Harry Potter Broom -->

środa, 9 lipca 2014

Top 10: Ulubieni ojcowie z literatury

Były ulubione matki, a że kilka trochę ponad dwa tygodnie temu mieliśmy Dzień Ojca, dzisiaj zestawienie najlepszych literackih tatusiów. Powiem od razu, że jakoś łatwiej było znaleźć ich niż matki. Nie sądzicie, że autorzy jakoś bardziej na ojcach właśnie się skupiają i wychodzą z tego ciekawsze postacie? Jakie byłyby Wasze typy? A może któryś z wymienionych przeze mnie panów absolutnie w waszych oczach nie uchodzi za dobrego ojca?



Dziś pora na... Ulubionych ojców  z literatury!


1. Jan Malinowski
z cyklu "Zawrocie"


To on tak naprawdę wychowywał Matyldę i otaczał ją miłością. Dziewczyna nigdy nie zbudowała pełnych zaufania więzi z matką, to ojciec w dzieciństwie był dla niej wszystkim. Gdy zmarł, mała nigdy do końca się nie pozbierała i na zawsze pozostała odrobinę samotna. Nigdy nie przestała tęsknić za tatą, którego znała przecież zaledwie cztery czy pięć lat. Myślę, że to wystarczający dowód na to, jak kochającym i czułym ojcem był Jan. Być może dlatego, że wiedział, jak bardzo dziecko potrzebuje rodziców, sam wychowywał się w domu dziecka. No i chyba zawsze będzie mnie rozczulać fragment, w którym Matylda wspomina, jak ojciec uczył ją rozróżniać prawy i lewy bucik - podeszwy muszą się do siebie uśmiechać. : )


2. Mortimer Folchart
z "Atramentowej Trylogii"


Kolejny literacki tatuś, który ma w sobie wielkie pokłady ciepła i miłości. Swoją córeczkę jedynaczkę kochał nad życie, na skutek nieszczęśliwego wypadku z przeszłości wychowywał ją samotnie i świetnie dawał sobie z tym radę. Nie pozwolił, by Maggie zapomniała o matce, ale dziewczynce nigdy niczego nie brakowało. Dzielona wspólnie pasja - czytanie - jeszcze bardziej zbliżyła do siebie tę dwójkę. Mo był dla córki największym autorytetem, ale gdy dorosła, pozwalał jej także na samodzielne decyzje.


3. Pan Everdeen
z trylogii "Igrzyska Śmierci"


Podobnie jak w przypadku Jaśka Malinowskiego, pan Everdeen towarzyszył córkom tylko we wczesnym dzieciństwie. Jedenastoletnią, podobną do niego z charakteru Katniss, zdążył jednak nauczyć polować, co pozwoliło dziewczynce zapewnić pożywienie rodzinie, gdy pani Everdeen po śmierci męża pogrążyła się w depresji. To dzięki takiemu, a nie innemu ojcowskiemu wychowaniu, mała Katniss poradziła sobie w tej trudnej sytuacji, wspomnienie ojca nie opuszczało jej też nigdy ani na arenie, ani podczas późniejszej walki z Kapitolem. 


4. Pan Sempere
z "Cienia wiatru"


Pan Semepere jako samotny ojciec nie miał lekko, zwłaszcza, że księgarnia, którą prowadził, nie przynosiła dużych dochodów. Mimo wszystko jego synkowi, Danielowi, nigdy niczego nie brakowało. A już na pewno nie ojcowskiej miłości i zrozumienia. Kiedy mały Daniel zapragnął zostać pisarzem, Sempere nie wyśmiał go, a zachęcał do rozwijania literackich zdolności. Oszczędzał bardzo długo, by na urodziny kupić dorastającemu już synowi pióro wieczne o niebotycznie wysokiej cenie (podobno pisał nim sam Victor Hugo!). Daniel zawsze szanował ojca, mieli świetne relacje. Zresztą, pan Sempere wyniósł tę dobroć i troskliwość z własnego domu rodzinnego, co możemy łatwo zaobserwować w "Grze anioła". 


5. Steve
z "Ostatniej piosenki"


Steve po rozwodzie z żoną prawie całkowicie stracił kontakt z córką, która była pewna, że to on winien był rozpadu małżeństwa. Zaprosiwszy do siebie dzieci na wakacje, mężczyzna za wszelką cenę próbował odbudować relacje z, bądźmy szczerzy, dość w tamtym okresie "trudną" nastolatką. Dziewczyna początkowo zupełnie nie doceniała jego wysiłków, jednak później się to zmieniło. Steve rewelacyjnie dogadywał się też z synkiem, Jonah. Dzieci były dla niego bardzo ważne, gotów był poświęcić dla nich własne szczęście, miał w sobie dużo cierpliwości i zrozumienia. 


