Harry Potter Broom -->

środa, 12 marca 2014

Na szklanym ekranie: Kamienie na szaniec

Tytuł: Kamienie na szaniec

Reżyser: Robert Gliński

Na podstawie: Aleksander Kamiński, Kamienie na szaniec

Wokół „Kamieni na szaniec” burza rozpętała się jeszcze zanim film pojawił się na ekranach kin. Oburzały się zarówno środowiska prawicowe, jak i lewicowe, wnuk Aleksandra Kamińskiego, autora książki, kazał wycofać swoje nazwisko z czołówki, a i Związek Harcerstwa Polskiego nie krył swojego rozczarowania filmem. Narzekano, że zaniedbano w tej produkcji wszelkie wartości harcerskie, że postacie nie takie, jakie powinny być, że zakłamania historyczne i wyuzdane sceny seksu. Pojawiło się nawet hasło „tylko świnie siedzą w kinie”  wykorzystane przeciwko filmowi. Szczerze mówiąc, poszłam do kina, żeby film wybronić. Myślałam, pewnie przesadzają, przecież nie wszystko musi być idealnie takie jak w książce, dobrze, że chcą „odpomniczyć” bohaterów lektury, chcą, żeby byli bardziej ludzcy.

Tymczasem jaka była moja reakcja po pierwszych dziesięciu minutach filmu? „Matko, co ja oglądam?!” A potem to już facepalm za facepalmem.

Okazało się, że nikt z  krytyką wcale nie przesadzał. Film rzeczywiście jest słaby (oj, przygotujcie się na narzekanie). No dobra, może jednak krytyka przesadzała z tymi scenami seksu, bo wcale nie były jakieś szczególnie uwidocznione czy coś. Tu bym się nie czepiała, bo to raczej najmniejszy problem tego filmu.
Największym zdecydowanie jest przedstawienie harcerzy wcale nie jak ludzi z krwi i kości, jak tłumaczą obrońcy filmu, lecz jak zwykłej bandy niezdyscyplinowanych gówniarzy, bawiących się w wojnę. Ja wiem, że twórcy chcieli ukazać wątpliwości młodych ludzi, ale naprawdę da się to zrobić o wiele lepiej (wystarczy spojrzeć na film „Jutro idziemy do kina”). Tymczasem legendarni harcerze z Szarych Szeregów w filmie pozwalają sobie na pyskówki do przełożonych, ignorowanie rozkazów itp., a ich przyjaźni wcale nie widać. Poważnie. Wyobrażacie sobie Zośkę mówiącego do Rudego „ja mam mózg, a ty nie”? Gdyby polskie podziemie funkcjonowało tak, jak w tym filmie, nie przetrwałoby roku wojny.

Zresztą, Zośka to kolejny problem z tą adaptacją. Jest arogancki, chamski i wcale nie widać tu, że był skromnym, mądrym chłopakiem, świetnym przywódcą, jak mówi nie tylko książka Aleksandra Kamińskiego, ale zwyczajnie historia i ludzie, którzy go znali. Przez pierwsze pół filmu chodzi tylko i marudzi, że nie mają broni, a muszą zabijać Niemców. A pod koniec umiera, bo zwyczajnie zagapił się podczas napadu na posterunek.

Aż zaczynam się cieszyć, że nie zepsuli Alka. Choć właściwie… nie mieli okazji zepsuć Alka, bo w filmie prawie go nie było. Mojego książkowego ulubieńca potraktowano jak zwykłą postać epizodyczną. Słoń miał chyba więcej scen. I wybaczyłabym to pewnie reżyserowi, ale, na litość boską, Alek był na plakatach i zdjęciach promocyjnych jako jeden z trzech głównych bohaterów! Pamiętacie tę wzruszającą scenę z
książki, gdy Alek i Rudy umierali mniej więcej w tym samym czasie, po akcji pod Arsenałem, pytając jeden o drugiego? Otóż w filmie Rudy nie pyta o nic, natomiast śmierć Alka… Opowiem Wam. Jest końcówka akcji pod Arsenałem, ktoś strzela, pada kilku harcerzy (widz widzi ich z oddali), ktoś krzyczy „Alek”, koniec sceny. Aleksy Dawidowski nie będzie już wspomniany do końca filmu.

