Harry Potter Broom -->

środa, 17 lipca 2013

Na szklanym ekranie: Zaklinacz koni

Jakiś czas temu recenzowałam książkę, dziś pora na film ;) 

Tytuł: Zaklinacz koni

Reżyser: Robert Redford

Na podstawie: Nicholas Evans, Zaklinacz koni


Przygotujcie się na same „oczy” i „achy”, bo będę recenzować jeden z moich ukochanych filmów. Napisanego na podstawie romansu Nicolasa Evansa „Zaklinacza koni” mogłabym oglądać tyle razy co „Titanica” i nigdy mi się on nie znudzi.

Całość zaczyna się raczej jak dramat. Widzimy wypadek nastoletniej Grace i jej przyjaciółki. Dziewczyny jadą konno, gdy nagle wprost na nie wyjeżdża ciężarówka. Grace traci w wypadku nogę, jej przyjaciółka – życie. To wydarzenie odbija się jednak nie tylko na nastolatkach. Koń Grace, Pielgrzym, po tak traumatycznych przeżyciach, zmienia się nie do poznania. Czy jest szansa na to, że będzie jeszcze kiedyś taki, jak dawniej? Czy uleczenie jego psychicznych ran, pomoże jego właścicielce odnaleźć ukojenie i wewnętrzny spokój? Według matki dziewczyny jedyną szansą na pomoc wierzchowcowi jest zawiezienie jego i Grace na ranczo Toma Bookera, kowboja zwanego zaklinaczem koni. Annie przejeżdża więc z córką i koniem pół kraju, nie wiedząc, jak bardzo ta podróż odmieni jej życie.

Dalej widzimy już raczej romans. Co prawda wątek Grace zmagającej się z kalectwem, kłótnie matki i córki oraz pomoc zranionemu zwierzęciu nie są pomijane, ale relacje Annie i Toma zdecydowanie wysuwają się na pierwszy plan. I wcale nie wychodzi to filmowi na złe.

Całość opowiedziana jest w obrazowy sposób i „Zaklinacz koni”, mimo, że przydługawy, wciąga. Może nie wartką akcją, ale właśnie czymś przeciwnym. Narracja jest spokojna, nieco nostalgiczna. Wszystko toczy się swoim tempem, jednak idealnie dopasowanym.

Przepiękne zdjęcia to jedna z głównych zalet tej ekranizacji. Sceneria zapiera dech w piersiach, te widoki są naprawdę malownicze. Okej, okej. Nie każdego kręcą te klimaty – urocze wzgórza i jeźdźcy na koniach, ale ja mogłabym na to patrzeć bez końca. Wiecie – kowboje w spokojniejszym wydaniu.

Aktorzy zdecydowanie stanęli na wysokości zadania. Młodziutka Scarlett Johansson jako Grace jest bardzo przekonująca. Cristin Scott Thomas grająca Annie wcale nie wypada gorzej. Ale Robert Redford w roli Toma Bookera zdominował wszystkich. Już nawet nie mówię o tym, że postać, którą gra, już sama w sobie jest genialna. Ale ta gra! Spojrzenia, gesty, głos -  nie wyobrażam sobie, żeby tytułowego zaklinacza miał grać ktoś inny. To już nie byłby ten film. To już nie byłby Tom Booker. Facet na ekranie emanuje spokojem i to jest rewelacyjne.

Muzyka dobrze wpasowuje się w klimat. Zasłużona nominacja do Oscara za piosenkę „A soft place to fall”

Główna różnica między filmem, a książką jest taka, że film ukazuje wszystko subtelniej. W książce wszystko jest bardziej dosłowne, miłość Annie i Toma istnieje również w sensie fizycznym, a film pozbawiony jest na przykład scen erotycznych. A mimo wszystko jest bardziej sugestywny. Chyba to właśnie mi się  w nim podoba – te kilka niedopowiedzeń, tworzących nastrój.


A poza tym ekranizacja i jej literacki pierwowzór mają inne zakończenia. Nawet nie umiem powiedzieć, które lepsze. Myślę, że obydwa są dobrze dobrane. Książkowe jest bardziej dramatyczne i gwałtowne – jak sama książka, a filmowe – spokojniejsze – jak cały film. Ja oczywiście wolałabym to trzecie możliwe, niewykorzystane zakończenie – kto czytał bądź widział, zrozumie o czym mówię ;)

Wiem, że wielu osobom ten film się nie podobał. Na przykład moja przyjaciółka nie wytrzymała i w połowie kazała mi wyłączyć, bo bardzo jej się nudziło. Ale ja ten film uwielbiam. Zawsze się na nim popłaczę (a nieczęsto płaczę na filmach).

Polecam, polecam, polecam. Chyba, że ktoś nie lubi romansów, nie lubi koni, a w filmie musi się dla niego coś dziać non-stop. „Zaklinacz koni” to wzruszająca i mądra opowieść. O miłości i poświeceniu; o trudnych wyborach; o rodzinie; o tym, by się nie poddawać. 


Książka vs. Film: Film


Ponieważ uznałam, że nie ma sensu robić podsumowania miesiąca, gdy minęła ponad połowa następnego, podam tylko wynik Waszej ankiety. Książką maja została powieść Carlosa Ruiza Zafóna - Światła września.

Nowa ankieta po prawej stronie - zapraszam do głosowania ;)

8 komentarzy:

  1. Film może obejrzę, książki raczej nie przeczytam :) Chociaż ostatnio naczytałam się dramatów i znowu mam płakać? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, nie wszyscy na tym płaczą. Ja już tak mam, że płaczę tam, gdzie nie płacze nikt inny, a jak wszyscy płaczą na jakiejś scenie to wcale mnie to nie rusza ;d

      Usuń
  2. Zachęciłas mnie do obejrzenia :)
    Jeśli miałabym wybierać, to wolałabym zdecydowanie obejrzeć film, nie wiem, czy przeczytam kiedys książkę o koniach / z koniami, czy coś - jakoś do mnie nie przemawiają tak na papierze...

    Pozdrawiam ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do mnie chyba też lepiej przemawia w tym przypadku film :)

      Usuń
  3. "Titanica" uwielbiam :)
    Najpierw poszukam książki "Zaklinacz koni" i jeśli mi się spodoba to obejrzę film, poprawka, i tak obejrzę, bo jak widzę jest lepszy, co nie często się zdarza.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto nie uwielbia "Titanica"? Faktycznie nieczęsto się zdarza, że film wypada lepiej, ale może oceniłam go wyżej, bo to z filmem zapoznałam się najpierw?

      Usuń
  4. Książki raczej nie przeczytam... Ale na film się skuszę ;) Konie do mnie nie przemawiają.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli konie do Ciebie nie przemawiają, to ostrzegam, że film może Cię znudzić. Ale kto wie? ;)

      Usuń

Popularne posty

The Hunger Games 32x32 Logo