6. Beck
z "Trylogii o wilkołakach z Mercy Falls"


Beck popełnił w życiu niejeden błąd, nie zawsze zachowywał się fair i właściwie można się kłócić, czy zabranie Sama od jego biologicznych rodziców było właściwym pomysłem. Pewnie nie. Nie można jednak zapomnieć, że to dzięki niemu Sam był tym, kim był, że to Beck, przywódca sfory i tak naprawdę jej ojciec, pomógł mu się pozbierać p traumatycznych przeżyciach z dzieciństwa. Jego pomysł z "pakowaniem" nieprzyjemnych wspomnień do specjalnych kartonów w głowie był świetny i z pewnością zadziałał w przypadku wrażliwego siedmiolatka obdarzonego bujną wyobraźnią. No a scena pożegnania Becka z Samem wyciska łzy. Bezsprzecznie. Mimo pewnych egoistycznych wręcz decyzji, które podjął, uwielbiam Becka. I uwielbiam jego relacje z Samem. 


7. Brom
z serii "Dziedzictwo"


Wiecie, co ogólnie sądzę na temat Broma, prawda? Że jest moją ulubioną postacią z całej serii? I jedną z ulubionych męskich postaci literackich ogółem? To dobrze. Choć można się kłócić, czy dobrze postąpił, nie mówiąc Eragonowi, że jest jego ojcem, nie da się nie zauważyć, że i tak starał się nim być, zwłaszcza po napadnięciu Ra'zaców na Carvahall. Wiele go nauczył i tak naprawdę wychował. Był surowy i nieraz szorstki, ale udało mu się nawiązać z chłopakiem naprawdę silną więź. Na końcu zaś oddał za swojego syna życie. Nie muszę nic już dodawać, prawda?


8. Kapitan Crewe
z "Małej księżniczki"


Kapitan Crewe był dla małej Sary całą rodziną. To w nim osierocona przez matkę przy porodzie dziewczynka odnajdywała miłość, oparcie, zrozumienie. Kapitan był bardzo bogaty, a swej córeczce oddałby wszystko, a jednak Sara nigdy nie była dzieckiem rozpieszczonym. Zawsze radosna, grzeczna i kulturalna brała przykład właśnie z ojca. Była jego prawdziwym oczkiem w głowie. Gdy zmarł, jej świat się zawalił. I nie mam tutaj na myśli trudnej sytuacji finansowej, w jakiej się znalazła, a właśnie tęsknotę za ukochanym tatusiem. Ich relacja wzrusza do łez. 


9. Eddard Stark
z "Gry o tron"


Ok, wiem, Ned był kiepskim politykiem i naiwniakiem, który myślał, że może wyjść z honorem z każdej sprawy. Ale musicie przyznać, że jako ojciec spisywał się świetnie. Może i nie udało mu się nigdy tak naprawdę pogodzić Aryi z Sansą, ale to jedyny problem. Ze swoimi dziećmi miał bardzo dobre relacje, był dla niech (zwłaszcza dla Robba) autorytetem, troszczył się o nie. Tylko jego zdarzało się czasami słuchać Aryi. Zresztą, jego relacje z Aryą podobały mi się szczególnie, zwłaszcza w momencie, gdy dowiedział się, że dziewczynka ćwiczy władanie mieczem. Inny ojciec w Siedmiu Królestwach kazałby przestać się wydurniać i zająć czymś odpowiedniejszym, dla jej pozycji i płci. Ned znalazł jej nauczyciela. Zawsze starał się swoje dzieci zrozumieć i dać im szansę na rozwój. Nawet Jonowi, który był jego bękartem i który, choć nienawidził tego, że nie jest Starkiem, Neda szanował, podziwiał i był wobec niego lojalny. 


10. Syriusz Black
z serii "Harry Potter"


Biedny Harry nigdy nie poznał swoich rodziców. Spotkał natomiast, w okolicznościach dość... burzliwych swojego ojca chrzestnego, Syriusza. Od tej pory wreszcie poczuł, że ma rodzinę. Chociaż Syriusz nie jest wzorem cnót i rozsądku, kochał Harry'ego, chciał dla niego jak najlepiej i gotów był oddać za niego życie. Zresztą z wzajemnością, co pokazuje, jak silna relacja połączyła tę dwójkę. Szkoda, że nie dane im nigdy było razem zamieszkać. Syriusz zajął w sercu Harry'ego (i przy okazji czytelników) szczególne miejsce i pozostał w nim na zawsze. 

