Dziś pora na... Ulubione pary z literatury!
1. Geralt i Yennefer
z "Wiedźmina"
Tak, tak, nie od dziś wiadomo, że ubóstwiam całą serię o Geralcie, a Sapkowski to mój ulubiony autor. Nic więc dziwnego, że i w tym rankingu coś wiedźmińskiego się znajdzie. Geralta i Yennefer uwielbiam za to, że ich związek jest tak bardzo daleki od ideału, jak mało który. Mają naprawdę burzliwą historię. Wielokrotnie się rozstają, bywają na siebie źli, nie widzą się ani nie rozmawiają z sobą przez długi czas. A jednak wciąż o sobie myślą, żadne z nich nie jest w stanie zapomnieć o drugim. I wszystko potrafią dla siebie nawzajem poświęcić.
2. Julian i Penelope
z "Cienia wiatru"
Julian i Penelope na swojej drodze napotkali wiele przeszkód, ich uczucie było skazane na klęskę. Historia tej dwójki młodych ludzi jest piękna, lecz bardzo smutna. Mnie osobiście naprawdę wzruszyła i dlatego ta para wylądowała w tym rankingu.
3. Annie i Tom
z "Zaklinacza koni"
Prawdopodobnie znów zawyżam ocenę, ale nie umiem patrzeć na tę książkę, nie myśląc jednocześnie jej ekranizacji. Miłość Annie i Toma to uczucie ludzi dojrzałych, po przejściach. Każdy z nich ma swoje życie, gdzie nie ma miejsca na to drugie. A jednak zakochują się w sobie, co przynosi mnóstwo nieprzyjemnych konsekwencji. Bycie razem? To dla nich niemożliwe, ale nie potrafią z tego zrezygnować.
4. Snape i Lily
z serii "Harry Potter"
Wiem, wiem, oni tak naprawdę wcale nie byli parą, a przyjaciółmi z dzieciństwa, którzy pewnego dnia przestali się do siebie odzywać, a ich drogi zupełnie się rozeszły. Nie zmienia to jednak faktu, że Snape kochał Lily przez całe życie i nigdy nie wybaczył sobie, że pośrednio przyczynił się do jej zamordowania. Przemiana jaka zaszła w nim po śmierci Lily to najlepsze co mogło mu się przytrafić, bo to właśnie z tej miłości przeszedł na stronę dobra. I choć lubię Lily i Jamesa razem, niezmiennie żal mi Severusa, który do końca swoich dni był wierny miłości. A fanom niech wystarczy zwykłe "Always".
5. Ania i Gilbert
z serii "Ania z Zielonego wzgórza"
Czy zna ktoś bardziej sympatyczną, uroczą i kochaną parę? Chyba nie. Począwszy od ich pierwszego spotkania, gdy Gilbert nazwał Anię "marchewką", za co ona rozbiła mu tabliczkę na głowie, poprzez odrzucone oświadczyny aż do szczęśliwego małżeństwa wszystko jest naturalne i po prostu śliczne. Niekiedy jest zabawnie, niekiedy poważnie. Po prostu - idealnie.
6. Katniss i Peeta
z serii "Igrzyska śmierci"
Wiem, że fandom podzielony jest na zwolenników Peety i Gale'a, ale mimo, że naprawdę lubię tego drugiego, to jednak Peeta pozostaje moim faworytem. On i Katniss świetnie się uzupełniają. To taki jasny promyczek w jej życiu. Jest jedną z najpozytywniejszych postaci całej tej trylogii, a Katniss potrzeba trochę słońca. I Peeta jej to zapewnia.Choć nie jest to (przynajmniej z jej strony) wielka miłość od pierwszego wejrzenia, to jest to ładnie rozwijające się przez poszczególne części zdrowe uczucie.
