Seria: GONE: Zniknęli # 4
Autor: Michael Grant
Wydawnictwo: Jaguar
To już moje czwarte spotkanie z Samem, Astrid, Ediliem i
resztą dzieciaków z ETAPu – otoczonego nadnaturalną barierą terytorium wokół
elektrowni, z którego zniknęli wszyscy powyżej piętnastego roku życia. Młodsi
muszą radzić sobie sami.
Sytuacja w ETAPie nie wygląda dobrze. Epidemia morderczej grypy zbiera swoje
śmiercionośne żniwo, demon ucieka z więzienia, mały Pete, najpotężniejsza istota w tym świecie, przeżywa trudne
chwile, olbrzymie insekty… Brrr. O nich nawet nie chcę się rozpisywać.
Pod wieloma względami jest podobnie do poprzednich części i
naprawdę nie wiem, co by tu jeszcze napisać. Dużo, dużo akcji. Jak zwykle.
Rozwijające się postacie. Jak zwykle. I historia rodzącego się z chaosu
społeczeństwa. Jak zwykle. A nie, chwila. To nie ta część.
Poziom tej serii spadł. Poprzednie trzy części są
rewelacyjne, bo to coś więcej niż zwykła przygotówka. To było zagłębienie się w
psychikę pozostawionych samym sobie nastolatków. Opowieść o walce o władzę i o
odpowiedzialności, która się z tą władzą wiąże. Czwarta część podtrzymuje
temat, ale już go nie zgłębia. Nie ma w niej żadnych nowych wniosków.
Końcówka jest świetna. To muszę przyznać. Cała przemowa
Caina i tak dalej. Rewelacja. Takie fragmenty aż chce się czytać.
Ale poza tym wszystkiego jest za dużo i jednocześnie za
mało, nawet nie wiem, jak to opisać. Po pierwsze zabrakło mi jakichkolwiek
informacji o przedszkolu. Wiem, że Mary już nie ma, ale ktoś przecież musiał
przejąć opiekę nad niemowlętami, prawda? Może i się czepiam, ale według mnie to
poważne niedopatrzenie, bo w pierwszych trzech książkach na przedszkolu
skupiały się spore fragmenty.
Poza tym irytuje mnie to, że bohaterowie wciąż podejmują te same błędy. Wiem, są młodzi, naiwni itd., ale to, co przeżyli powinno ich chyba czegoś nauczyć, czyż nie? Jedyną osobą, która wyciąga z czegoś jakieś wnioski wydaje się być Sam (wybaczcie, ale nadal go uwielbiam).
Nie znaczy to, że „Plaga” mi się nie podobała, co to to nie.
To świetna książka, naprawdę wciągająca. I kocham te postacie. Moim nowym
ulubieńcem został Sanjit. Ten chłopak jest tak optymistyczny, a jego teksty na
podryw tak rozwalające, że niemal każda scena z jego udziałem wywołuje uśmiech
na twarzy.
Po prostu myślę, że było tu kilka słabszych fragmentów,
czegoś zabrakło. Ale wciąż nie mogę się doczekać kolejnej powieści z tego cyklu.
Mam nadzieję, że w „Fazie piątej” autor wróci do dawnej
formy.
Polecam, polecam, polecam. Mimo wszystko.
Cytat:
"Dobro i zło nie pochodzą od Boga. Są w nas. Dobrze o tym wiemy. Nawet kiedy Bóg pojawia się tuż przed nami i mówi nam wprost, że mamy zabijać, to wciąż jest złe. "
Ocena: 7/10
Recenzja krótka, ale nie będę się wciąż powtarzać, prawda?
Jakoś w poniedziałek pojawi się podsumowanie miesiąca. Pozdrawiam : )
Jak dla mnie genialna seria, wszystkie części ;)
OdpowiedzUsuńOwszem, genialna, po prostu... poprzednie części były genialniejsze : )
Usuńnie czytałam jeszcze żadnego tomu (wiem, że to wstyd :c), ale mam zamiar zabrania się za tę serię w niedalekiej przyszłości :D
OdpowiedzUsuńŻaden wstyd. Jest tyle dobrych książek, że nie sposób znać wszystkie ;)
Usuń