15 komentarzy:

  1. Oj tak Mortimer to idelany ojciec. Sama chciałabym, żeby mój codziennie czytał mi książki. Nawet te najgrubsze! Mimo, że sama "Atramentowa Trylogia" nie za bardzo przypadła mi do gustu, to pasja, która połączyła ojca z córką, czyli w tym wypadku miłość do książek na zawsze zostanie w mojej pamięci. Myslę, że pod tym względem bardzo podobny do niego jest Pan Sempere z "Cienia watru" oraz ojciec Mariny z książki o tym samym tytule. Także samotni ojcowie i także na zabój zakochani w swoich dzieciach ;) "Ostatnia piosenka" to książka, którą pokochałam, a Steve rzeczywiście był bardzo dobrym ojcem. Może i w życiu popełnił parę błędów, ale później potrafił się do nich przyznać i próbował je naprawiać. Jego historia naprawdę chwyciła mnie za serce. Reszty ojców nie znam. No może poza Syriuszem, ale skoro jest on, to na miejsce w tym rankingu zasługuje dosłownie każdy z huncwotów (oczywiście oprócz Petera Pettigrew). Jeśli chodzi o moje typy to zdecydowanie zgadzam się z tymi Twoimi ;) Dopisałabym może tylko wspomnianych huncwotów oraz Rhetta Butlera z "Przeminęło z wiatrem". Naprawdę genialny był z niego ojciec! Pozdrawiam :*

    http://czytanie-i-ogladanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie właśnie "Atramentowa Trylogia" do gustu przypadła bardzo, czytałam ją dawno temu, ale nadal jest na liście moich ukochanych serii, darzę ją ogromnym sentymentem i mam wielką nadzieję kiedyś do niej powrócić. Sempere rzeczywiście pod wieloma względami jest do Mo podobny. Ojciec Mariny również, a jakże! Zupełnie o nim zapomniałam!
      Historia Steva jest przepiękna i dlatego tak mi szkoda, że zmniejszyli jej rolę w filmie do minimum.
      Oczywiście, że wszyscy (poza Peterem) Huncwoci byli wspaniali. Szkoda, że James i Remus nie mieli okazji wychowywać swoich synów.

      Usuń
  2. Ciekawe zestawienie a ile wspomnień

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. : )
      Oj, tak, wspomnień co nie miara. Zwłaszcza przy Mo, "Atramentową Trylogię" czytałam dobre 6-7 lat temu. : )

      Usuń
  3. Takiego tematu postu jeszcze nie widziałam na żadnym blogu! Gratuluję, czytałam go z przyjemnością :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy, dziękuję ślicznie. ; )

      Usuń
  4. Uwielbiam Broma! To moja ulubiona postać z całego cyklu "Dziedzictwo" i bardzo mi szkoda, że zginął... :( (Tym bardziej, że to przez swojego syna i miłość do niego...)
    Ciekawy post, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też ogromnie żałuję śmierci Broma. :< Czemu autorzy zawsze uśmiercają najlepsze postacie? ;_;

