Harry Potter Broom -->

poniedziałek, 10 listopada 2014

[88] Starcie królów

Tytuł: Starcie królów

Seria: Pieśń Lodu i Ognia #2

Autor: George R.R. Martin

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Ilość stron: 1022


Odkąd skończyłam „Grę o tron” nie mogłam się wprost doczekać, kiedy zabiorę się za kontynuację i ponownie trafię do interesującego, ale brutalnego świata, który w swoich powieściach wykreował George Martin. Niestety, objętość tej książki jest jednak spora, a mnie gonią szkolne lektury, musiałam trochę poczekać. A apetyt czytelniczy rósł.

W Westeros trwa wojna i to na wszystkich możliwych frontach. Dawni wasale Żelaznego Tronu ogłaszają się królami, nikt nie jest zbyt skłonny do zawierania sojuszy, zdrada czai się na każdym kroku. Nawet bracia – Stannis i Renly Baratheon nie są w stanie dojść do porozumienia. W dodatku jeden z nich wprowadza w swym kraju nową religię. Nie mniejszy zamęt panuje w Królewskiej Przystani, w której Tyrion jako Królewski Namiestnik próbuje zaprowadzić porządek. Nie jest to łatwe na pełnym intryg dworze. Z kolei Robb Stark na polu bitwy radzi sobie świetnie, jednak nie ma pojęcia, co pod jego nieobecność dzieje się w Winterfell.

Oprócz tego obserwujemy przygody Jona, który wraz ze znaczną częścią Nocnej Straży wyrusza za Mur, by stawić czoła nieprzyjaciołom i… samemu sobie, Aryę, toczącą swą własną walkę i Daenerys, próbującą usilnie powrócić do ojczyzny. Jak potoczą się losy Siedmiu Królestw?

Po raz kolejny zostajemy wplątani w sieć intryg, zaciekłe walki o władzę i świat pełen wiarygodnie skonstruowanych, skomplikowanych postaci, z których każda jest zupełnie inna i ma swoją własną historię, nawet jeśli pojawia się  na kartach powieści stosunkowo rzadko. To zachwycające, jak autor potrafi połączyć te wszystkie wątki, opisywane z perspektywy poszczególnych bohaterów, w jedną spójną, logiczną całość. Polityka, wojna, sprawy zupełnie prywatne – wszystkie sfery ludzkiego działania przenikają się wzajemnie. Obserwowanie tego procesu to czytelnicza uczta.

Dodatkowo mam wrażenie, że akcja w tym tomie rozgrywa się znacznie szybciej niż w poprzednim, co sprawia, że jeszcze trudniej się od lektury oderwać. Wydarzenia w Westeros zdecydowanie nabierają tempa. Jak na powieść takiej grubości, naprawdę było tylko kilka momentów nużących, a to i tak krótkich. Poza tym, myślę, że to kwestia gustu, bo chodzi mi głównie o rozdziały z perspektywy Davosa. Jakoś wciągały mniej niż pozostałe, co nie znaczy, że były złe czy nie potrzebne. Tutaj nie ma nic niepotrzebnego. 

Niektórych może męczyć nie najprostszy chwilami styl Martina, ale sama nie miałam z nim żadnego problemu. Ba! Nawet nie gubiłam się w opisach walk, co często mi się zdarza w przypadku innych książek.

Jeśli chodzi o postacie, naprawdę nie wiem, co napisać, żeby nie wydłużyć tej recenzji do horrendalnych rozmiarów. Jeśli czytaliście - pewnie wiecie, co mam na myśli, jeśli nie – musicie uwierzyć mi na słowo: tutaj naprawdę KAŻDY jest wyjątkowy. Oczywiście pewnymi spostrzeżeniami się z Wami podzielę, nie byłabym sobą, gdyby tego nie zrobiła. Po pierwsze: brakuje mi zawsze honorowego Neda. Wiem, wiem, on kompletnie nie był przystosowany do życia w tym świecie, ale co ja na to poradzę? Po drugie: uwielbiam Jona, to się nie zmieniło. Moja sympatia do Tyriona z kolei wzrasta coraz bardziej, a Jaime zaczyna mnie intrygować. Jego dialogi z Catelyn są rewelacyjne. Do grona moich ulubieńców wciąż należy też Arya, ale i Sansa powoli się do niego dobija. Trzeba przyznać, że coś w sobie ma. Ogromnym plusem jest też rozbudowa postaci Theona. Z jednej strony – rozumiem go, z drugiej nienawidzę. I chyba jednak to drugie uczucie dominuje. A o tym, że Joffreya mam ochotę udusić w każdej scenie, w której jest, nie muszę chyba wspominać, prawda? To prawie tak oczywiste jak to, że Daenerys mnie irytuje, chociaż nie do końca wiem czemu. A, no i jeszcze jedno. NIE WOLNO przywiązywać się do którejkolwiek postaci, uwierzcie. Nie i już.

