Autorka: Frances Hodgson Burnett
Wydawnictwo: Zielona sowa
Ilość stron: 175
Są takie książki, które mogłabym czytać bez końca, które
chyba nigdy mi się nie znudzą, choć znam je prawie na pamięć. Mam do nich
ogromny sentyment, uwielbiam do nich
wracać co jakiś czas i wciąż coś nowego odkrywać. Jedną z tych książek jest
„Mała księżniczka” autorstwa Frances Hodgson Burnett. Wielokrotnie już o niej
wspominałam, pojawiała się często w zestawieniach Top 10, a ostatnio, gdy
miałam chandrę, zdjęłam ją z półki i po raz kolejny uległam czarowi
opowieści. Przyszło mi więc na myśl, by w końcu poświęcić „Małej księżniczce”
cała recenzję. Zdecydowanie na to zasługuje.
Siedmioletnia Sara Crewe rozpoczyna naukę w Londynie, w
szkole dla dziewcząt prowadzonej przez pannę Marię Minchin. Wychowana w Indiach
dziewczynka bardzo tęskni za swym ojcem – czułym, wesołym, młodym kapitanem,
który wychowuje ją samotnie, bo matka dziewczynki zmarła. Kapitan
Crewe to człowiek bardzo bogaty, a swej jedynej córeczce skłonny jest oddać
wszystko, toteż nie szczędzi pieniędzy na jej wychowanie i edukację. Wskutek
tego Sara ma wszystko, czego zapragnie, również na pensji panny Minchin.
Nawykła do luksusu, traktowana przez wszystkich jak księżniczka, dziewczynka w
dniu jedenastych urodzin na skutek tragicznego splotu wydarzeń zostaje
pozbawiona wszelkich środków do życia. Nagle staje się kuchennym popychadłem,
dzieckiem samotnym, niedożywionym, zaniedbanym. Jak poradzi sobie w
tej nowej sytuacji?
Najważniejszym elementem tej powieści jest z całą pewnością
główna bohaterka. Zazwyczaj nie lubię bohaterów idealnych, ale Sary zwyczajnie
nie da się nie lubić. To doprawdy wyjątkowa osóbka, jedyna w swoim rodzaju.
Mimo wychowania w zbytku nie jest dzieckiem rozpieszczonym. To dziewczynka
posłuszna i pełna pokory, mądra i dobra. Nigdy nie zapomina o innych, zawsze
spiesząc im z pomocą. Nie potrafi bezczynnie patrzeć na ludzką krzywdę.
Obdarzona jest bujną wyobraźnią, która pozwala jej snuć różne opowieści i
zrozumieć całkiem nieźle otaczających ją ludzi. Urzeka też jej niezwykły spokój.
Sara prawie nigdy nie płacze ani nie unosi się gniewem. Prawie zawsze najpierw
myśli, a potem mówi. Odzywa się spokojnie, ale stanowczo. Nigdy się nie skarży
na swój los.
Oprócz głównej bohaterki znajdziemy tutaj i inne ciekawe
postacie, czasami schematyczne, ale za
to świetnie pokazujące pewne archetypy ludzkich zachowań. Panna Minchin jest
okrutna i wyrachowana, jej siostra, panna Amelia, zupełnie przez nią zahukana. Ale
najsympatyczniejszą gromadę stanowią z pewnością szkolne koleżanki Sary:
pulchna, niezbyt rozumna, ale dobra i poczciwa Ermengarda, mała, płaczliwa,
rezolutna Lottie i biedna posługaczka Becky.
Książkę czyta się bardzo szybko, język jest niezbyt trudny, ale
i niebanalny. Pełne wdzięku dialogi i plastyczne, choć nie przesadnie długie
opisy czynią „Małą księżniczkę” naprawdę przyjemną lekturą.
Burnett w swej książce pięknie pokazuje różnice między
światem dzieci, a dorosłych. Dzieci są szczere, nie manipulują, nie
przeszkadzają im różnice społeczne (wszak żadna z dziewczynek nie ma nic
przeciwko, by Becky pozostała na sali podczas urodzin Sary, to pannie Minchin
wydaje się to niewłaściwie). Dopiero dorośli zaszczepiają w nich stereotypy i
pychę (wystarczy spojrzeć na Lawinię, która, będąc w szkole główną antagonistką
Sary, przytacza przeważnie tylko słowa swej matki).
