Seria: Kod Lyoko #1
Autor: Jeremy Belpois
Wydawnictwo: Olejsiuk
W dzieciństwie miałam prawdziwą obsesję na punkcie „Kod
Lyoko”. Naprawdę. Mogłabym non-stop oglądać tę kreskówkę i nigdy mi się
nie nudziła. Uwielbiałam ten świat i
postacie. I nawet kiczowatą (co teraz widzę wyraźnie) piosenkę z czołówki.
Gdy więc jakieś dwa lata temu zauważyłam w księgarni książkę
„Kod Lyoko. Podziemny zamek” na podstawie bajki, bez namysłu ją kupiłam, z
samego sentymentu dla tego serialu. Sama nie wiem czego się spodziewałam, ale
raczej czegoś innego niż to, co przeczytałam.
Już od początku nie wiedziałam o co chodzi w tej książce.
Niby na podstawie kreskówki o paczce przyjaciół, ratujących świat poprzez Lyoko
– wirtualną rzeczywistość – przed słym wirusem Xaną, ale akcja przenosi nas do
Japonii i czytamy o awarii jakiegoś kabla (przynajmniej w pierwszym rozdziale). Jak się pewnie domyślacie, stoi za
tym Xana. I tak co kilka rozdziałów przeskakujemy z akcją do dziwnych miejsc i
postaci, które Xana powoli… nie wiem, infekuje?
Mniejsza. Wróćmy do głównego wątku, który został napisany
tak, że naprawdę ciężko się w nim połapać. Piątka przyjaciół – Jeremy, Ulrich,
Odd, Yumi i Aelita – postanawia spędzić ostatni dzień ferii (oczywiście bez
wiedzy rodziców) w opuszczonym domu zwanym Pustelnią. Dom ten należał dawniej
do Aelity, ale ona o tym nie pamięta, bo straciła pamięć na skutek… zapewne
Xany, ale autor postanowił tego konkretnie nie wyjaśniać. Przyjaciele
opowiadają więc Aelicie o Lyoko – wirtualnym świecie, do którego przedostawali
się za pomocą specjalnych skanerów połączonych z Superkomputerem w starej
opuszczonej fabryce. Świecie, w którym Aelita żyła kiedyś i z którego dość
trudno było ją wydostać.
Biedny czytelnik jest przerzucany w czasie co kilka stron.
Na początku każdego rozdziału podany jest czas i miejsce akcji. Z czasem jest o
tyle ciekawie, że przy kilku rozdziałach widnieje data 9 stycznia, przy kilku
trochę wcześniej, a przy innych
jeszcze wcześniej. Bardzo trudno się połapać o co w tym wszystkim chodzi.
Dodatkowo mamy jeszcze odkrywanie tajemnicy Franza Hoppera (ojca Aelity) i jego
domu, ciekawą dyskusję z policją i przemieszczanie się Xany, podczas gdy główni
bohaterowie myślą, że Xanę zabili wraz z wyłączeniem Superkomputera.
Akcja jest więc niedopracowana, fabuła dziwna. Wątki, które
są żywcem wyjęte z serialu dają radę, ale reszta jest Bóg wie skąd. Dialogi
nieco sztuczne, język tak prosty, że aż prymitywny. Opisy ubogie. Szkoda, bo potencjał
był i to spory. Według mnie autor mógł się skupić na jednym: początku przygody
bohaterów z Lyoko, przeprowadzić ich przez to razem z czytelnikiem, a nie
skakać w czasie i mieszać. Te fragmenty były naprawdę fajne. Nie mam pojęcia
czemu upchnięto tu tyle niepotrzebnych wątków.
Skupmy się na plusach powieści. Pierwszym z nich są
bohaterowie. Wraz z nimi powróciło moje dzieciństwo. Książka oddaje ich
charaktery. Odd jest zabawny i ciągle głodny, Aelita słodka i nieporadna,
Jeremy to nieśmiały informatyczny geniusz, podkochujący się w Aelicie, Yumi małomówna,
rozsądna i wrażliwa, a jednocześnie silna, Ulrich spokojny, choć czasem robi
coś mega głupiego. Każdy inny, a jednak nierozłączni.
Kolejna mocna strona „Podziemnego zamku” to szata graficzna.
Jak to w wydawnictwie Olejsiuk książka ma kolorową obwolutę, jednak to pod nią
kryje się prawdziwa okładka (wybaczcie, nie znalazłam zdjęcia). Prosta i schludna, bardzo mi się podoba. Pierwsza
strona stylizowana jest na notes. Dodatkowo w środku zamieszczono kilka
kolorowych stron z obrazkami, ilustrującymi niby paczkę dla Aelity i rzeczy
związane z akcją powieści. Ciekawy i trafiony pomysł.
Moim zdaniem „Podziemny zamek” to powieść raczej dla
młodszych czytelników. Polecam ją jednak tylko tym, którzy oglądali kiedyś
kreskówkę, inni mogą nie zrozumieć fabuły bądź porządnie się podczas lektury wynudzić.
Cytat:
"Tak to jest: wszyscy widzą, że pada, ale nikt nie potrafi wskazać odpowiedzialnego za to motyla"
Ocena: 4/10
Kurcze, uwielbiałam tę kreskówkę . <3 oglądałam ją w sumie all day. ;p ale mimo, że na prawdę ją lubilam, nie sięgnę po książkę, moim zdaniem to nie to samo. :c
OdpowiedzUsuńNominowałam Twojego bloga do Liebster Awards. :) szczegóły znajdziesz tutaj: http://books-pal.blogspot.com/2013/03/liebster-award.html?m=1
Dziękuję, zaraz zajrzę ; )
UsuńNie oglądałam i nie czytałam :D Ale takie rozczarowania są przykre.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam ani o serialu ani o książce. Podoba mi się za to okładka, przyciąga spojrzenie.
OdpowiedzUsuńA wewnętrzna okładka jest jeszcze lepsza ^^
UsuńOjjj niee... tematyka, teść zdecydowanie nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńZresztą ocena mówi sama za siebie ;)
Miałam ją czytać, ale nie czasu mi zabrakło. Poniekąd to dobrze, bo serialu nie oglądałam, a te skoki w czasie też zapewne by mi nie pomogły.. Raczej odpuszczę ją sobie na zawsze.
OdpowiedzUsuńLubie serial i lubie ksiazke. To jest SUPER!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńSerial uwielbiałam, gdy byłam młodsza, był moją ulubioną kreskówką ;)
Usuń