Na zakończenie napiszę króciutko, a, mam nadzieję zrozumiale: LEĆCIE CZYTAĆ. 


Cytat:
"Korony dziwnie wpływają na głowy, a które je włożono."

Ocena: 10/10


Recenzja bierze udział w wyzwaniach:







8 komentarzy:

  1. Może ta część by mi się spodobała skoro akcja ma lepsze tempo... No nie wiem. Naprawdę chciałabym, żeby mi się ta seria podobała, no ale co mam zrobić skoro "Gra o tron" mnie nie zachwyciła, a wszyscy mówili, że zachwyca? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak nie zachwyca? Tysiąc razy mówiłam, że zachwyca. :D

      Usuń
  2. Czy już może mówiłem, że kiedy jakiś cykl jest długi, to nie wiem, co w którym tomie było? Po prostu postrzegam te serie jako całość. Najbardziej w całej opowieści podoba mi się to, że uczucia do poszczególnych postaci tak bardzo zmieniają się, kiedy dowiadujemy się, dlaczego coś robiły lub gdy stają lepsze i ta zmiana wcale nie jest tak sztuczna jak to się zdarza u innych. Theon i Jamie, Sansa, a Arya w drugą stronę.
    Davos? Może trochę nudny na początku, ale swoją szczerością i prostolinijnością zdecydowanie wzbudza sympatię. A jeśli chodzi o Dany, to mnie nie denerwowała, cały czas było mi jej żal, bo widziałem, że w jej wypadku bogowie nie rzucali monetą przy jej narodzeniu, raczej robią to przy każdej istotnej decyzji, którą musi podjąć. Jest jeszcze fenomen Kevana Lannistera, ale to chyba było dość późno było. Starałem się wyrazić moją opinię tak z środka opowieści, może trafiłem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ obszerna ta książka :( Na chwile obecną nie planuj jej przeczytać :)

      Usuń
    2. Prawie trafiłeś. :D
      Do fenomenu Kevana to chyba jeszcze nie dotarłam.
      Ogółem świetnie rozumiem Twój problem - też przeważnie traktowałam serie jako całość, wystarczy spojrzeć na moje pierwsze recenzje. Tak naprawdę dopiero dzięki blogowaniu nauczyłam się cykle "rozczłonkowywać".
      Nie zrozum mnie źle, moją sympatię to Davos wzbudza z pewnością. Po prostu rozdziały z jego perspektywy chwilami mnie nudziły, ale sama postać na plus. : )

      Usuń
    3. @Upadły czy Anioł
      Tak, dość obszerna dlatego sama musiałam trochę poczekać, żeby ją przeczytać. ; )

      Usuń
  3. Mówisz, że akcja wydaje się szybsza niż w jedynce? W takim razie, nie pozostaje mi nic innego jak wybrać się po tą książkę do biblioteki. :) Pewnie zrobię to dopiero na ferie, bo nie zapowiada się, żeby moja łaskawa szkoła postanowiła sobie przystopować, no ale.
    Serio??!?!?!! Sansa?! Rany! Kompletnie cię nie rozumiem ^^
    I seeerio?!?!?! Daenerys?!?!?! :( Kocham Dany! Ona jest taka słodka! <3 :D
    Pozdrawiam!
    Sherry

    PS. Przepraszam, że komentarz taki upośledzony, ale jesień mi trochę daje się we znaki. ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, widziałam (i pisałam) już bardziej upośledzone. :D
      Dany słodka? Nie no, ma parę pozytywów, ale słodka? Niee xd
      A Sansa bardzo się rozwinła jako postać. Podoba mi się, jak próbuje odnaleźć się na dworze, pozostać lojalną wobec rodziny, a jednocześnie nie narażać się wciąż na gniew Joffrey'a. Nie miała lekko. W gruncie rzeczy jest równie silna jak Arya, ale w całkiem inny sposób. Byłany dobrą królową. ;d

      Usuń

Popularne posty

The Hunger Games 32x32 Logo