie czytałam to mogę się wypowiedzieć o tym co pamiętam z filmu (a są to tylko takie kluczowe momenty, bo naprawdę DAWNO to oglądałam ^^)
    Przede wszystkim: uważam, że Anna jest niesamowitą postacią! Bo (biorąc pod uwagę powody, którymi się kierowała przy żądaniu własnych praw EKHEM NIE BĘDZIE SPOILERA), wypływa tu na światło dzienne, odwaga i siła wewnętrzna. W filmie trochę irytowali mnie rodzice, aczkolwiek uważam, że mieli prawo być tacy a nie inni. Przecież wiadomo, że się kocha własne dziecko, a chore nawet bardziej, bo nie wiadomo ile pożyje. I o ile naprawdę starałam się być rozważna w ich ocenianiu to nieraz mnie doprowadzali do czarnej rozpaczy ^^
    Aczkolwiek film niesamowicie głęboki. A jeśli książka jest jeszcze bardziej wstrząsająca, koniecznie będę musiała ją przeczytać. :) Prawdopodobnie dopiero we wakacje, ale dzięki za zwrócenie uwagi na ten tytuł!
    Pozdrawiam,
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też podziwiam Annę - niesamowita dziewczyna. Chociaż, szczerze mówiąc, wydaje mi się, że książka byłaby ciekawsza, gdyby powód złożenia pozwu naprawdę był taki, jak z początku się wydawało. Trudniejszy dylemat.
      Och, mnie też denerwowali chwilami Ci rodzice (zwłaszcza Sara, Brian jakoś mniej), ale nie rozumiem ludzi, którzy tak sobie z góry ich potępiają. Łatwo nam oceniać ludzi w sytuacjach, których nie znamy. Ech ;/

      Usuń
  2. Zachęciłaś mnie do przeczytania tej książki, a nie miałam jej w planach. Firmament a nie firnament :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, rzeczywiście napisałam "firnament". Poprawię jutro, gdy tylko włączę komputer, dzięki za zwrócenie uwagi. ; )

      Usuń
  3. Mam tę książkę, ale na razie nie mam na nią nastroju :( bardzo smutne kwestie są tam poruszane z tego co czytam... i na pewno w ludziach zbiera się dużo emocji, trochę złości. Kiedyś przeczytam, jestem tego pewna :) pozdrawiam :)
    p.s. U mnie wczoraj też nie było prądu wieczorem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, sporo smutnych kwestii.
      U nas nie miało całe osiedle. A ja chciałam oglądać Sherlocka ;/

      Usuń
  4. Ja mam często braki słów zaraz po przeczytaniu książki lub gdy naprawdę mi się podoba... :)
    Nie przepadam za ciężką tematyką...

    shelf-of-books.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo wszystko polecam ;)
      Bo to chyba tak jest, że jak nam się coś nie podoba, to lubimy sobie ponarzekać i nawet wiemy na co. A jak się podoba, to czasem jest to coś tak nieuchwytnego, że nie wiadomo, jak to opisać.

      Usuń
  5. Mateczko, nie wiedziałam, że to na podstawie książki.Woah, woah. Trzeba przeczytać. Ekranowa wersja była jedynym filmem na którym płakałam : o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Załatwię ci pożyczyć^^ (Wzruszona Wiera jest tak rzadkim zjawiskiem, że wypada wspierać jego występowanie)

      Usuń
  6. Słyszałam wiele dobrego o książkach tej autorki. Trzeba się będzie w końcu za nie zabrać :) Może nie będę zaczynać akurat od tej, ale będę miała ją w pamięci wybierając sobie następnym razem lekturę :)

    http://czytanie-i-ogladanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też chcę się zapoznać z innymi książkami Picoult. ; )

      Usuń
  7. Mam zamiar w końcu przeczytać coś, co wyszło spod pióra Jodi Picoult, ale jakoś zawsze mi ta myśl ucieka ^^ Ach, jestem pewna, ze i na "Bez mojej zgody" w końcu znajdę czas :)
    Nominowałam Cię do LBA, jeśli masz ochotę wziąć udział, to zapraszam - http://biblioteczka-zienki.blogspot.com/2014/04/i-znowu-troche-o-mnie.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też dość długo się czaiłam na książki tej autorki. : )
      Dziękuję, chętnie wezmę udział, ale to dopiero po świętach. ;)

      Usuń
  8. Czytałam ją i po zakończeniu byłam wstrząśnięta. Zamknęłam książkę i siedziałam jak osłupiała, a policzki miałam mokre od łez. Do tej pory nie mogę się tak do końca pozbierać, a minął rok, czy nawet dwa, odkąd przeczytałam tę powieść. Film był również dobry, naprawdę wzruszający i choć na zakończeniu płakałam, chyba jednak "wolę" to książkowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie wiem, które wolę. Znaczy, uwielbiam Annę, więc...

      Usuń

Popularne posty

The Hunger Games 32x32 Logo