Harry Potter Broom -->

niedziela, 28 października 2012

Top 10: Stare książki, które chcemy ocalić od zapomnienia










Dziś pora na... Stare książki, które chcemy ocalić od zapomnienia!



1.Frances Hodgson Burnett  - Mała księżniczka 


To książka, którą czytałam kilkanaście razy i chyba nigdy mi się ona nie znudzi. Poznałam ją w dzieciństwie. Przepiękna opowieść o dobroci, uczciwości, przyjaźni i wyobraźni.


2. Frances Hodgson Burnett - Mały Lord 


Tę powieść również znam niemal na pamięć, to chyba ulubiona książka mojego dzieciństwa. Pełna roku i ciepła. Uczy, że nigdy nie jest za późno na zmiany.


3.Hans Christian Andersen - Baśnie


Tego wyboru chyba nie muszę uzasadniać, prawda? Baśnie Andersena zna przecież każdy z nas. Mam nadzieję, że wychowa się na nich jeszcze wiele pokoleń. Osobiście najbardziej lubię "Królową Śniegu"


4. Eleanor H. Porter - Pollyanna 


"Pollyanna" już jest z lekka zapomniana. Szkoda, bo to bardzo wartościowa książka dla młodszych czytelników. Opowiada o dziewczynce, która cieszyła się wszystkim dookoła. Zaraża optymizmem.

5. Lucy Maud Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza


Jedna z najsympatyczniejszych serii, jakie kiedykolwiek czytałam. Dowcipna i wzruszająca. Klasyk literatury dla dzieci i nie tylko.


6. Henryk Sienkiewicz - W pustyni i w puszczy 


Większość moich rówieśników uważało i nadal uważa tę książkę za okropnie nudną, ale ja zawsze ją lubiłam. Mądra i interesująca lektura, w dodatku słynnego polskiego noblisty.


7. Antoine de Saint-Exupery - Mały Książę 


Opowieść dla osób w każdym wieku. Mówi o przyjaźni i wyobraźni, o dziecięcym sposobie patrzenia na świat. Jedna z najlepszych lektur szkolnych, bardzo mądra. Prawdziwa skarbnica pięknych cytatów.


8. C. S. Lewis - Opowieści z Narnii  


Fantastyczny świat, kóry zachwycił wielu czytelników. C. S. Lewis oprócz zapewnienia nam niesamowitej przygody, przekazuje niewzykle ważne w życiu wartości.


9.  Aleksander Kamiński - Kamienie na szaniec 


Oparta na faktach, wzruszająca historia młodych ludzi, których życie odmieniła wojna. Ważna część polskiej historii, o której nie wolno zapomnieć.


10.  J. R. R. Tolkien - Władca Pierścieni 


Klasyk literatury fantasy, arcydzieło. Świat stworzony z najmniejszymi szczegółami, niezapomniana przygoda, bogactwo legend i postaci - to tylko niektóre z zalet trylogii Tolkiena.






Akcja Top 10 wydaje mi się ciekawym pomysłem i postanowiłam do niej dołączyć, przynajmniej na próbę. Nie wiem czy tego typu notki zagoszczą tu na stałe, to zależy tylko od Was. Kontynuować to? Proszę, napiszcie w komentarzach.
Pozdrawiam : )


sobota, 27 października 2012

[10] Zawrocie

Tytuł serii: Zawrocie

Poszczególne części:

  1. Tego lata w Zawrociu
  2. Góra śpiącyh węży
  3. Maska Arlekina
  4. Inna wesja życia
  5. Przelot bocianów
Autorka: Hanna Kowalewska

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Uwaga!!! Recenzja nie obejmuje ostatniej części (bystra inaczej Strawcherry nie wiedziała wcześniej o jej istnieniu...)




Na fragment książki „Tego lata w Zawrociu” początkowo natknęłam się w podręczniku do języka polskiego w gimnazjum. Fragment ten był tak inny od wszystkiego co do tej pory czytałam, że zdecydowałam się zapoznać z całą powieścią. Po niej z kolei bez wahania sięgnęłam po dalsze części serii „Zawrocie” autorstwa Hanny Kowalewskiej.

