Poszczególne części:
- Zmierzch
- Księżyc w nowiu
- Zaćmienie
- Przed świtem
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Saga „Zmierzch” autorstwa Stephenie Meyer (moim zdaniem
głównie dzięki ekranizacjom) w krótkim czasie stała się bardzo popularna,
przywracając do łask opowieści o wampirach. Obejrzałam film na podstawie
pierwszej części, chcąc poznać opowieść, która zachwyciła tłumy nastolatek na
całym świecie. Później żałowałam, bo straciłam mnóstwo czasu na rozmyślania
typu: „co oni wszyscy w tym widzą?”.
Sięgnęłam po pierwszą z tych powieści. Z reguły filmy na podstawie książek są gorsze od ich literackiego pierwowzoru. Liczyłam, że i tym razem tak będzie.
Pod tym względem się nie zawiodłam – dzieło Stephenie Meyer faktycznie podobało mi się bardziej od filmu, o ile można powiedzieć, że „Zmierzch” w ogóle mi się podobał.
Fani tej opowieści o miłości trochę niezdarnej licealistki Belli i ponad stuletniego wampira – wegetarianina Edwarda Cullena po przeczytaniu tej recenzji prawdopodobnie mnie znienawidzą, ale trudno. Nie będę nikogo okłamywać.
Saga „Zmierzch” nie zachwyciła mnie ani trochę. Przebrnęłam przez wszystkie cztery części: od „Zmierzchu” poprzez „Księżyc w nowiu” i „Zaćmienie” aż do „Przed świtem”. Pierwsza część nie wydała mi się ani szczególnie ciekawa, ani nudna. Kolejne dwie były gorsze, czwarta chwilami nawet mnie ciekawiła.
Fabuła nie jest zbyt skomplikowana. Bella kocha Edwarda, a Edward Bellę, pomimo, że on ma wielką ochotę na jej krew. Ochotę umie jednak zwalczać, bo, jak wszyscy Cullenowie, ludzkiej krwi nie tyka.
Młodzi mają jednak mnóstwo problemów, m.in. muszą negocjować ze swego rodzaju wampirzą rodziną królewską; walczyć z innymi, nieco bardziej krwiożerczymi wampirami; chronić półwampirze dziecko („Przed świtem”) i przekonywać miejscowe stadko wilkołaków o swojej nieszkodliwości. W dodatku jednym z owych wilkołaków jest przyjaciel Belli, Jacob Black, który się w niej zakochuje.
Tempo akcji nie jest złe, choć kuleje w pierwszej połowie „Zmierzchu” i „Zaćmienia”. Pod względem stylistycznym nic nie można książce zarzucić. Dialogi są co prawda mdłe i przesłodzone, ale da się je znieść. Utarczki słowne Jacoba i Edwarda bywają nawet zabawne.
Postacie (którym moim zdaniem film odebrał całą osobowość) to chyba jedna z największych zalet cyklu. Alice jest po prostu urocza, Jacoba naprawdę lubię, uwagi Emmeta potrafią rozśmieszyć i nawet drugoplanowe postacie, jak rodzice Belli czy jej przyjaciele ze szkoły mają jasno określone osobowości. Sama Bella jest natomiast… nijaka. Podobno w tym cały jej urok, ale mnie to nie przekonuje. Podobnie jak wyidealizowany do granic możliwości Edward.
Narracja jest pierwszoosobowa, prowadzona przez Bellę, a przez to nieciekawa. Pełne patosu przemyślenia głównej bohaterki sprawiały, że miałam ochotę wyrzucić książkę za okno. Powstrzymywała mnie wyłącznie wizja zejścia po nią i wchodzenia ponownie po schodach.
Na wyróżnienie
zasługuje jednak księga druga „Przed świtem” – „Księga Jacoba”. Tam
przynajmniej nie ma na co drugiej stronie rozważań, jaki to cudowny jest
Edward.
Świat wilkołaków w „Zmierzchu” rzeczywiście jest ciekawy. Te wszystkie mity i legendy są naprawdę interesujące i dość oryginalne. Wampiry też są przedstawione w niekonwencjonalny sposób, ale to akurat nie wyszło im na dobre. Pomysł, by świeciły się w słońcu jest może i nowatorski, ale, według mnie, głupi.
Jeśli chodzi o okładki, to mam ochotę udusić tego, kto wpadł na pomysł, by te proste, pełne symboli, trójkolorowe obwoluty zmienić na ilustracje z filmu. Nie wiem, jak inni, ale ja niechętnie sięgnęłabym po książkę z Kristen Stewart na okładce.
Polecam sagę „Zmierzch” wszystkim fanom romansów (wyłącznie im), a stanowczo odradzam, o ironio, wielbicielom opowieści o wampirach, bo mogą mocno się zrazić.
Cytat:
„Lubię noc. Gdyby nie ciemność, nigdy nie zobaczylibyśmy
gwiazd.”
Ocena: 5/10
Cała wada tych książek i filmów to ich filozofia, która ma nam pomieszać w głowach do tego stopnia, że pomyślimy "Hej, ta książka jest mądra! Wywody Belli to przecież przejawy jej romantycznego wnętrza!". Najlepszy punkt tego wszystkiego to legendy wilkołaków a w filmie gigantyczne wilki i ich animacja powodowała, że patrzyłam z szeroko otwartymi oczyma na całą akcję.
OdpowiedzUsuńZmierzch to sklejka kartek z nadrukowaną pseudofilozoficznoromatyczną paplaniną ale nie zmienia to faktu, że wprowadziła niezły zamęt na skalę światową i - niestety - zmieniła wizerunek wampirów chyba już na zawsze.
Mamy XXIw. nastolatki chcą się dymać z wampirami, no nieźle.
Ostatnie zdanie mnie rozwaliło :D
OdpowiedzUsuń4- ?! Zdecydownie się nie zgadzam. Jak dla mnie to jest 7/6.. Najmniej 5/6, najmniej..
OdpowiedzUsuńCóż, każdy ma swoje zdanie :)
UsuńDla mnie ocena zbyt wysoka, bo dla mnie max 3 punkty jedynie za humor pani Meyer. Chodzi mi o to, że sceny, który powinny być poważne w zamierzeniu autorki, mnie bawiły:DD
OdpowiedzUsuńMomentami cała seria nudziła mnie. Druga i trzecia część były chyba najlepsze. Oceniłabym ją nieco wyżej niż Ty, ale znam wiele znacznie lepszych książek.
OdpowiedzUsuń