7. Nasuada i Murtagh
z serii "Dziedzictwo"
Tak, oni też nie byli w sumie parą. Ale ten zalążek miłości, jaki się między nimi rozwinął w ostatniej części bardzo mi się podobał. Obydwoje sporo przeszli, obydwoje byli nieszczęśliwi i mimo, że znajdowali się po dwóch stronach barykady, byli dla siebie oparciem. I mam nadzieję, że gdzieś tam w nieopisanej przez autora przyszłości będą razem.
8. Isobel i Cole
z serii "Wilkołaki z Mercy Falls"
Relacje Isobel i Cole'a były... dziwne. Każde z nich miało swoje prywatne problemy, ich psychika nie była do końca w porządku. I chyba właśnie dlatego tak się nawzajem rozumieli i coś ich do siebie ciągnęło. Egoistyczna Isobel wreszcie przestała myśleć o sobie, a Cole.. cóż, Cole chyba wiedział już, że a dla kogo żyć.
9. Harry i Ginny
z serii "Harry Potter"
Wiecie, jak ostatnio zdenerwowała mnie J.K. Rowling, gdy w którymś z wywiadów poinformowała, że zrobiła źle, a Harry powinien być z Hermioną? Jakby sama nie znała własnych postaci. Ginny i Harry byli jedną z "normalniejszych" par w literaturze. Mieli swoje problemy, ale koniec końców, naprawdę do siebie pasowali. Ginny podkochiwała się w Harrym od zawsze, a i on przekonał się, jaka z niej cudowna dziewczyna (serio, naprawdę lubię książkową Ginny). Podoba mi się też, że ich uczucie, mimo, że Harry to główny bohater, nie wysunęło się nigdy na pierwszy plan, ale rozwijało w tle. To dobre posunięcie. Szkoda, że niszczone medialnymi wypowiedziami autorki, którą naprawdę przestaję lubić.
10. Annabeth i Percy
z serii "Percy Jackson i bogowie olimpijscy"
Wahałam się między tą parą, a Samem i Astrid z "GONE", ale jednak wygrali bohaterowie Riordana. Czemu? Bo obserwujemy ich od początku. Najpierw łączy ich wspólna misja, potem przyjaźń, a dopiero potem autor delikatnie sugeruje czytelnikowi, że to coś więcej. Jest to tak subtelne i nienachalne, że bardzo mi się spodobało. A poza tym, oni są tacy zabawni. Uwielbiam kiedy Annabeth mówi do Percy'ego "glonomóżdżku" :D
Starałam się wybierać pary, które czymś się od innych różnią. Bo takich, którym kibicowałam, jest całkiem sporo, choć za książkami o miłości jakoś nie przepadam. Co myślicie o parach wybranych przeze mnie? Znacie je? A kim są wasi faworyci?
A więc tak:
OdpowiedzUsuńWiesz, że za Yenn nie przepadam, więc pierwszej pary nie skomentuję ^^ Raczej wolę romanse Geralta ^^ Każdy z nich to taki zalążek nowej, wielkiej historii, przynajmniej w moim mniemaniu ^^
"Cienia wiatru" JESZCZE nie czytałam, aczkolwiek stoi na półce, więc... skoro mówisz, że jest tam ładny wątek romantyczny... Obawiam się, że w lutym nie zdążę już jej przeczytać bo mam już mniej więcej zaplanowane lektury, ale postaram się to zrobić w marcu. :)
Może będę uchodzić za wredną, ale... ja mimo, że dowiedziałam się o przeszłości Snape'a, nigdy go nie polubiłam. Owszem, zaczęłam go darzyć szacunkiem, ale w żaden sposób nie żałowałam, iż przegrał bitwę o Lily. Ja zawsze byłam bardziej na Hucwotów nastawiona, a poza tym, nie umiem zapomnieć o tym jaki Snape był wredny dla Harry'ego. Tak, tak - ocalił go, dbał o jego bezpieczeństwo, blabla. Ale to jaki był nieczuły, myśląc że jako jedyny tęskni za Lily... to jak traktował Harry'ego, który stracił rodziców... Uważam, że wyzywając James'a (mimo, że miał powody), postąpił po prostu złośliwie, chamsko i nietaktownie. Obawiam się, że nigdy mu tego nie wybaczę. No, ale tyle w tej kwestii zanim zacznę SUPERTYRADĘONICZYM. :)