Główną bohaterką tego cyklu jest Matylda Malinowska. Dziewczyna ma dwadzieścia kilka lat, pracuje w teatrze i mieszka w Warszawie, w malutkiej kawalerce, którą odziedziczyła po ojcu. Pewnego dnia Matylda dowiaduje się, że zmarła jej skłócona z rodziną babka. Jest zaskoczona, że kobieta zostawiła jej w spadku swój dom – sporą, malowniczą posiadłość, Zawrocie. Z tej decyzji nie są zadowoleni bliscy głównej bohaterki: matka, ojczym, młodsza siostra Paula oraz ciotka Irena i jej dzieci. W Zawrociu Matylda odnajduje pamiętniki babci i postanawia spisywać własne. Cała seria ma właśnie formę jej zapisków. Zapisków, w których zwraca się ona bezpośrednio do zmarłej. Próbuje zrozumieć, czemu to właśnie ona odziedziczyła rodzinny dworek.

W kolejnych częściach Matylda musi zmierzyć się z tajemnicami z przeszłości, a tych w jej rodzinie jest całkiem sporo. Dziewczyna stara się pogodzić z tragiczną śmiercią męża – Filipa, przez przyjaciół zwanego „Świrem”. Usiłuje uporządkować swoje życie uczuciowe, przeżywa kolejne zauroczenia.
Język, jakim została napisana cała seria zachwyca już od pierwszych stron i przywraca wiarę w polską literaturę. Narracja pierwszoosobowa, wręcz nienaganna, w dodatku ujęta w oryginalny sposób. Proza Kowalewskiej to proza poetycka, dominuje tu tajemniczy klimat.

Postacie są bardzo dobrze wykreowane, różnorodne, a, co najważniejsze, wypadają naturalnie. Z miejsca polubiłam upartą Matyldę, która, bądźmy szczerzy, łatwego życia wcale nie miała. Intrygował mnie jej zamknięty w sobie kuzyn, Paweł, irytowały matka, ciotka, ojciec i egoistyczna siostra. Wzruszyły historie Filipa i ojca głównej bohaterki oraz jego przybranego rodzeństwa, Malinowskich. Co do wszystkich bohaterów miałam jednak mieszane odczucia. Raz ich podziwiałam, innym razem miałam ochotę porządnie się na nich powydzierać. Myślę, że tak właśnie miało być. Bo w „Zawrociu” nie ma czerni i bieli. W „Zawrociu” jest mnóstwo odcieni szarości. I nieżyjąca babka ze swoimi tajemnicami, których nie potrafimy do końca zrozumieć.

Książki Hanny Kowalewskiej opowiadają przede wszystkim o rodzinie i jej znaczeniu w naszym życiu. O trudnych relacjach między ludźmi. O miłości i nienawiści, o prawdzie i tajemnicach, o zazdrości i egoizmie, o empatii i współczuciu. O przeszłości. Autorka uświadamia nam, jak dzieciństwo kształtuje nasze dorosłe, samodzielne życie i jak ważne jest by mieć oparcie w bliskich każdego dnia.

Do niedawna byłam pewna, że są cztery części tego cyklu, a okazało się, że jednak pięć. Już nie mogę się doczekać, aż sięgnę po ostatnią i znów pochłoną mnie tajemnice Zawrocia.

Żadna z dotychczas przeze mnie przeczytanych czterech powieści nie kończyła się happy endem. Zakończenia były raczej gorzkie i mogą rozczarować tych, którzy lubią cukierkowe historie. Takim radzę trzymać się od tej serii z daleka.

To seria idealna na długie jesienne wieczory. Wzrusza i skłania do refleksji jak mało która.


Cytat: 
"Ból zadawany tym, których kochamy, jest jak bumerang – wraca i wbija się w nasze serce."

Ocena: 5+

sobota, 20 października 2012

[9] Percy Jackson i bogowie olimpijscy

Tytuł serii: Percy Jackson i bogowie olimpijscy


Poszczególne części: 

  1. Złodziej pioruna
  2. Morze Potworów
  3. Klątwa Tytana
  4. Bitwa w labiryncie
  5. Ostatni Olimpijczyk
Autor: Rick Riordan

Wydawnictwo: Galeria Książki



Po serię „Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy” sięgnęłam po obejrzeniu ekranizacji pierwszej części. Film ten, pomimo kilku niedociągnięć, naprawdę mi się podobał, polecam go wszystkim.