      Usuń
  5. Mortimer & Syriusz! Niesamowici bohaterowie i równie niesamowici ojcowie. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny post, człowiek sobie porozmyślał:) Stark, jak na tamte czasy faktycznie był ideałem:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Niesamowite. Czekałam na twój powrót do blogsfery, a jak już wróciłaś, okazuje się, że mnie dopadło załamanie, a teraz jestem do tytułu z twoimi notkami ^^ Ironia.
    No, ale. Komentujmy zatem!
    "Zaworcia" nadal nie czytałam, zła, zła Sherry.
    Ale za to o "Atramentowym Sercu" już coś mogę napisać, więc przejdę do tego punktu. Zdjęcie, które wstawiłaś przypomniało mi o tym, że nadal nie oglądałam ekranizacji, choć kiedyś już włączyłam ją sobie. Niestety film ładował mi się tak długo, że zasnęłam i... lipa. :( No, ale sam Mo jak najbardziej mi odpowiada. Był po prostu świetny. Dojrzały, troskliwy, odpowiedzialny i... po prostu taki jaki powinien być. Możliwe, że i w moim rankingu tatusiów, ten pan wylądował by tak wysoko w klasyfikacji. :) To była chyba jedna z moich ulubionych postaci z książki. :o Nawet Maggie tak nie polubiłam jak jego ^^
    Rany! Odnośnie pana Everdeena - nie zastanawiałam się jakoś specjalnie nad jego postacią do tej pory, ale zwróciłaś uwagę na bardzo istotny fakt, także... Dziękuję za natchnienie do przemyśleń ^^ Faktycznie, dla Katniss znaczył dużo bo coś mi tam świta, że jak tylko pojawiała się wzmianka o polowaniu, to bohaterka przywoływała na świadka wspomnień ojca.
    Kurczę, "Cień wiatru" stoi u mnie na półce i walczę z sobą już od jakiegoś czasu, zeby po niego sięgnąć. Myślę, że postaram się go przeczytać jeszcze w lipcu. :)
    "Ostatniej piosenki" również nie czytałam, ale oglądałam film więc coś tam wiem o tej historii. Tak swoją drogą, powieść również chcę przeczytać, nawet zapisałam sobie ją na liście do wypożyczenia z biblioteki, więc liczę, że już niedługo nadarzy się jakaś okazja. W każdym razie, ja na miejscu tego pana pewnie bym się załamała i dała sobie spokój z przekonywaniem do siebie córki. Zwłaszcza tak trudnej ^^ Ale ja to ja, nie jestem rodzicem więc nie wiem jak to jest. :)
    Rany, jak Beck umierał to płakałam. Bardzo, bardzo. A później płakałam jeszcze na końcu bo książka mnie wkurzyła tym zakończeniem ^^ Dlatego liczę, że wydadzą w Polsce "Sinner" żeby chociaż zobaczyć jak się poukłada historia Isabell (czy jak jej tam) i Cole'a. :)
    Brom - zgadzam się, co do tego, że był wspaniałą postacią. To jest ojciec, taki jaki powinien być. Zdolny do poświęceń. Ryzykujący własnym życiem dla syna. Wiernym i oddanym rodzinie. Choć fakt - sprawa z nie przyznaniem się do ojcostwa była przykra, ale mimo wszystko, dobrze jak ojciec oprócz... bycia ojcem, jest kimś więcej. Jest wzorem, nauczycielem, przyjacielem. :)
    Też uwielbiam więź Eddard - Arya! Bo sama Arya jest jedną z moich ulubienic, więc... nie ma się co dziwić ^^ A odnośnie tego, że nie był w stanie ich pogodzić - wcale nie jestem zdziwiona, bo ja Sansy też bym nie znosiła. Wkurzająca bohaterka. Ze wszystkich, których ukatrupił Martin, czemu ona... UCH. -.-
    Słyszałaś, że autorka uśmierciła Syriusza bo do dyspozycji miała jeszcze pana Weasley'a? I podjęła decyzję, że to Syriusz zapłaci życiem. I nie wiem czy się cieszyć czy płakać. Z jednej strony, dobrze, że Weasley przeżył, bo nie wiem jak Molly i dzieci pozbierałyby się po jego śmierci, a z drugiej... Syriusz! :( Mój Syriusz! :( Taki kochany!
    Pozdrawiam,
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem do tyłu ze wszystkim...
      Nie martw się, niewiele straciłaś, jeśli chodzi o ekranizację "Atramentowego serca", nie umywa się do książki. A z postaci książkowych bardziej od Mo polubiłam chyba tylko Smolipalucha.
      "Cień wiatru" oczywiście polecam, bo to Zafón, to trzeba polecać. ^^
      Jeśli chodzi o "Ostatnią piosenkę" to w filmie wątek Steve'a jest mocno okrojony, w książce wypadł rewelacyjnie, więc polecam gorąco.
      Przestań. Śmierć Becka mnie rozbiła emocjonalnie. Dlaczego, no?! ;_;
      Brom ogółem jest jedną z najlepszych postaci ever. I nawet w filmie, który jest denny, wypadł świetnie.
      ARYA <3 Co do Sansy, to mam mieszane odczucia. Bo z początku to było takie: "weź, dziewczyno, jakś ty naiwna, durna i wnerwiająca". Ten jej podziw do królowej. I wzdychanie do Joffrey'a. Seri, do Joffrey'a? Jak można go uznać za przystojnego?! No, ciuchy miał niezłe, ale nic poza tym... Ale pod koniec pierwszego tomu Sansa zaczyna coś tam rozumieć i powoli dojrzewa. Ma potencjał.
      NIE. Nie mówmy już o Rowling. Lubię pana Weasley,a, ale wybacz, Arturze, z Syriuszem niewielu by wygrało. Chyba tylko śmierć Snape'a i Syriusza można porównać. Całą resztę męskich postaci chętnie uśmierciłabym zamiast nich. Aczkolwiek ze smutkiem przyznaję, że w kontekście fabuły śmierć Syriusza miała olbrzymie znaczenie i gdyby nie ona, seria byłaby już inna, może nawet ciut uboższa. Chociaż nadal rozpaczam. Biedny Łapcia. ;<

      Usuń

Popularne posty

The Hunger Games 32x32 Logo