Jeśli chodzi o Peetę i Katniss to JESTEM NA TAK. Kocham ten paring, ale w przeciwieństwie do ciebie, jakoś nigdy za Gale'm nie przepadałam ^^ Jakoś od początku mnie do siebie zniechęcał. A w ostatnim tomie to już w ogóle miałam ochotę go zamordować. Peeta... Peeta rzeczywiście jest jak promyk. Jak iskra. Jak obłok nadziei. Kocham go za tę jego delikatność, za skłonność do poświęceń. Miłość jego i Katniss strasznie mi się podobała, bo nie pojawiała się jak grom z jasnego nieba, tylko powoli... płynnie.. tak jak powinna. :)
Isobel i Cole - ZGADZAM SIĘ! KOCHAM ICH, KOCHAM, KOCHAM! Dlatego niesamowicie cieszę się, że autorka pisze książkę o nich <3 Tylko czekam na jej polską premierę - od razu pobiegnę do księgarni. :3
WEŹ MI NAWET NIE MÓW! Widziałam ten wywiad z Rowling i powiem ci, że jak go przeczytałam to poczułam taką nienawiść do tej kobiety, że aż sama się przeraziłam. Nadal ją kocham za serię, za to że wprowadziła w moje życie magię, ale... NIESMAK. Po prostu czuję niesmak, żal i pogardę do jej słów. Gdyby Harry był z Hermioną to by była porażka wszechczasów. Ja ich zawsze traktowałam jako takie... przyszywane rodzeństwo. Miłość Harry'ego i Ginny... jest piękna. Jest doskonała. Jest romantyczna. Niebanalna. Cudowna! NIE WIERZĘ, ŻE TA KOBIETA TO POWIEDZIAŁA. NIE WYBACZĘ JEJ TEGO. -.-
PEEEEERCY <3 U mnie ten paring byłby chyba na miejscu pierwszym ^^ Kocham Annabeth, kocham to jaka jest mądra, kocham Percy'ego, kocham to jaki jest lojalny wobec przyjaciół. Oni razem... Na Zeusa! Kocham RIORDANA. :3 Mam nadzieję... mam nadzieję, że ostatni tom Olimpijskich Herosów... przyniesie im ukojenie po tym co przeszli. Więcej nie piszę bo wiem, że jeszcze nie czytałaś. :)
W każdym razie. RANY. Znów się rozpisałam. :O
Dobra. Kończę.
Pozdrawiam!
Sherry
*Szczerzy się do monitora, bo komentarze Sherry będą niedługo dłuższe od notek*
UsuńBo Ty dopiero zaczęłaś z "Wiedźminem", najpiękniejsze fragemnty z Geraltem i Yen dopiero przed Tobą ^^
E... Ja Snape'a lubiłam od zawsze xd No dobra, był wredny i tak dalej, ale wykreowany jest genialnie. Ale też nie żałuję, że przegrał wyścig o Lily, broń Boże! James i Lily nie mogliby nie być razem, nie wyobrażam sobie tego. Ale tak mi się ten wątek z tym Snapem podobał... "Wspomnienia księcia" to mój ukochany rozdział i zawsze na nim płaczę ;_;
Przypomniałaś mi, że też w ostatnim tomie planowałam mord na Gale'u ;p
Książka o Isobel i Cole'u? Co? Gdzie? Kiedy? Czemu nikt mi wcześniej nie mówił? Chcę! :D
Ja zupełnie nie rozumiem sensu takich wypowiedzi Rowling, gdy seria jest już zakończona...Harry z Hermioną? Och, błagam, to by było tak schematyczne, oklepane i banalne. Poza tym też zawsze traktowałam ich jak przyszywane rodzeństwo. Toż ten związek to by kazirodztwo było xD
Och, mam nadzieję ^^ Zwłaszcza, że to byłoby dziwne przez całą serię nie znosić postaci, do której główny bohater coś czuje ^^ W każdym razie, jak na razie pozostanę przy swoim z nadzieją, że kiedyś mi przejdzie to coś. Tzw. "Foch na Yenn". :D
UsuńOch, ja też uwielbiam ten rozdział! :D Ale chyba ze względu na to, że jest tam Syriusz... i w ogóle coś z Huncwotami i przeszłością związanego... Kurczę, szkoda że nigdy nie pojawiła się książka o tamtych czasach. :( Teraz to nawet nie wiem czy chciałabym żeby Rowling napisała takie coś, bo pewnie by się rozmyśliła i Molly (jeszcze-nie-Weasley) wyszłaby za Lucjusza Malfoy'a, albo jakiś inny paradoks by miał miejsce. I by się okazało, że Harry jest bratem Nevilla, czy... whatever.
