Harry Potter Broom -->

piątek, 28 listopada 2014

Na szklanym ekranie: Kosogłos. Część 1.

Tytuł: Kosogłos. Część 1.

Reżyser: Francis Lawrence

Na podstawie: Suzanne Collins, Kosogłos


Po miłym zaskoczeniu, jakim okazała się dla mnie ekranizacja drugiej części trylogii Suzanne Collins, z niemałą ciekawością oczekiwałam tegorocznego „Kosogłosa”. Niestety tu już tak miło nie było.

Zacznę od tego, na co wszyscy (prawie) narzekali: podzielenia książki na dwa filmy. I wiecie co? Nie mam nic przeciwko, bo podział był sensowny. Nie utworzony sztucznie, nic nie rozwlekli. Naprawdę, nie w tym tkwił problem tej produkcji.

Spytacie, w czym, w takim razie? Po pierwsze: w braku logiki. Niby pewne rzeczy były zgodne z książką, tylko tam zostały jakoś ukazane w sensowny sposób. Natomiast tutaj scena, w której rebelianci pod nosem mieszkańców Kapitolu przenoszą sobie bomby (nie, to, że trwała walka, nie sprawia, że można im przebiec tuż przed oczami!) wywołała u mnie parsknięcie śmiechem. Tak, wyszkoleni Kapitolińczycy z pewnością daliby się nabrać na coś takiego. Yhm. A jak odciąć im prąd, ślepną i głuchną. Były jeszcze inne takie „kwiatki”, ale nie chcę spoilerować.

Druga sprawa, chyba najbardziej bolesna: postacie. Katniss, którą zawsze lubiłam, pozbawiono rozumu. Wystarczy spojrzeć na scenę z ósmego dystryktu. Czy Katniss chce się gdzieś schronić, żeby zapewnić sobie bezpieczeństwo? Nie! Powiecie: no wiadomo, nie będzie uciekać, jest odważna. Tylko ona nie walczy! Stoi bezczynnie, biega i ogląda sobie bombardowanie. Potem wypuszcza jedną strzałę w kierunku samolotu, który powinien właściwie na nią spaść, bo akurat znajdował się centralnie nad nią. Och, zapomniałabym o nadawaniu propagity, kiedy nasza heroina uznała, że Snow to z pewnością nie zauważy ataku na Kapitol, bo zechce osobiście z nią porozmawiać. Nie dotarło do niej, że jest tylko TWARZĄ, a nie przywódczynią rewolucji? A wiecie, co jest najlepsze? Jej durny pomysł prawie działa.

Nie tylko Katniss nie była sobą (choć to chyba wina raczej scenariusza niż Jennifer Lawrence). Prezydent Coin (Julianne Moore)  jakoś inaczej sobie wyobrażałam, chociaż to tylko moje odczucia, a Peeta… Cóż, mam wrażenie, że nawet w tych kilku scenach, w których się pojawił, Josh Hutcherson, nie wypadł przekonująco. Poza tym mieliśmy też Gale’a zamieniającego się w bezdusznego żołnierza, co chyba następuje zbyt szybko. Przynajmniej w moim odczuciu. A Finnick (Sam Claflin) niestety prawie w tym filmie nie istnieje.

Było jednak parę naprawdę niezłych elementów. Kilka scen – perełek – rozstrzelanie ludzi w trakcie przemówienia Snowa (zdecydowanie robiło wrażenie), piosenka „Hanging tree” czy kręcenie pierwszej propagity. Oprócz tego genialna Elizabeth Banks jako Effie Trinket (nawet bardziej wyrazista niż jej literacki pierwowzór), Donald Sutherland jako prezydent Snow, prezentujący na ekranie złowieszczy spokój oraz mój ulubieniec – Haymitch, w którego ponownie wcielił się rewelacyjny w tej roli Woody Harrelson.



Nieźle wyglądało to wszystko także wizualnie. Charakteryzacja jak zwykle na plus, efekty specjalne też, sceny zbiorowe dość dopracowane. A projekt trzynastego dystryktu naprawdę może zachwycić.


Ja wyszłam z kina rozczarowana, ale chyba niektórym (z tego, co czytam w internecie, bo na seansie, na którym byłam, ludzie na zachwyconych nie wyglądali, a przy napisach końcowych parsknęli śmiechem) się podobało, więc nie będę kategorycznie odradzać. Według mnie najsłabsza z dotychczasowych części i mam nadzieję, że przyszłoroczny finał zatrze to złe wrażenie. 


Książka vs. Film: Książka

14 komentarzy:

  1. Jak dla mnie książka okazała się najsłabsza w trylogii i nie dziwię się, że film też tak może wypaść :)

    Ci co wychodzili z kina zadowoleni: Ciekawe czy czytali książkę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, mam ten problem, że mnie akurat książkowy "Kosogłos" podobał się bardzo, tym większe moje rozczarowanie. : )

      Usuń
  2. Ja czytałam całą trylogię, więc filmu na pewno sobie nie odpuszczę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ja ostatniej części też nie zamierzam opuszczać. Zawsze film różni się od naszych wyobrażeń, więc cóż... : )

      Usuń
  3. Ojej, co tak ostro... ja się wybieram na film dopiero 6 grudnia, ale nie nastawiam się negatywnie, biorąc pod uwagę mój gust - jestem niemalże pewna, że akurat tym filmem będę zachwycona, albo przynajmniej zostaną po nim miłe wrażenia. Serio. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Drugiej części nie oglądałem i na tę też się pewnie nie wybiorę, chociaż planowałem. No ale czas. A poza tym, co tu dużo mówić, zniechęciłaś mnie, niedobra recenzentko.

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzecia książkowa część nie była moim zdaniem najlepsza. Nie, że była zła, ale najbardziej podobała mi się druga. Na filmy jakoś nie mam ochoty, ale nie mówię, że nigdy się nie skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się właśnie trzecia bardzo podobała, tym bardziej boję się, że zepsują do reszty. ;_;

      Usuń
  6. Te wszystkie wady, które wymieniłaś - były moimi obawami przed tym filmem. I od początku nastawiałam się do niego negatywnie. Wszystkie zwiastuny, teasery i w ogóle - nie robiły na mnie wrażenia. Co było przykre, no ale.
    Film pewnie mimo wszystko kiedyś obejrzę - za jakiś czas, by nie ulec szumowi, który teraz panuje na blogsferze.
    I nie mogę się doczekać "Hanging tree"! Ostatnio ciagle słucham tej piosenki, ale zgaduję, że dopiero w filmie zostanie ukazana w sposób mistrzowski. :)
    Pozdrawiam,
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo tak, "Hanging tree" było cudne. <3
      Mnie się podobał jedynie zwiastun z przemówieniem Snowa, bo był na niego jakiś pomysł. : )

      Usuń
  7. Mam w planie niedługo obejrzeć.

    OdpowiedzUsuń

Popularne posty

The Hunger Games 32x32 Logo