Książkowy pierwowzór, jak to zwykle bywa, okazał się  jeszcze lepszy. Przede wszystkim dzięki genialnemu stylowi autora, Ricka Riordana. Książka jest dowcipna, napisana z ogromnym poczuciem humoru. Dominuje w niej prosty, młodzieżowy, ale na pewno nie prymitywny język. Opisy są bardzo plastyczne, dialogi zabawne i ogólnie wszystko na bardzo wysokim poziomie. Całą serię czyta się błyskawicznie za sprawą wartkiej akcji.

Sam pomysł „Percy`ego Jacksona” jest rewelacyjny. Otóż okazuje się, że bogowie starożytnej Grecji naprawdę istnieją! I wciąż flirtują ze śmiertelnikami, a owocem ich romansów są herosi, którzy często przez wiele lat nie zdają sobie sprawy z własnego pochodzenia. Półbogowie są ścigani przez potwory i, aby ich ochronić, utworzono dla nich specjalny obóz szkoleniowy. Część z nich mieszka tam stale, część tylko przyjeżdża na wakacje. Współczesnym Olimpem jest Empire State Building, a bogowie, tak jak w dawnych mitach, wciąż się ze sobą kłócą. Kilkoro z nich przyłącza się do okrutnego tytana, licząc na władzę nad światem. Zwykli śmiertelnicy nie mają pojęcia, że dzieje się coś niezwykłego, wszystko przesłania im mgła. Taką oto wizję współczesności przedstawia nam w swoich powieściach Rick Riordan.

Głównym bohaterem serii jest Percy Jackson - dwunastolatek, który dowiaduje się, że jest synem boga mórz, Posejdona. Chłopak znajduje się w wielkim niebezpieczeństwie i musi uciekać przed potworami. Trafia do Obozu Herosów, skąd zostaje wysłany na niebezpieczną misję od której zależą losy świata. Świat zostaje oczywiście uratowany, ale nie na długo. Walka ze złem trwa przecież pięć książek. Percy i jego przyjaciele przeżyją w nich mnóstwo niebezpiecznych przygód, poznają siłę lojalności i przyjaźni, uświadomią sobie (i bogom) jak ważna jest rodzina oraz na zawsze odmienią Obóz Herosów. Całość jest naprawdę interesująca.

A teraz kilka słów o postaciach. Herosów jest mnóstwo, a każdy ma jakieś tam charakterystyczne cechy, więc nie jest źle, chociaż, szczerze mówiąc, szału nie ma. Najbardziej polubiłam Thalię, Annabeth i… tego chłopca, syna Hadesa z trzeciej części (wybaczcie, trochę czasu minęło odkąd czytałam tą książkę i zupełnie wyleciało mi z głowy jego imię, ale pamiętam, że to była ciekawa postać, choć niejednokrotnie miałam ochotę jej przywalić). Sam Percy też mnie jakoś zbytnio nie irytował, nawet go lubiłam. Najlepiej wykreowanymi w tej serii postaciami są jednak greccy bogowie. Każdy z nich jest niepowtarzalny. Rick Riordan doskonale wykorzystuje informacje o bogach z mitologii, jednocześnie ich uwspółcześniając (nie ma to jak Posejdon w hawajkach xd). Poza bogami i półbogami mamy też całkiem sporo satyrów, centaurów i innych mitycznych stworzeń. Szeroka gama potworów jest dużym plusem „Percy`ego”.

