Harry Potter Broom -->

sobota, 14 czerwca 2014

[79] Wielki Mistrz

Tytuł: Wielki Mistrz


Seria: Trylogia Czarnego Maga

Autorka: Trudi Canavan

Wydawnictwo: Galeria Książki

Ilość stron: 718


„Gildia magów” chwilami wlekła się niczym czas do wakacji, „Nowicjuszka” odrobinę już przyspieszyła i miałam szczerą nadzieję, że „Wielki Mistrz” okaże się rzeczywiście najlepszy z tej trylogii, jak to wszyscy mi mówili. Mieli rację.

Sonea jako podopieczna Wielkiego Mistrza i zwyciężczyni oficjalnego pojedynku z Reginem nie jest już gnębiona przez innych nowicjuszy. Część z nich chętnie by się nawet z dziewczyną zaprzyjaźniła, ale ona unika bliższych kontaktów z rówieśnikami. Boi się, że Akkarin mógłby posłużyć się nimi, by ją szantażować. Główna bohaterka żyje w ciągłym strachu przed swoim mentorem odkąd widziała go uprawiającego czarną magię. Wkrótce poznaje kilka jego sekretów. Czy nie są aby tylko zmyśloną historyjką?

A co z Gildią, która nieoczekiwanie staje w obliczu wojny? Czy ze strachu i ignorancji odrzuciła jedyną możliwą formę pomocy? Co zrobi Lorlen rozdarty między tym, co słuszne, a dawną przyjaźnią? Czy Rothen zrozumie, w co wpakowała się Sonea?

Jaką rolę w tym wszystkim odegrają Złodzieje?

Co mnie zaskoczyło, to mnóstwo, naprawdę akcji. W porównaniu do poprzednich części, tutaj nie ma czasu na nudę, czytelnik zostaje wciągnięty w wir wydarzeń, wciąż coś się dzieje. Historię mimo trzecioosobowej narracji poznajemy z punktu widzenia różnych postaci, dzięki czemu wiemy, co w danym momencie dzieje się w poszczególnych miejscach. A zrozumienie pełnej fabuły tego wymaga.

Sama fabuła jest świetnie skonstruowana i całkiem nieźle dopracowana. Na siłę dałoby się wyszukać może i pewne niedociągnięcia, ale nie mają one absolutnie żadnego znaczenia. Czyta się to wszystko naprawdę interesująco. Gdyby tylko było tak przez całą trylogię, a nie dopiero w finale!

Postacie znowu się nam rozwinęły. No, niektóre. Z pewnością na pierwszy plan zaraz za Soneą, która, choć trochę wydoroślała i nabrała pewności siebie, wciąż jest jakoś tam pogubioną w życiu nastolatką (ale to naturalne i dobrze opisane)wysuwa się nam Wielki Mistrz. Poznajemy w końcu wielką tajemnicę Akkarina, który zmienia się praktycznie nie do poznania. Szczerze mówiąc, w tym miejscu mam mieszane odczucia. Z jednej strony uwielbiam nowego Akkarina. Jest spokojny, władczy, zaradny, ale równocześnie troskliwy. Z drugiej trochę brakuje mi wyniosłego, skrytego Wielkiego Mistrza. Można by się przyczepić, że ta zmiana następuje dość gwałtownie, ale mnie się wydaje to tutaj na miejscu. W końcu Akkarin na pewno nie był tak zamknięty w sobie całe życie. Wpłynęły na to pewne wydarzenia i masa sekretów, których musiał dopilnować. Gdy jego tajemnice ujrzały światło dzienne, wszelkie bariery puściły.

Rothen jak to Rothen wciąż jest kochanym, opiekuńczym magiem, Dannyl wreszcie ma o kogo się troszczyć (choć Tayenda nie ma w tej części zbyt wiele), Dorrien staje przed pewnym dość trudnym wyborem, a Cery… Cery to ktoś, kto tej książce dodał naprawdę mnóstwo kolorytu. Czytanie o Cerynim - Złodzieju, który stał się ważną postacią w podziemiu Imardinu to czysta przyjemność. A jego relacje z nową intrygującą postacią – Savarą są… warte uwagi. Cery się zmienił. Na plus.

Dostajemy tutaj także wątek romantyczny, którego zupełnie byście się nie spodziewali, więc nie zdradzę wam, kogo dotyczy. Mnie koleżanka zaspoilerowała i mam ochotę ją za to udusić. To mogło mnie naprawdę zaskoczyć! W każdym razie, wątek ten okazał się strzałem w dziesiątkę. Nie wierzę, że to powiedziałam, bo na początku byłam pewna, że to durny pomysł i nie wypali. A jednak Trudi Canavan mnie zaskoczyła. Pozytywnie.

Co mnie denerwowało? Powtórzenia. Ja naprawdę rozumiem, że każdy ma jakieś swoje ulubione frazy i wyrażenia, które wplata w tekst czasami zupełnie nieświadomie. Ale ile razy mogę czytać o tym, że Tayend się rozpromienił (czy on kiedykolwiek zrobił coś innego?), Sonea zarumieniła, a kąciki ust Akkarina wygięły się/uniosły/powędrowały lekko do góry. W krzywym/gorzkim uśmiechu. Czułam się, jakbym czytała ponownie o niebieskich oczach i bladej cerze Marysia z „Gloria Victis”.

„Wielkiego Mistrza” oczywiście polecam i to gorąco. Nawet, jeśli nie czytaliście poprzednich części. Sądzę, że i bez nich zrozumiecie, o co chodzi. Ta książka jest naprawdę świetna. Z ciekawymi postaciami, wartką akcją, świetnie skonstruowanym światem przedstawionym. Bez cukierkowego happyendu. Mówi o wcale niełatwych wyborach, o moralności, odwadze, lojalności, przyjaźni, zaufaniu i nienawiści zmieniającej się w miłość. O tym, że najsilnejsi jesteśmy działając wspólnie.


Cytat: 
"Dwoje ma szansę przeżyć tam, gdzie jedno by padło."

Ocena: 8/10


Recenzja bierze udział w wyzwaniach:



5 komentarzy:

  1. Strasznie się cieszę, że książka tak ci się podobała! Naprawdę miałam nadzieję, że tak będzie. :) I w tym miejscu, współczuję z powodu spoilerów, nie wyobrażam sobie co bym zrobiła, gdyby ktoś mi zaspoilerował coś tak ważnego! :o
    Powtórzeń nie pamiętam, ale w sumie, trylogię czytałam chyba rok temu, a moja pamięć jest ograniczona, także... cóż się dziwić. :D Myślę, że przeczytam Gildię od nowa we wakacje. :) Albo po tym jak pozbędę się wielkiej kolejki książkowej. :)
    Przepraszam za tak skromny komentarz, ale... Hiszpania przegrała, mnie boli serce, nie mogę się pozbierać i... niestety na nic więcej chwilowo mnie nie stać.
    Pozdrawiam!
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, i tak gdzieś widziałam kiedyś Soneę i Akkarina w jakimś Top 10 par u kogoś. A to taki nieprzewidywalny związek był, no! ;_;
      Ale jak oni ich rozgromili! ;o Jak to się stało w ogóle?

      Usuń
  2. To dobrze, że już jest o wiele lepiej, przeczytaj też Trylogię Zdrajcy, tam są niektórzy ci sami bohaterowie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój mąż zaczytuje się w książkach tej autorki. Mnie na razie jakoś do jej twórczości nie ciągnie.

    OdpowiedzUsuń

Popularne posty

The Hunger Games 32x32 Logo