Jeśli chodzi o Cole'a i Isobel:
http://paranormalbooks.pl/2013/12/15/swiat-powstanie-nowa-ksiazka-w-swiecie-drzenia-maggie-steifvater/
Takie tam ^^
To samo pomyślałam! Jakie to by było proste, banalne, beznadziejne, płytkie! Nie znoszę takich zabiegów w książkach i zawsze cieszyłam się, że HP odbiegał od reszty... Cieszę się, że Rowling nie może tego zniszczyć. A przynajmniej tak myślę. O_o
Pozdrawiam! :D
Sherry
Foch na Yenn? No cóż, Geralt też mistrzu - pewnego dnia sobie po prostu zwiał nad ranem, zostawiając bukiecik kwiatków... są siebie warci, stanowczo ;d
UsuńDzięki za linka o Cole'u i Isobel, zaraz zerknę ;)
OMG. Coś ty mi zrobiła. Właśnie sobie wyobraziłam minę Lucjusza, jak rodzi mu się rude dziecko xD
O! Przypomniało mi się jeszcze co do tych historii miłosnych Geralta. Pomijając Triss Merigold (ta to kochana jest) najbardziej polubiłam poetkę Oczko - prawda, że była urocza? ; )
UsuńOCH TAK! Chyba ją pamiętam, o ile to ta co o niej myślę teraz ^^ Jeśli tak - to niesamowicie ją polubiłam! Taka naprawdę sympatyczna mi się wydawała. :) I serce złamane, i z tego nici wyszły. :(
UsuńHEJ! A tak a propo Lucjusza (tu nastąpił ponowny wybuch śmiechu, bo mnie zaraziłaś wyobraźnią o rudych Malfoy'ach) to wyobraź sobie! Rudy-Nie-Weasley-Ale-Prawie Malfoy, ale przynajmniej jaki bogaty! :D No chyba że Molly by się zamieniła w zakupocholiczkę... Aż strach pomyśleć co by było, gdyby i w tym przypadku chciała mieć córkę. Już wyobrażam sobie ten rządek rudych Malfoy'ów chodzących po korytarzach Hogwartu z - O ZGROZO - herbem Slytherina na szatach ^^ I te krzyki "CO SIĘ GAPISZ SZLAMO! RUDEGO NIE WIDZIAŁAŚ?!". No chyba że by się podali na matkę. To by było w sumie dziwniejsze ^^
Ahahahaha "Rudego mie widziałaś" - padłam xD
UsuńJa jestem jakaś dziwna i twórczość Sapkowskiego do mnie nie trafia, właśnie skończyłam "Miecz przeznaczenia", a raczej zmęczyłam i rewelacji nie ma. Cóż, może z samą sagą będzie lepiej? A co do Geralta i Yennefer to tak średnio ich lubię, ich miłość wydaje mi się taka... pusta, tylko się na mnie nie obraź! :D
OdpowiedzUsuńNatomiast w kwestii nielubienia Rowling, to dużo jest takich autorów, którzy sami nie zrozumieli powieści, które napisali, przykładem jest Margaret Mitchell, ale to już dłuższa dyskusja, zwłaszcza, że nie czytałaś PZW, a moich faworytów znasz. :-)
Znam, znam^^ Ech, Rowling niszczy własną serię... ;/
UsuńFoch normalnie xd Nie no, żartuję. Wiadomo, że każdy lubi coś innego. Bo oni obydwoje są psychicznie skrzywieni i dlatego można to dziwnie odebrać :D