Jest jedna rzecz, która bardzo mi się nie podobała i głównie z jej powodu nie oceniam tej serii na 6. Otóż pomimo oryginalnego pomysłu, autor oparł fabułę na schemacie tak podobny do „Harry`eo Pottera”, że aż się dziwię, że Percy nie ma żadnej blizny na czole. Przyjrzyjmy się temu podobieństwu. Główny bohater to chłopiec (niezbyt lubiany w szkole), który pewnego dnia dowiaduje się, że istnieje inny świat, pełen czarów i stworzeń, które do tej pory znał tylko z legend, a on sam do tego świata należy. Trafia do miejsca gdzie jest mnóstwo innych, podobnych do niego dzieciaków, ale to on jest tym wyjątkowym. Jego najlepszym kumpel jest lekką  niezdarą, ale świat magiczny zna o wiele dłużej od niego, a najlepsza przyjaciółka jest bardzo przemądrzałą, ale wrażliwą dziewczyną. We trójkę muszą uratować losy świata. Brzmi znajomo?

 Wśród tej całej mitologicznej otoczki możemy jednak śmiało zignorować schematyczność i cieszyć się naprawdę świetną rozrywką, którą zapewniają nam powieści z serii: „Percy Jackson i bogowie olimpijscy”. Polecam tym, dla których książka ma być przygodą i rozrywką.


Cytat:
„Nawet najdzielniejszym zdarza się upadek.”


Ocena: 7/10

sobota, 13 października 2012

[8] Dziedzictwo

Tytuł serii: Dziedzictwo

Poszczególne części:
  1. Eragon
  2. Najstarszy
  3. Brisingr
  4. Dziedzictwo
Autor: Christopher Paolini

Wydawnictwo: MAG



Swój sukces „Eragon” zawdzięcza w dużej mierze promocji. O książce w krótkim czasie zrobiło się bardzo głośno, przedstawiano ją jako arcydzieło „cudownego dziecka”, bowiem Christopher Paolini wpadł na pomysł napisania jej w wieku piętnastu lat. Podkreślam:  wpadł na pomysł. Powieść została wydana, gdy jej autorowi stuknęła już dziewiętnastka, w dodatku początkowo w  wydawnictwie jego rodziców. Ponadto cykl miał być trylogią, tylko że ostatecznie ta trylogia… ma cztery części. W Polsce nawet pięć!

Cała seria „Dziedzictwo”, której akcja rozgrywa się w magicznej krainie Alagaesii, opowiada o nastoletnim Eragonie, chłopcu wychowywanym przez ciotkę i wujka, nie znającym własnych rodziców,  który pewnego dnia znajduje niezwykły kamień. Chyba nie zdradzę zbyt wiele, oznajmiając, że kamień okazuje się smoczym jajem. Wykluwa się z niego smoczyca Saphira, a prosty, wychowany na wsi, Eragon zostaje żywą legendą – pierwszym Smoczym Jeźdźcem od wielu lat. Ścigany przez żołnierzy króla Galbatorixa (okrutnego tyrana, który podstępem zdobył władzę) chłopak musi wraz ze starym bajarzem uciekać z rodzinnej miejscowości. Wkrótce bajarz Brom staje się jego mentorem, a Eragon postanawia przyłączyć się do Vardenów – buntowników, walczących z Galbatorixem. Jak się pewnie domyślacie, główny bohater wraz ze swoim smokiem przeżyje wiele niebezpieczeństw, spotka wielką miłość, zdobędzie nowych przyjaciół i wrogów, pozna tajemnicę własnej przeszłości itd. Odwiedzi też krainę elfów, siedziby zamieszkiwane przez krasnoludów oraz dawną ojczyznę Smoczych Jeźdźców. Nauczy się władać mieczem i magią.

Jeśli chodzi o stylistykę, to dialogi naprawdę w porządku, opisy emocji… chwilami zbyt patetyczne, natomiast przez niektóre opisy trudno przebrnąć. Język momentami bardzo ciężki, jakby Paolini chciał nam na siłę udowodnić, że jest dojrzałym pisarzem. Napisy z tyłu okładki głoszą, że „czytając tę książkę, czuje się od razu, że napisała ją młoda osoba. Koleś wrzucił na strony książki teksty zrozumiałe dla ludzi w jego wieku”.  Ja takowych tekstów nie znalazłam.