Zresztą sama akcja pod Arsenałem wygląda sztucznie i chaotycznie, jej uczestnicy, którzy na początku (gdy czekali na przejazd więźniarki) powinni nie rzucać się w oczy,  wyglądają tak samo naturalnie, jak, wybaczcie porównanie, Cullenowie w „Zmierzchu” próbujący wtopić się w tłum. Niemcy naprawdę są w tym filmie idiotami, że niczego się nie domyślili. A, chwila. Przecież Niemcy nie zareagowali nawet w scenie, w której zdenerwowany Zośka podjeżdża na Szucha, celuje do jednego z nich z pistoletu, a potem zwyczajnie sobie odjeżdża. Nie chcę nic mówić, ale normalnie już byłby zastrzelony.

Poza tym, z punktu kogoś kto średnio zna historię czy książkę, akcja wygląda jak bezsensowna, bo „odbili jednego, stracili dwóch”. A przecież uwolniono więcej więźniów niż jednego Rudego. Szkoda, że reżyser tego nie pokazał. Dziwi mnie to, bo Gliński jest dobrym reżyserem (udowodnił to chociażby filmem "Cześć, Tereska").

Czy są jakieś plusy? Och, zawsze się znajdą. Pierwszym z nich jest świetna piosenka Dawida Podsiadło promująca film, „4.30” (pod recenzją). Kolejnym – Tomasz Ziętek w roli Rudego. To młody, nieznany jeszcze aktor, ale ma naprawdę duży potencjał i świetnie poradził sobie z nie najłatwiejszą rolą. Choć charakterem Rudy średnio przypominał swój książkowy pierwowzór, był dobrze wykreowaną i zagraną postacią. Bodaj najlepiej w tym filmie.

Świetnie spisali się też aktorzy w rolach gestapowców – Wolfgang Boos i Oberscharfuhrer Herbert Schulz. Byli przekonujący wskutek czego sceny katowania Rudego nie wypadły najgorzej, choć chwilami wydawały się scenami zrobionymi na zasadzie „ej, zaszokujmy widza, bo nic innego tym filmem nie zaprezentujemy”. No i pomijając moment, gdy jeden z żołnierzy kopie Rudego, by spadł ze schodów, a ten wyrabia zakręt na półpiętrze...

Jest też jedna bardzo, bardzo dobra scena. Niemiecki oficer strzela do ludzi podczas łapanki, a jeden z mężczyzn, próbując wstać śpiewa „siekiera, motyka, piłka, alarm, przegra wojnę pewien malarz”. I śpiewa do ostatniej chwili.

Dobra, dość narzekania, jeśli chcecie obejrzeć z ciekawości – obejrzyjcie, ale raczej nie polecam. Nie zrozumcie mnie źle, ja naprawdę próbowałam dojrzeć w tym filmie więcej czegoś na poziomie. Niestety nie potrafię. Bo tu nie chodzi o zgodność z książką, ale z historią czy choćby logiką.  I nie, nie zgodzę się z argumentem, że „serial >>Czas honoru<< też ma nieścisłości historyczne”. Może i ma, ale tam nie rażą aż tak, bo to serial o postaciach fikcyjnych. Alek, Rudy i Zośka żyli naprawdę. Ich rodziny wciąż żyją. Jak się mogą czuć oglądając tę produkcję? Ja poczułabym się urażona. Ten film jest wręcz obraźliwy dla legendarnych Szarych Szeregów. Nie tak to wyglądało, moi drodzy. Zupełnie nie tak. 

