Reżyseria: Buz Luhrmann
Na podstawie: Francis Scott Fitzgerald, Wielki Gatsby
Już od jakiegoś czasu zbierałam się do napisania tej
recenzji, czy raczej opinii, bo zbyt niewielką mam wiedzę o filmach, by notki z cyklu Na szklanym ekranie nazywać recenzjami. Do samego filmu zresztą
zabierałam się długo, bo obiecałam sobie najpierw przeczytać książkę. W końcu
mi się udało, przyszła więc pora na film.
Krótkie streszczenie fabuły. Młody Nick Carraway poznaje
swojego tajemniczego sąsiada, Jay’a Gatsby’ego. Wkrótce okazuje się, że na
przyjęcie do Gatsby’ego został zaproszony ze względu na to, że gospodarz od
wielu lat zakochany jest w kuzynce Carraway’a, Daisy, obecnie mężatce. Chce odzyskać
ukochaną, wykorzystując do tego znajomość z jej krewnym. Realizacja tego planu
wywróci życie bohaterów do góry nogami.
Zacznę od tego, że film chyba odrobinę spłyca książkę. Nie
różni się od niej właściwie fabułą, ale brakuje w nim jakiejś zadumy, głębi,
tego bodźca do refleksji, które daje nam dzieło Fitzgeralda. Jednak obraz ten jest tak zrealizowany, że z
całą pewnością można mu to wybaczyć. Wiem jednak, że wiele osób nie wybaczyło, że zraził ich trochę przerost formy nad treścią. No cóż, mnie nie.
To po prostu przecudowny obrazek. Każda scena jest ucztą dla
oka. Cudowne kostiumy (zasłużony Oscar dla Catherine Martin), charakteryzacja i
scenografia (również oscarowa statuetka, którą zostali nagrodzeni Beverley Dunn
i Katherine Martin) sprawiają, że wprost
nie można oderwać oczu od ekranu. Takie to wszystko śliczne!
Podobał mi się też pomysł połączenia lat 20. XXw. ze
współczesną muzyką. Nie razi ona, a, o
dziwo, zgrywa się ładnie z całością.
Doskonale spisali się aktorzy. Nic w tym zresztą dziwnego,
na planie Wielkiego Gatsby’ego zebrała się gwiazdorska obsada na czele z
rewelacyjnym, ujmującym w tym obrazie Leonardo DiCaprio. Słodko i niewinnie wypada
Carey Mulligan w roli Daisy, niezwykle przekonujący jest Tobey Maguire jako
Nick Carraway – narrator całej opowieści. Nie polubiłam za to filmowej Jordan
Baker, w którą wcieliła się Elizabeth Debicki. Miała w sobie coś demonicznego,
niepasującego mi zbytnio do mojego wyobrażenia tej postaci.
Skoro już mowa o narracji, jest świetnie wpleciona w film,
poprowadzona zgrabnie i z dużą wprawą. Widać, że Buz Luhrmann doskonale
wiedział co robi.
Całość prezentuje się znakomicie. Nie oczekujcie tu jednak
głębi, morałów, porywającej akcji. To po prostu wspaniałe widowisko,
bezsprzecznie warte obejrzenia.
Książka vs. Film: Remis
Miałam obejrzeć ten film, a całkiem o nim zapomniałam! :)
OdpowiedzUsuńDzięki Twojej recenzji na pewno w końcu zagości na moim ekranie. Głównie przyciąga mnie do niego Leo, którego po prostu uwielbiam.
Pozdrawiam!
Tak! Leo jest super, powinni w końcu dać mu tego Oscara. :D
UsuńMam ochotę na ten film już od jakiegoś czasu, ale obiecałam sobie, że najpierw przeczytam książkę. Po tym poście nie jestem taka pewna, czy wytrwam w tym postanowieniu ;) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńhttp://czytanie-i-ogladanie.blogspot.com/
A cieszę się. : )
UsuńNawet nie czytałam książki, bo czuję po prostu że to niekoniecznie coś dla mnie :D
OdpowiedzUsuńOookej. "Wielkiego Gatsby'ego" - książkę mam w planach wakacyjnych, zapisałam sobie już go na liście do wypożyczenia, także liczę, że uda mi się go zdobyć, ale film... Nie ukrywam, że jestem nawet bardziej niż ciekawa. :) Leoś przede wszystkim. Leoś w głównej roli ^^ I ten dziwny fakt, że po premierze tego filmu tak wiele osób sięgnęło po książki ^^ Niezmiernie mnie to ciekawi :)
OdpowiedzUsuńA tak poza tym - słyszałam, że się wybierasz na obóz? Miłego wypoczynku! :) I oczywiście teraz, gdy już rok szkolny się skończył - życzę pozytywnego lata i zasłużonych, miłych wakacji ^^
Pozdrawiam,
Sherry
Leoś jest tu cudny.^^
UsuńFilm to najlepsza reklama dla książki w dzisiejszych czasach. Niestety. A może stety? Dzięki temu niektórzy zaczynają czytać. : ) A ja najpierw wolę zawsze przeczytać książkę.
Owszem, jadę na obóz. Parafialny. XD Ale te obozy mają niepowtarzalny klimat, :D
Dziękuję i Tobie również życzę udanych wakacji! ;]
Ja podobnie jak koleżanki wyżej. Najpierw chciałabym przeczytać książkę, żeby nie popsuć sobie radości jak to mi się zdarzyło przy "Złodziejce książek".
OdpowiedzUsuńAż miło czytać, że jakiejś film dorównał książce. Nic tylko oglądać ;D
Dobrze, że ostrzegasz, bo "Złodziejka książek" jest sobie u mnie w planach, ale film mnie coraz bardziej kusił i już prawie zaryzykowałam obejrzenie go najpierw. : )
UsuńPamiętam o filmie i w wolnej chwili obejrzę:)
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
Usuńsuper blog ! świetna zapowiedź ! :)
OdpowiedzUsuńDzięki! ; )
UsuńTak, ta współczesna muzyka też mi się podobała. :) Ale wizualnie, niestety, nie było tak fajnie, wszystkiego było za dużo (a zwłaszcza efektów specjalnych), zmęczyło mnie to. A szkoda, bo samą książkę lubię, swego czasu nawet porównywałam polskie tłumaczenia. :)
OdpowiedzUsuńHmm... Mnie tam akurat to nie przeszkadzało i wydało się ładnie wyważone, ale żadna ze mnie koneserka filmowa, więc... : )
Usuń