Fabuła bardzo schematyczna. Christopher Paolini tak naprawdę nie pokazuje niczego nowego, wykorzystuje znane i sprawdzone motywy. Mamy biedną sierotę, która ratuje świat od „tego złego”.  Mamy wojny i bitwy, konsekwentnie przez wyżej wymienioną sierotę wygrywane. Mamy naród nieświadomy tego, kto naprawdę jest zły. I mamy opowieść o odwadze, słusznych wyborach i poświęceniu. W całej serii jest  jednak tak wiele wątków, układających się w spójną całość, że pomimo, iż od początku domyślamy się zakończenia,  czytamy dość szybko i chętnie. Przynajmniej ja czytałam. „Dziedzictwo” o dziwo, nawet mnie wciągnęło. Wartka akcja i postacie, które dojrzewają wraz z powieścią (i chyba samym autorem) sprawiły, że nie nudziłam się przy lekturze.

Mówiąc o postaciach… Sam Eragon z początku jest dość naiwny i dziecinny, ale nie należy do tego typu głównego bohatera, którego co druga scenę mamy ochotę za jego naiwność udusić (jak Kelsey z „Klątwy tygrysa”), z biegiem czasu zaczynamy go nawet lubić. Najbardziej z całej serii polubiłam Broma – po prostu za całokształt. Interesujący jest też Murtagh (zwłaszcza  w ostatniej części), Nasuada (urodzona przywódczyni), Saphira (smoczyca z poczuciem humoru), zielarka Angela (najbardziej tajemnicza bohaterka) i jej kotołak Solembum. Aryi też nie mogę nic zarzucić. Ba, mogę ją za coś pochwalić – za rozsądek. Elfka nie chce wiązać się z Eragonem, bo jest od niego ponad sto lat starsza, a w obecnej fantastyce rzadko zdarza się, by taka różnica wieku przeszkadzała w związku (patrz: „Zmierzch).

Świat skonstruowany przez Paoliniego nie odbiega zbytnio od innych książek fantasy, więc nie będę się nad nim zbytnio rozwodzić. Podoba mi się sposób, w jaki przedstawiona jest w nim magia – coś więcej niż machanie ręką czy różdżką. W Alagaesii magia to przede wszystkim odpowiedzialność.

Ze wszystkich ras w „Dziedzictwie” na uwagę zasługują kotołaki. Dość oryginalne, ciekawe i tajemnicze. Chadzają zawsze własnymi ścieżkami, ich intencje są trudne do odgadnięcia. Dobre wrażenie psuje jednak scena, w której negocjują z Nasuadą warunki sojuszu. Ich żądania są wręcz śmiesznie zwyczajne i mam wrażenie, że przeciętny dachowiec miałby podobne, a przecież autor usilnie próbuje nam udowodnić, że kotołaki zwykłymi dachowcami nie są.

W serii o Eragonie można doszukać się tylu podobieństw do „Władcy pierścieni”, że nie sposób ich wszystkich wymienić. Charakterystyka elfów i ich pochodzenie są wyraźnie wzorowane na tych tolkienowskich.  Urgale to przerobieni orkowie, Ra`zacowie – mroczni jeźdźcy, mamy nawet żyjące drzewo (niczym enty u Tolkiena). To tylko niektóre z podobieństw. Co prawda ciężko napisać fantasy, które nie będzie miało czegoś wspólnego z książkami o Śródziemiu, jednak podobieństwo zakończenia to już spora przesada.

Najlepiej wypadły moim zdaniem pierwsza i ostania część. W dwóch pozostałych najciekawsze są moim zdaniem lekcje Eragona u elfów. I przeszłość Broma.

Ogólnie miałam chwilami wrażenie, że autor chce się przed nami popisać swoją elokwencją i dość usilnie narzucić własne poglądy na pewne sprawy, np. religię. 

Oprawa graficzna przypadła mi do gustu, smoki na okładce naprawdę mi się podobały. Z przodu każdej części mamy mapkę, z tyłu – słowniczek pradawnej mowy.

Będę miłosierna i nie wypowiem się o filmie na podstawie książki. Będę miłosierna i opiszę go tylko jednym słowem: dno.