O czym naprawdę jest
ta opowieść? O tym, że największym bogactwem są przyjaciele i dobre serce. O
tym, że wyobraźnia jest czymś niezwykle cennym i czyni życie o wiele
piękniejszym. O tym, że dobroć i życzliwość zawsze zostają wynagrodzone. Ta
wzruszająca historia zwyczajnie przywraca wiarę w ludzi.
Polecam ją serdecznie wszystkim, którzy jej jeszcze nie
czytali. Warto ją też podrzucić trochę młodszym, bo, choć i starsi powinni
dostrzec jej urok, chyba najlepiej zapoznać się z nią nieco wcześniej. A tych,
którzy lekturę „Małej księżniczki” dawno mają za sobą, zachęcam na chwilę do
niej powrócić. Nie pożałujecie!
Cytat:
"Nie ma rzeczy tak silnej jak gniew... z wyjątkiem siły, która potrafi gniew ujarzmić... Ta siła jest jeszcze mocniejsza."
"Nie ma rzeczy tak silnej jak gniew... z wyjątkiem siły, która potrafi gniew ujarzmić... Ta siła jest jeszcze mocniejsza."
Ocena: 10/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:
Hm, to ta Mała Księżniczka na podstawie której leciały kiedyś bajki w telewizji? Bo tak wpisałam w Google... W każdym razie zachęciłaś mnie do tego stopnia, że z pewnością po tę książkę sięgnę, ostatnio właśnie szukałam czegoś takiego, mam nadzieję, że znajdę przy okazji w bibliotece. Ale to za jakiś czas, bo teraz pochłonął mnie Kubuś Puchatek i czytam sobie właśnie. :) :)
OdpowiedzUsuńPS. W ogóle to zastanawiałam się czy mnie jeszcze pamiętasz, odwiedzałam kiedyś Twój blog często i zostawiałam komentarze jako Kinga G. z Magicznego zakątka, a potem jakoś... Przepraszam. Wstyd. Będę nadrabiać. :>
Pozdrawiam cieplutko.
Hm... Nie mam pojęcia czy były jakieś filmy animowane, z pewnością były co najmniej dwa aktorskie, w tym starsza wersja z Shirley Temple. Cieszę się, że Cię zachęciłam. Kubuś! Kubuś był kochany. <3
UsuńOczywiście, że Cię pamiętam! : ) Spokojnie, sama mam zaległości dosłownie wszędzie. ; )
Kolejna poruszająca książka, mądra, ładna i życiowa - czyli wiadomo, że Sherry jej nie czytała. :/ Uch, żałosne. Teraz jak tak patrzę na to moje czytelnicze życie to naprawdę, aż mnie litość bierze do siebie.
OdpowiedzUsuńW każdym razie, tytuł zapamiętany, na pewno przy nadarzającej się okazji wspomnę mamie, żeby wypożyczyła tą książeczkę mojej młodszej siostrze (sama mam już zapchaną listę wypożyczonych książek z biblioteki, także...) i na pewno jej podkradnę, gdy już będzie w domu. :)
Odnośnie granicy pomiędzy dziećmi i dorosłymi, to uwielbiam gdy zostaje poruszana jej tematyka, bo faktycznie człowiek zaczyna dostrzegać, że dzieci to takie... promyczki, które bez uprzedzeń, potrafiłyby przywrócić pokój na świecie. :)
Pozdrawiam!
Sherry
Ciebie bierze litość? To ja mam wrażenie, że jestem do tyłu ze wszystkim, co powinnam była przeczytać już dawno temu. : )
UsuńAle tę książeczkę akurat naprawdę warto przeczytać. ^^
Bo dzieci widzą świat w bardzo prosty sposób, a dorośli lubią wszystko strasznie skomplikować. Dziecko się nie zastanawia nad tym, jak ktoś zareaguje na jego słowa. Czasami palnie przez to coś głupiego, ale za to szczerze. A dorosły nie dość, że głupio, to jeszcze czasem fałszywie.
Bardzo miło ją wspominam, pełna wartości lektura :-) Świetna recenzja.
OdpowiedzUsuńDziękuję! : )
UsuńCzytało się tę powieść, czytało. :) Mam to samo wydanie, które widać na załączonym zdjęciu. Ekranizacje jakoś nigdy nie przypadły mi do gustu. Podejrzewam też, że gdybym teraz wróciła do tej historii, mój odbiór byłby zupełnie inny, bardziej krytyczny.
OdpowiedzUsuńWstyd mi, bo tylko film widziałem, ale z pewnością wkrótce i książkę nadrobię.
OdpowiedzUsuńOj czytałam już dawno temu, ale to bardzo ciepła, urocza i wzruszająca książka :)
OdpowiedzUsuń