Astrid i Sama przestałam lubić, wręcz ich nie cierpię :D A Anię i Gilberta uwielbiam <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńEj, Diana i Caine przecież jeszcze byli! Zapomniałam o nich ;o Ania i Gilbert są kochani baaaardzo <3
UsuńO Diana i Caine byli o wiele lepsi od Astrid i Sama :)
OdpowiedzUsuńZ tych wszystkich par najbardziej lubię Annę i Gilberta. Uwielbiam ten motyw, jak z "nienawiści" przechodzą do miłości, jak Ania uświadamia sobie, jak bardzo kocha Gilberta i, mimo że ich drogi gdzies tam sie rozeszły, to jednak szybko znów na siebie trafiły.
OdpowiedzUsuńWiedźmina nienawidzę, nie wiem czemu, ale drażni mnie seria tych książek, poza tym, gdy czytałam "Krew elfów" nie mogłam znieść Yenn. O wiele bardziej przypadła mi do gustu Triss, chociaż odniosłam wrażenie, że to taka trzpiotka.
Co do Harrego, oglądałam tylko film, ale nawet w filmie widac, że Harry i Hermiona nigdy, ale to nigdy by do siebie nie pasowali. Hermiona ma dobry wpływ na Rona, więc nie rozumiem słów autorki książki....
Triss to faktycznie trzpiotka trochę, ale kochana. A Yen... cóż, jest dziwna. Ją się albo uwielbia albo jej nienawidzi ; )
UsuńAnia i Gilbert są najlepsi :D
OdpowiedzUsuńAnia i Gilbert :) a ja osobiście uwielbiam parę z Przeminęło z wiatrem" czyli Scarlett&Rhett :)
OdpowiedzUsuńNiestety jeszcze tej książki nie czytałam ;/ Ale w planach mam^^
UsuńOd razu piszę, że jak większość powyższych osób jestem wielką fanką Ani i Gilberta, kocham ich związek, a nawet czytając ją w podstawówce wiedziałam, że będą razem :D Parę pierwszą dopiero poznaję, bo przeczytałam zbiór opowiadań o Wiedźminie, jak dla mnie związek dziwny, ale może się to zmieni. Pary z Harrego Pottera są kochane, historia Lily i Snape'a była wzruszająca. Ja nie byłam za związkiem Peety i Katniss, dla mnie w serii w ogóle mogłoby nie być żadnego związku, ale skoro już był... Ostatnia para, uwielbiam, tak samo jak kocham serię o Percym, tak samo uwialbiam ich związek, choć nie ukrywam, że Annabeth czasem mnie denerwuje... Po przeczytaniu Dom Hadesa mam inny pairing, w ziażku z Percym :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Hahaha Ania i Gilbert to taki typowy przykład, że "kto się czubi, ten się lubi" :D
UsuńZwiązek Geralta i Yen trochę dziwny jednak pozostanie, ale w tym ich urok ;d
W sumie jakby w "Igrzyskach" nie było żadnego związku też nie byłoby źle, ale na szczęście nie wysunął się on nigdy na pierwszy plan ;)
Ja jeszcze tej drugiej serii o Percym nawet nie ruszyłam ;o Muszę to koniecznie nadrobić^^
Też jestem za Anią i Gilbertem! :)
OdpowiedzUsuń