Książka vs. Film: Książka


A na zakończenie macie tutaj "4. 30":


9 komentarzy:

  1. O jaaa *-* Nie wierzę! Ja zawsze byłam samotna w swoim uwielbieniu do Alka. :( Gdy przerabialiśmy lekturę moja polonistka i uczniowie podniecali się (serio - podniecali się) Zośką i Rudym (znaczy nie zrozum mnie źle - też uważam że byli fantastyczni), a Alek dla nich totalnie nie istniał. Ja natomiast w książce to własnie na niego pierwszego zwróciłam uwagę, to on pomagał mi wytrwać przy lekturze (swoją drogą, jednej z lepszych) i... załamałam się gdy zginął. Nawet śmierć Rudego i Zośki nie wywarły na mnie tak wielkiego smutku. :( Poza tym - on był niedoceniany! Z taką zawziętością i determinacją próbował uwolnić Rudego i niestety przypłacił to życiem. :( I podczas gdy u Rudego był Zośka i tak dalej... Alek nie był tak doceniony. :( W każdym razie - film oglądnę bo jestem strasznie ciekawa, poza tym soundtrack... słuchałam niektóre kawałki i wydaję mi się naprawdę w porządku!
    Co do Rudego w filmie - weź mnie tu nie czaruj! Najprzystojniejszy aktor z całej obsady! :D Oczywiście, że wypadł w twoich oczach dobrze ^^ Mimo, że ja filmu nie widziałam jeszcze, już wiem, że on zdecydowanie będzie u mnie na plus ^^ Oglądałam wszystkie możliwe wywiady i scenki z nim związane i powiem ci, że jako osoba prywatna jest naprawdę pocieszny i uroczy! *-*
    W każdym razie - SZKODA, wielka SZKODA, że zmarnowali potencjał. Ale ja teraz czekam na inną produkcję - również polską, również opowiadającej o młodzieży na wojnie. "Miasto 44" - bohaterów poznajemy na krótko przed Powstaniem więc... myślę, że będzie na co popatrzeć! :)
    Pozdrawiam,
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie właśnie też większość lubiła najbardziej Rudego, a Alek był taki sympatyczny, odważny i rzeczywiście niedoceniany. A jak zginął to płakałam solidnie ;_;
      Ej no, ale nie chodzi o to, że on jest przystojny (Zośka też nie wygląda źle, ale jak na niego patrzę, myślę: "tak powinien wyglądać Alek!"), znaczy rzeczywiście jest (hitem to jest moja koleżanka - katują Rudego, a ona "ale on ma śliczne oczy"...), ale gra też bardzo dobrze. Serio. Ja go widziałam u Wojewódzkiego i zgadzam się z tobą w 100% - taki fikuśny *_*
      No właśnei szkoda mi tego filmu, bo ta książka to taki potencjał. O wiele lepiej wypadła "Akcja pod arsenałem" jako film na jej podstawie.
      O! Nie słyszałam o tym filmie, muszę koniecznie zobaczyć o co chodzi^^

      Usuń
  2. Podobno aż za bardzo pokazali przypalanie papierosami w scenie katowania. Przeszło granicę dobrego smaku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja. Trochę tak jakby non-stop przypominali: "zobaczcie, oni go torturują, mogliście nie zauważyć, pokażemy tego więcej". Przypalają papierosami, wieszają do góry nogami...

      Usuń
  3. Mieliśmy na to jechać, ale się pani od polskiego rozchorowała, a to ona była organizatorką. Może i lepiej...? Na pewno żałowałabym, że wydałam kasę na kiepski film, zamiast na dobrą książkę, albo mangę :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tyyy wiesz co ja o tym filmie sądzę. I nie jest to nic dobrego. Btw. w środę znowu na to idę. Tym razem z klasą. Zastanawiam się czy uda mi się z tego wywinąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, wiem, widziałam reakcje :D
      Pozdrawiam. Nie wiem kto ma gorzej: Ty czy reszta klasy z Tobą ;d

      Usuń
  5. Na pewno nie obejrzę, bo po prostu nie cierpię takich zakłamań i wgl traktowania w taki sposób można powiedzieć bohaterów.

    OdpowiedzUsuń

Popularne posty

The Hunger Games 32x32 Logo