
Seria: Czarny Londyn #1
Autorka: Caitlin Kittredge
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 391
Po ostatnich książkach, które, cóż, okazały się dość
wymagające, przyszła pora na coś lekkiego. Coś z humorem i wartką akcją. Czy „Ryzykowny
układ” spełnił swoje zadanie?
Pete Caldecott (co konsekwentnie czytałam jak Cadlecott i
nie umiem inaczej) jest policjantką i, według opisu na okładce, kobietą twardo
stąpającą po ziemi, mimo, że dwanaście lat wcześniej przydarzyło jej się coś
dziwnego i przerażającego zarazem. Idol nastolatek, młody muzyk, Jack Winmter, chłopak
siostry Pete, pokazał jej coś co wyglądało na magię. A później zginął. Teraz
zupełnie przypadkiem znów wkrada się w życie głównej bohaterki. Pojawia się
niespodzianie i całkowicie odmieniony. Pełen energii, zbuntowany młody chłopak,
teraz jest cynicznym, zrezygnowanym, uzależnionym od narkotyków mężczyzną. Ale
nadal jest w nim coś magicznego. Pomaga Pete w sprawie zaginionych dzieci.
Kobieta nie wie jeszcze, w co się pakuje.
Czytałam do tej pory jedną książkę Caitllin Kitterdge, „Żelazny
cierń”, debiut autorki. Pamiętam, że widać było, że nie radzi sobie ona jeszcze
do końca z budowaniem fabuły i świata przedstawionego. Znaczy, było ok, ale
świat magii był zbyt udziwniony. W „Ryzykownym układzie” dostajemy jej tyle ile
trzeba, w odpowiednich proporcjach zmieszaną z kryminałem. Wszystko gra, jest
logiczne i spójne.
Londyn w "Ryzykownym układzie" jest dusznym, mrocznym, ponurym miastem. Atmosfera jest coraz cięższa, jednak to wcale nie jest wada. Takie przedstawienie Londynu pasuje znakomicie do tej historii. Opisy zdecydowanie na plus.
Oczekiwałam od tej książki wartkiej akcji i rzeczywiście ją
dostałam. Wciąż coś się działo, nie nudziłam się ani przez chwilę. Zwłaszcza
intrygowała mnie przeszłość Pete i Jacka, bo autorka nie wyjaśnia wszystkiego
na początku, a powoli, powoli odkrywa dawne tajemnice. To świetne posunięcie.
Trochę słabiej było tutaj z postaciami. Zupełnie nie
przejmowałam się ich losem, niby mieli coś tam charakterystycznego, ale nie aż
tak, żeby na długo zapaść w pamięć. Chociaż ich relacje wyglądały naturalnie i
dało się w nie uwierzyć, to sama kreacja bohaterów nie wyszła jakoś najlepiej. Pete świetnie znosi wszystko i mimo, że narrator wmawia nam, że główna bohaterka jest realistką, istnienie prawdziwej magii nie wydaje się na niej robić zbyt dużego wrażenia. Uzależniony niby od narkotyków Jack całkiem nieźle radzi sobie z nałogiem, w dodatku ten jego cynizm to chyba jakiś głęboko skrywany jest.
Opis na okładce obiecywał mnóstwo ironicznego humoru. Nie było
go jednak za wiele, chociaż chwilami faktycznie się uśmiechnęłam.
Co mi się jednak nie podobało najbardziej? Polskie
tłumaczenie. Już nie wspominam nawet o literówkach (czy to widział ktoś od
korekty?), przez które postać zmienia płeć w połowie zdania, ale tu są po
prostu błędy stylistyczne. „Był garbaty i ubrany w używane ciuchy, zszytych w
jasny płaszcz”. Dziwnych konstrukcji zdania jest tu sporo, a takie usterki są
okropnie denerwujące. Na przykład MG raz jest młodszą, a raz starszą siostrą Pete.
Podsumowując, dostałam kawałek całkiem niezłej rozrywki,
która, mam nadzieję, poprawi się jeszcze w kolejnym tomie. Oby tylko było w nim mniej błędów.
Cytat:
"Pete, czasem tak jest że nie możesz dostać tego, czego pragniesz, bez względu na to, jak kurczowo się tego uczepisz. To koniec."
Ocena: 6/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:
Książkę wygrałam w konkursie na Blasku Książek - dziękuję ; )