Na koniec dodam, że polski wydawca, nastawiony najwyraźniej jedynie na zysk, zupełnie niepotrzebnie podzielił ostatnią część „Dziedzictwa” na dwie. Mapka znalazła się w pierwszej, słowniczek w drugiej. Zabieg irytujący i kompletnie pozbawiony sensu. Cóż… Polak potrafi : )


 Mimo tych wszystkich wad polecam. Wbrew pozorom lubię tę książkę i to bardzo. Za smoki, magię, smoki, przygodę, smoki, postacie i smoki. A wspominałam już o smokach?


Cytat:

„Potwory umysłu są znacznie gorsze niż te istniejące naprawdę. Strach, zwątpienie i nienawiść okaleczyły więcej osób niż jakiekolwiek zwierzęta.”


Ocena: 7/10

sobota, 6 października 2012

[7] Cyfrowa twierdza

Tytuł: Cyfrowa twierdza

Autor: Dan Brown

Wydawnictwo: Sonia Draga




„Cyfrową twierdzę” poleciła mi kuzynka, która za książkami generalnie nie przepada, co tym bardziej skłoniło mnie do przeczytania tej powieści. Bo jeśli podobała się nawet komuś, kto nie cierpi czytać, to co dopiero takiemu molowi książkowemu jak ja?

To moja pierwsza styczność z dziełami Dana Browna, ale z pewnością sięgnę po więcej jego książek, bo styl pisania tego autora naprawdę przypadł mi do gustu. Dobrze poprowadzone dialogi, fabuła wciągająca, chociaż opisy średnie. Narracja trzeciosobowa, z perspektywy różnych bohaterów, co daje nam szerszy obraz sytuacji.

Tematyka z początku nie przypadła mi do gustu – za dużo technologii. Okładka nieprzyjemnie mi się kojarzy, bo z matematyką.Fabuła skoncentrowana jest wokół działań NSA i problemów tejże agencji z tajemniczym plikiem komputerowym, tytułową Cyfrową Twierdzą,  stworzonym przez wybitnie utalentowanego Japończyka. Kryptograf Susan Fletcher, jej narzeczony David i komandor Strathmore mają sporo problemów i niewiele czasu, by ocalić główny bank danych USA. Po piętach depczą im groźni bandyci  oraz… pozostali pracownicy NSA, usiłujący dowiedzieć się, co się dzieje.

Książka przeładowana jest szczegółami o szyfrach, działaniu komputerów, bankach danych, zabezpieczeniach systemu itp.(co trochę mnie przytłacza, bo z technologią, to ja nie jestem zaprzyjaźniona)Przy odrobinie  skupienia można się jednak nie pogubić, to nie jest ani szczególnie prosta ani trudna lektura.

Dan Brown świetnie radzi sobie z kreowaniem postaci. Susan od razu przypadła mi do gustu. Jest ambitna, niezależna i inteligentna. Jej narzeczony, David, jest jeszcze sympatyczniejszy. To szczery i wesoły człowiek, który potrafi poświecić się temu, co kocha. Ciekawym bohaterem jest również komandor Strathmore. W trakcie książki kilkakrotnie jesteśmy zmuszani, by zmienić o nim opinię i to jest intrygujące. Och, prawie zapomniałabym o Ensei  Tankado, wyżej wspomnianym Japończyku, którego losy, szczerze mówiąc potrafią wzruszyć. Nawet postacie epizodyczne mają swoje charakterystyczne cechy i każda z nich jest niepowtarzalna. Pod tym względem książka wypada naprawdę świetnie.

Największym plusem powieści są z pewnością liczne zwroty akcji. Do końca nie wiadomo, kto jest dobry, a kto zły. Nie znamy motywów bohaterów, nie potrafimy przewidzieć zakończenia. Co chwilę jesteśmy zaskakiwani czymś, w wyniku czego nasze myślenie zmienia się o 180˚.

Polecam książkę wszystkim maniakom komputerowym i matematycznym, fanom twórczości Dana Browna (wiem, że jest ich sporo) oraz pozostałym czytelnikom, szukającym książki, którą pochłania się w błyskawicznym tempie.



Cytat:
"Wszystko jest możliwe. Niemożliwe wymaga tylko więcej czasu"

Ocena: 7/10

Popularne posty

The Hunger Games 32x32 Logo