Recenzja wyjątkowo w środę, bo do soboty się nie wyrobiłam, a nie chciałam znowu nie dodać w tym tygodniu żadnej. Postaram się do kolejnej soboty uporać z "Silmarillionem" : )
Próbuję też zmienić kursor na mniejszy, ale jeszcze nie ogarnęłam, jak to zrobić :D
Tytuł: Błękitny Zamek
Autorka: Lucy Maud Montgomery
Wydawnictwo: Egmont
Kiedy koleżanka pożyczyła mi „Błękitny Zamek” sama nie wiem,
czego się spodziewałam po tej książce. Z pewnością ciepła i uroku, z którymi
spotkałam się podczas lektury „Ani z Zielonego Wzgórza” tej samej autorki.
Patrząc na opis wydawnictwa, można jednak odnieść wrażenie, że ta historia
będzie raczej smutna, choć nie pozbawiona odrobiny nadziei – że będzie to
opowieść o dziewczynie, która chce tylko jak najlepiej przeżyć resztę swego
życia, odkąd dowiedziała się, że jest śmiertelnie chora.
Co tymczasem znalazłam w książce? Historię dziewczyny
tłamszonej przez rodzinę, której dopiero świadomość bliskiej śmierci daje
odwagę do zmiany swojego życia. Valancy Stirling ma 29 lat, nie ma żadnego
adoratora, a bliscy już dawno przykleili jej łatkę „starej panny”, a jednak
wciąż traktują ją jak dziecko. Niekochana, wiecznie pomijana Doss (jak nazywa
główną bohaterkę rodzina) stanowi tylko tło dla swojej, wydawałoby się
idealnej, kuzynki Olivii. Gdy dowiaduje się, że został jej najwyżej rok życia,
postanawia zacząć sama decydować o sobie. Czy wrażliwa Valancy znajdzie miłość,
o której marzy? Czy będzie potrafiła sprzeciwić się apodyktycznej matce oraz
całej gromadzie ciotek i stryjów? Czy znajdzie Błękitny Zamek – miejsce ze
swoich marzeń, które zawsze stanowiły dla niej jedyną ucieczkę od szarej,
brzydkiej rzeczywistości?
Książkę czyta się naprawdę błyskawicznie. Styl Montgomery
jest lekki, niesamowicie wdzięczny i przyjemny w odbiorze. Śliczne opisy i
naturalne dialogi stanowią duży plus „Błękitnego Zamku”.
Chwilami miałam problem z główną bohaterką, zwłaszcza na
początku. Irytowała mnie jej uległość wobec rodziny, choć mogę ej to wybaczyć –
tak ją wychowano. Ale niektóre wspomnienia z dzieciństwa były średnio dobrane i
wywoływały, przynajmniej u mnie, raczej inne uczucia niż zamierzała autorka.
Śmieszyło mnie też trochę, gdy Valancy stanowczo oznajmia rodzinie, że nie
pozwoli, by mówiono do niej „Doss”, a i tak nadal reaguje na to imię. Jej
zachowanie naprawdę bywało idiotyczne. Cała reszta natomiast spisuje się
świetnie. Ciotki i wujkowie są denerwujący, ale bardzo dobrze wykreowani,
Barney Snaith ze swoją tajemniczą przeszłością i nonszalanckim stylem bycia
wzbudza sympatię, a Ryczący Abel doskonale udowadnia, że stereotypy to tylko
stereotypy.
„Błękitny Zamek” mówi o wolności. Takiej wewnętrznej
wolności i swobodzie. Mówi w sposób prosty, ale mądry. Chwilami bardzo
humorystyczny (ironiczne spojrzenie na całą rodzinkę Valancy).
Chociaż książka jest dość schematyczna (wielu rzeczy można się szybko domyśleć), to
ma w sobie pewien urok. Polecam tym, którzy chcą przyjemnie spędzić czas z
ciepłą, sympatyczną lekturą.
Cytat:
"Kto mógłby znieść życie, gdyby nie miał nadziei na śmierć?"
Ocena: 7/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:
Wiadomo, że to nie Ania, ale mi się podobała, ma urok :)
OdpowiedzUsuńNie no, spodobać też mi się spodobała : )
UsuńLubię takie przyjemne lektury, a jeśli jeszcze ich autorką jest jedna z ulubionych pisarek, to... dam się skusić. :)
OdpowiedzUsuńMuszę córce "podrzucić"
OdpowiedzUsuńHm. Zlinczujcie mnie, ale nie pamiętam, żebym kiedykolwiek czytała "Anię z Zielonego Wzgórza". Nie wykluczam, że tak mogło być - w sumie jest to bardziej niż możliwe. Nawet do pewnego czasu, zdawało mi się, że ją czytałam. Mam jakieś dziwne przebłyski. Ale dochodzę do wniosku, że może to być wina podręczników do polskiego i fragmentów w nich zawartych. Hm.
OdpowiedzUsuńW każdym razie, nie sądzę żebym sięgnęła po "Błękitny Zamek". "Anię..." mam w planach, bo chcę się przekonać czy faktycznie ją czytałam czy nie, ale "Błękitny zamek" nie jest dla mnie. Jakoś... tracę cierpliwość kiedy bohaterka jest uległa i... no nie wiem. Wolę te zdecydowane. Taka moja ułomność. :(
Pozdrawiam!
Sherry
Ona tylko z początku jest uległa. Ale nie, racja. "Ania" to zdecydowanie pozycja bardzo warta przeczytania ; )
Usuń